Do starcia z kieleckim Effectorem AZS Politechnika Warszawska przystąpiła bez dwóch podstawowych zawodników: Krzysztofa Wierzbowskiego oraz Macieja Zajdera, którzy obecnie zmagają się z urazami. To jednak nie koniec personalnych problemów Inżynierów - Jakub Bednaruk w sobotnim meczu miał do dyspozycji zaledwie 10 zawodników. W zupełnie innej sytuacji był Dariusz Daszkiewicz.
Nic zatem dziwnego, że goście postanowili od początku walczyć o jak najwięcej wykorzystując słabości przeciwnika. Dlatego też cała pierwsza partia przebiegała pod dyktando Effectora, w czym główne role odgrywali Adrian Staszewski i Armando Danger. Na wyczyny swoich podopiecznych niezwykle emocjonalnie reagował Bednaruk, który w końcówce usiłował wytrącić kielczan z rytmu poprzez przerwy na żądanie. Zabiegi te nie odniosły jednak pożądanego efektu, skutkiem czego to siatkarze Effectora objęli prowadzenie w meczu.
Nerwowa i szarpana była znaczna część drugiej partii. Tym razem jednak role się odwróciły i to gospodarze starali się prowadzić grę. Jedynie w połowie seta władzę na boisku na chwilę odzyskali kielczanie (15:14). Wtedy też Dariusz Daszkiewicz desygnował do gry Grzegorza Pająka i Tomasza Józefackiego, jednak nie zagościli oni zbyt długo na placu gry, a w tym czasie Inżynierowie odskoczyli na trzy oczka (18:15). Gorąco jeszcze zrobiło się w samej końcówce, kiedy to zawodnicy Effectora doprowadzili do wyrównania (21:21). To było ich ostatnie słowo w drugiej odsłonie - od tego momentu punktowali tylko gospodarze.
Grzegorz Szymański show - tak w wielkim skrócie można opisać przebieg wydarzeń trzeciego seta. Atakujący Inżynierów świetnie rozpoczął kolejną partię, dzięki czemu jego drużyna szybko objęła prowadzenie 4:1. Stołeczni siatkarze grali coraz pewniej, popełniając mniej błędów niż w poprzednich dwóch odsłonach, a przewaga, jaką wypracowali nad Effectorem, systematycznie rosła. W kulminacyjnym momencie AZS PW prowadziła siedmioma punktami (19:12) i tego dystansu przyjezdni już nie zmniejszyli.
Za to po przerwie w zawodników kieleckiego zespołu wstąpiły nowe siły. Dariusz Daszkiewicz postanowił, że od początku czwartej partii zagrają Grzegorz Pająk i Tomasz Józefacki. Decyzja szkoleniowca Effectora okazała się dobra i jego podopieczni szybko zaczęli wypracowywać przewagę nad gospodarzami (10:5). Jakub Bednaruk usiłował zmienić coś w grze Inżynierów i na parkiet wysłał Macieja Olenderka, Maksymiliana Szulekę oraz Nemanję Stefanovicia, jednak te ostatnie zmiany miały już bardziej na celu danie chwili oddechu zawodnikom przed tie-breakiem.
Finałowa odsłona była swoistą wymianą ciosów do czasu zmiany stron: wówczas zadyszkę złapali Inżynierowie. Kilka niemrawych akcji zostało przeplecione lepszymi, w samej końcówce to jednak przyjezdni byli lepsi o dwie piłki i cieszyli się z kolejnego, trzeciego już, zwycięskiego tie-breaka.
AZS Politechnika Warszawska - Effector Kielce 2:3 (20:25, 25:21, 25:18, 20:25, 13:15)
AZS PW: Drzyzga, Nowak, Pawliński, Szymański, Dryja, Siezieniewski, Potera (libero) oraz Olenderek, Szuleka, Stefanović.
Effector: Kozłowski, Staszewski, Kokociński, Danger, Penczew, Zniszczoł, Milczarek (libero) oraz Pająk, Józefacki.
MVP: Miłosz Zniszczoł (Effector).