Akademicy po tym, jak sensacyjnie potrafili urywać punkty rywalom z ligowej czołówki wyraźnie spuścili z tonu w dwóch ostatnich spotkaniach. Miejsce w szeregu ekipie Marka Kardosa w minioną środę brutalnie pokazała ekipa Jastrzębskiego Węgla, a w sobotę także i Delecta Bydgoszcz. Częstochowianie byli tłem dla rywala zwłaszcza w dwóch pierwszych setach, gdy przewaga bydgoszczan nie podlegała żadnej dyskusji. - Nadarzyła się okazja, żeby ugryźć rywala. Myślę, że trochę za późno weszliśmy w ten mecz i dwa sety przespaliśmy. Dostaliśmy przysłowiowe baty. W trzeciej partii zaczęliśmy grać i zobaczyliśmy, że jednak można podjąć walkę. Niestety, mecz zakończył się nie po naszej myśli. W czwartej odsłonie też walczyliśmy, doprowadziliśmy do wyrównania i walki na przewagi, ale nie udało się - rozkłada bezradnie ręce środkowy częstochowskiej ekipy, Mariusz Marcyniak.
Pierwsze dwie partie sobotniego pojedynku do znudzenia przypominały środowy mecz z Jastrzębskim Węglem, który był kompletnie jednostronnym widowiskiem. Liczbą błędów, które popełnili częstochowianie można spokojnie obdzielić co najmniej kilka spotkań. - Powtórzyła się historia z meczu z Jastrzębskim Węglem i wróciło to samo. Przede wszystkim dużo własnych, niewymuszonych błędów i mała skuteczność w ataku. Często mamy tak, że bardzo późno wchodzimy w mecz. Tak było w Kędzierzynie, gdzie wyraźnie przegraliśmy pierwszego seta. Podobnie w Rzeszowie. Postaramy się to wyeliminować - zapewnia Marcyniak.
Bolączką ostatniej drużyny w ligowym zestawieniu było szczególnie przyjęcie. Po nocach przyjmującym częstochowskiego zespołu będzie się śnił szczególnie francuski internacjonał, Stephane Antiga. - Postraszył nas, ale Antiga jest znany z tego, że dysponuje takimi zagrywkami. Rywale są bardzo doświadczonym zespołem, a do tego mają bardzo dobrą zagrywkę. Przyjęcie było kiepskie, ale możemy się w małej części tłumaczyć tym, że rywal postawił wysoko poprzeczkę - kiwa głową z niezadowoleniem 20-latek.
Ostatnimi dwoma spotkaniami częstochowianie zatarli bardzo korzystne wrażenie, które pozostawili po swojej grze w pojedynkach z ligowymi potentatami. Po katastrofalnym początku rozgrywek częstochowianie wreszcie zaskoczyli, a przełomowym momentem okazał się pojedynek w Rzeszowie. - Niestety, tak się złożyło. W pierwszych meczach zgrywaliśmy się i poznawaliśmy, bo wiemy, że wielkie zmiany nastąpiły w tym roku w zespole. Tak to wyglądało, że przegrywaliśmy. Później zaczęliśmy nadawać na tych samych falach. Udało się urwać punkty mistrzowi Polski i ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. Jastrzębianie natomiast nas zlali. Zobaczymy, jak będzie wyglądała druga runda - dodaje były zawodnik BBTS-u Bielsko-Biała.
Częstochowski zespół nie może na razie odbić się od dna ligowej tabeli i przede wszystkim w końcu zdobyć punktów na własnej hali. Kolejna okazja już w piątek w meczu o przysłowiowe sześć oczek z sąsiadem w tabeli, Indykpolem AZS Olsztyn. - Teraz przed nami mecz z Indykpolem, a potem wyjazd do Kielc. Postaramy się urwać punkty. Wyjdziemy zmotywowani, jak na każdego i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by wygrać - kończy Mariusz Marcyniak.
Mariusz Marcyniak: Bardzo późno wchodzimy w mecz
Już dziewiątej porażki w tegorocznych rozgrywkach PlusLigi doznali w sobotę siatkarze Wkręt-metu AZS Częstochowa. Częstochowianie na razie na dobre zakotwiczyli na ostatnim miejscu w tabeli.