Wicemistrz Polski wywiózł w piątek trzy punkty z Olsztyna, a gospodarzom z Indykpoul AZS-u udało się wygrać tylko jednego seta. To i tak sukces, bo przez większość meczu nic nie wskazywało na taki obrót sprawy, a tę partię udało się wydrzeć dopiero w samej końcówce. - Wyszliśmy bardzo skoncentrowani na to spotkanie, a po dwóch wygranych setach wdarło się lekkie rozluźnienie - tłumaczył libero Skry Paweł Zatorski. - Daliśmy olsztynianim chęć do walki i to od razu przełożyło się na porażkę. Na szczęście wygraliśmy za trzy punkty.
Skra kontrolowała przebieg meczu, ale straciła czujność pod koniec trzeciego seta, co natychmiast wykorzystali Akademicy. Kilka prostych błędów w przyjęciu, podbite ataki i w efekcie kibice mogli się cieszyć z czwartej partii. - Słabsza końcówka w naszym wykonaniu wykorzystana przez AZS, niesiony dopingiem licznie zgromadzonych kibiców - ocenił Zatorski. - Myślę, że właśnie dla nich dobrze, że ten kolejny set był. My się cieszymy z trzech punktów, bo wiemy jak ciężko tutaj się gra. Widzimy to po wynikach z poszczególnych spotkań z mocnymi rywalami, którym AZS prawie zawsze urywa punkty.
Skra w tym sezonie przeżywa spore zawirowania kadrowe, od przestawienia Mariusza Wlazłego na przyjęcie, poprzez rezygnację z dwóch zawodników, po zatrudnienie w trakcie sezonu Włocha Dante Boninfante i juniora Macieja Muzaja. Mimo to gra bełchatowian wygląda coraz lepiej, jakby nic sobie nie robili z tego, że w każdym meczu w wyjściowej szóstce są nieustanne zmiany i przeróżne konfiguracje w ustawieniach. Dla Zatorskiego nie ma w tym nic dziwnego. - To już taki moment sezonu, że wszyscy czujemy ten rytm meczowy. Jeśli kontuzje i choroby nie przeszkadzają to nawzajem się wspieramy. Przecież poznaliśmy się już z nowymi zawodnikami. Może poza młodym Maciejem Muzajem - uśmiechał się bełchatowski libero w rozmowie z naszym portalem. Rzeczywiście świeżo upieczony atakujący Skry został włączony do zespołu ledwie kilka dni wcześniej i od razu został wypuszczony w bój przez trenera Jacka Nawrockiego. Rozegrał całe spotkanie w Olsztynie. - Maciek jest po jednym treningu z ekipą, która wczoraj wróciła z Turcji - śmiał się Zatorski, ale w jego głosie brzmiało pełne uznanie dla młodszego kolegi. - Kiedy go zobaczyliśmy, już po jego pierwszym ataku na treningu wiedzieliśmy, że robi wrażenie. Na pewno ogromna przyszłość przed nim. Nic dziwnego, że dziś sobie poradził.
Teraz przed Skrą poważniejsze wyzwanie, bo w najbliższy piątek jedzie do jaskini lwa, czyli lidera z Kędzierzyna. - Jest taki moment sezonu, kiedy zespoły mają różne priorytety. My walczymy praktycznie na każdym możliwym froncie. Przykładamy się do każdego spotkania i cieszymy się, że rzadko już nam się przytrafiają jakieś większe wpadki. Ale musimy być czujni, bo rywale nie śpią - przyznał Zatorski, sygnalizując, że jego zespół ma ochotę już za tydzień po meczu z ZAKSĄ wskoczyć na fotel lidera PlusLigi.