Markowa zagrywka: Atomowe wstrząsy
Zaczęło się niefortunnie, bo od wykupienia miejsca w najwyższej klasie rozgrywkowej. Od tego momentu, co jakiś czas, kibice są faszerowani wstrząsającymi informacjami z sopockiego klubu.
Klub, który powstał w 2008 roku, za cel stawiał sobie coroczny awans o kolejną klasę rozgrywkową. Wszystko szło zgodnie z planem, aż do momentu feralnego finału play-off o wtedy jeszcze PlusLigę Kobiet. Siatkarki EC Wybrzeże TPS Rumia po przegraniu pierwszych dwóch spotkań, w kolejnych trzech okazały się lepsze od sopocianek i to one wywalczyły awans.
Drużyna z Sopotu wykorzystała jednak problemy finansowe ekipy z Piły i wykupiła sobie miejsce wśród najlepszych w kraju. Na kibiców wykupienie sobie czegoś w sporcie działa jak płachta na byka i tak też było w tym przypadku. Trudno się zresztą komukolwiek dziwić. Przecież sport to rywalizacja a nie handel.
Sprawa zostałaby z czasem zapewne zapomniana, sami włodarze sopockiego klubu zadbali jednak o to, by tak się nie stało. Po znakomitym premierowym sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej, zakończonym zdobyciem wicemistrzostwa Polski, drużyna Atomu Trefl Sopot została przed rozgrywkami 2011/2012 wzmocniona takimi siatkarkami jak Małgorzata Kożuch, Corina Ssuschke-Voigt, Alisha Glass czy Megan Hodge. Efekt piorunujący, bo w kolejnych rozgrywkach Atomówki sięgnęły po złoty medal. Szkoda tylko, że była to zasługa tylko i wyłącznie determinacji i profesjonalizmu sztabu szkoleniowego oraz zawodniczek reprezentujących wtedy klub z Sopotu, bo na pewno nie osób zarządzających Atomem.
W trakcie wspomnianego sezonu, z obozu zespołu z Wybrzeża docierały niepokojące wieści o zaległościach finansowych wobec siatkarek. W kilku przypadkach skończyło się to przedwczesnym wyjazdem zawodniczek z Polski, bądź też, w przypadku Doroty Świeniewicz, przedwczesnym zakończeniem sportowej kariery. Nasza najlepsza zawodniczka sprzed lat "zapewne" marzyła o takim właśnie pożegnaniu z czynnym uprawianiem siatkówki. W grudniu 2011 roku również prezes Konrad Piechocki "zwinął żagle", a wraz z nim klub opuścił Grzegorz Stawinoga.
Nowym prezesem został Tomasz Słodkowski, wstrząsające wieści z Sopotu jednak nie ustały. Po zdobyciu mistrzostwa Polski, zespół Atomu zupełnie się rozpadł. Największe gwiazdy rozjechały się po Europie, a i włoski sztab szkoleniowy zrezygnował z wdychania jodu znad Bałtyku.
Do nowego sezonu drużyna z Sopotu przystąpiła w mocno zmienionym zestawieniu i nie oszukujmy się, był to skład znacznie słabszy od poprzedniego. Budowę nowej potęgi Atomu powierzono trenerowi z ogromnym doświadczeniem i zasługami, Jerzemu Matlakowi. Były selekcjoner naszej kadry, mimo bardzo dobrych wyników, nie nacieszył się długo stanowiskiem trenera Atomówek, bo został pozbawiony pracy ze względu na rosnącą niedyspozycyjność i brak informowania o niej. Tak przynajmniej twierdzi prezes Atomu. Jerzy Matlak jest nieco innego zdania, zaś dla kibiców jest to kolejny wstrząs, którego epicentrum znajduje się w Sopocie.
Życzę tej drużynie jak najlepiej, bo wniosła do naszej ligi sporo ożywienia. Przykro jednak, iż mimo znakomitych wyników sportowych, jesteśmy torpedowani przez negatywne doniesienia z Sopotu. Jest ich zbyt dużo, jak na zaledwie czteroletnie istnienie klubu. Oby kolejny wstrząs nie spowodował tsunami, bo nikt w Polsce nie wybaczy zarządowi Atomu zniszczenia dobra narodowego, jakim bez wątpienia jest sopockie molo.
Marek Knopik
Jeżeli chcesz być na bieżąco ze sportem, zapisz się na codzienną porcję najważniejszych newsów. Skorzystaj z naszego chatbota, klikając TUTAJ.
-
gerth Zgłoś komentarz
Dobrże że Matlaka wyautowali. Teraz kolej na drugiego chłopka-roztropka: Serwińskiego. -
Wally Zgłoś komentarz
Sopockie molo? Co ma piernik do wiatraka! -
maro Zgłoś komentarz
trochę i nie bedzie tam chciał nikt grać ani trenować tego zespołu