Robert Prygiel: Droga, którą obrali czestochowscy działacze jest słuszna

Mecz złotych siatkarzy AZS-u Częstochowa rozegrany w minioną sobotę wskrzesił ducha lat dziewięćdziesiątych, gdy zespół brylował na ligowych parkietach. Zawodnicy z sentymentem wracali do przeszłości.

Na parkiecie swoich sił spróbowali zawodnicy, którzy w 1990 i 1999 roku w barwach częstochowskiego klubu sięgnęli po medale z najcenniejszego kruszcu. Choć spotkanie traktowane było z przymrużeniem oka, nie zabrakło ciekawych wymian i walki z obu stron. Uczestnicy podkreślali jednak samą ideę i możliwość spotkania w takim gronie po wielu latach przerwy. - Na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat AZS to chyba najbardziej utytułowany klub w Polsce. Wychował on wielu reprezentantów Polski i znakomitych siatkarzy. Takie spotkania są fajnym pomysłem i cieszę się, że do nich dochodzi - mówił Robert Prygiel, który pod Jasną Górą występował w latach 1995-1997. W tym czasie zapisał na swoim koncie złoty i brązowy medal mistrzostw Polski.

W ciągu złotej dekady klubu nie było praktycznie sezonu, w którym Akademicy nie zapisywaliby w swoim dorobku jakiegoś trofeum. Niekiedy nawet srebrne krążki przyjmowane były wśród kibiców z mieszanymi uczuciami. Dla Prygla gra w Częstochowie była startem w dorosłą siatkówkę i mimo wielu trudów wspomina ten okres z wielkim sentymentem. - Grałem tutaj dwa lata i był to dla mnie akurat ciężki okres. Był to mój pierwszy wyjazd z domu i jako jedynak zostałem oderwany od rodziców. Trafiłem na życzliwe środowisko i miłych ludzi w klubie, a przede wszystkim bardzo młodą i głodną sukcesów drużynę. Byliśmy praktycznie całą reprezentacją Polski juniorów starszych i to mi osobiście bardzo pomogło. To były bardzo miłe dwa lata poparte dużym sukcesem, bo zdobyliśmy mistrzostwo Polski. Rodziło się to w ogromnych bólach, bo oczekiwania były ogromne, jak dla takich młodych chłopców. Cały sezon graliśmy pod presją, ale wytrzymaliśmy to. Myślę, że umocniło nas to na przyszłość - wspomina były reprezentant Polski.

Obecnie Robert Prygiel dzieli obowiązki zawodnika z funkcją drugiego trenera w zespole Czarnych Radom. 38-latek z boku patrzy na to, co dzieje się obecnie w częstochowskim klubie. Sam jednak chwali podejście działaczy i uważa, że sięgnięcie po młodzież z pewnością zaprocentuje w przyszłości. - Jakiś kryzys na pewno dopadł klub z Częstochowy, ale myślę, że droga, którą obrali działacze jest jak najbardziej słuszna. Zresztą w swoim obecnym klubie Czarnych Radom podjęliśmy podobną strategie działania. Związane jest to z tym, że stawiamy na młodych polskich zawodników. Głównie swoich wychowanków. To ma przyszłość. Opieranie się na zawodnikach zagranicznych, płacenie im dużych pieniędzy i trzymanie w klubie przez osiem, czy dziesięć miesięcy moim zdaniem w dobie kryzysu nie jest dobrym rozwiązaniem. Na razie widać, ze częstochowianie odstają trochę poziomem od innych drużyn w PlusLidze, ale grają coraz lepiej. Uważam, ze pod koniec rozgrywek będą się już dużo lepiej prezentować. Ci młodzi gracze wiele na tym skorzystają, bo w innych klubach nie mieliby możliwości gry na takim poziomie. W Częstochowie mają to umożliwione - kończy Robert Prygiel.

Dawni bohaterowie AZS-u Częstochowa znów zaprezentowali się na parkiecie
Dawni bohaterowie AZS-u Częstochowa znów zaprezentowali się na parkiecie
Komentarze (0)