Dominika Baran: Rewanż z Politechniką trwał przysłowiową godzinę z prysznicem. Spodziewaliście się tak łatwego zwycięstwa w Warszawie?
Dawid Konarski: Na pewno nie. Przyjechaliśmy tutaj z nastawieniem, że jesteśmy w stanie odrobić stratę z Bydgoszczy i to się udało. W pierwszym secie się na to nie zanosiło, bo przegrywaliśmy na pierwszej przerwie technicznej 5:8, a nasza gra wyglądała średnio. Potem jednak w jednym ustawieniu, przy zagrywce Stephane'a [Antigi - przyp. red.], udało się nadrobić dystans i do końca tej partii już nie oddaliśmy prowadzenia. Pozostałe odsłony wyglądały już dla nas bardzo pozytywnie, bo prowadziliśmy od początku i pokazaliśmy swoją przewagę. Nie ukrywam, że cieszymy się z tego zwycięstwa, jesteśmy w finałowej czwórce.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Nie macie jednak zbyt wiele czasu na odpoczynek, bo przed wami kolejne ważne mecze.
- Zgadza się, przed nami niezwykle istotne spotkanie ze Skrą u siebie. Potem trzeba odpocząć, potrenować i spróbować sił w Pucharze Polski. Może uda się tam coś zwojować.
Jak podchodzicie do turnieju finałowego w Częstochowie? Wyznaczacie sobie konkretny cel czy raczej nie pompujecie niepotrzebnie oczekiwań?
- Myślę, że każdy z finalistów chce ten puchar wygrać. To są tylko dwa mecze, nie gra się żadnych rewanżów, dlatego wszyscy mamy po 25 procent szans. Delecta też nie stoi na straconej pozycji. Gramy z Resovią, więc będziemy mieli okazję zrewanżować się za porażkę w lidze do zera. Zobaczymy, jak to się ułoży, natomiast sam turniej zapowiada się emocjonująco. Nowa, ładna hala, zapewne wielu kibiców i cztery drużyny, które są w stanie zaprezentować grę na wysokim poziomie.
Okazuje się, że nikomu spoza piątki dominatorów PlusLigi nie udało się sprawić niespodzianki i awansować do finału Pucharu Polski. Czy to oznacza, że dolna część tabeli nie jest jeszcze na tyle silna, by zagrozić najlepszym?
- Ciężko powiedzieć. Te zespoły zajmowały po pierwszej fazie rundy zasadniczej cztery pierwsze miejsca w tabeli PlusLigi i one też awansowały do finału z Częstochowie. Natomiast każda para ćwierćfinałowa miała swojego faworyta i żaden z nich nie zawiódł. Wprawdzie nie wiem, jaki jest wynik Jastrzębskiego ze Skrą [rozmowa prowadzona przed zakończeniem tego spotkania; Jastrzębski wygrał 3:0 - przyp.red.], ale w pozostałych spotkaniach wyniki były zbieżne z przewidywaniami. My także, teoretycznie, byliśmy faworytem meczu z Politechniką. U nas przegraliśmy 1:3, ale ciągle ratowały nas małe punkty, bo mieliśmy korzystniejsze ratio. Nawet, gdybyśmy ulegli w jednej partii, nic by to nas nie kosztowało. Udało się jednak zwyciężyć w trzech setach, dzięki czemu zaoszczędziliśmy trochę sił. Za trzy dni przecież już kolejny mecz, a potem wyjeżdżamy do Niemiec [Delecta zagra z Moerser SC w Challenge Cup - przyp.red.]. W styczniu zrobiło się gęsto od grania.
A to dopiero początek. Czujecie już zmęczenie?
- Na pewno gdzieś się to odkłada w mięśniach. Mieliśmy trochę wolnego w święta, ale tylko trzy dni i znów trzeba było wrócić do gry. Jest ciężko, szczególnie, że mamy sezon grypy i przeziębień. Nas to też nie omija i właściwie wszyscy musimy to przeżyć. Często na treningach nie ma dwóch, a czasem trzech lub czterech zawodników, więc nie jest łatwo tak ćwiczyć. Nie dajemy się jednak chorobie, trzymamy się razem, a na szczęście powoli opuszczają nas poważniejsze kontuzje. Wraca Tomek Wieczorek, więc jesteśmy już prawie w komplecie. I oby tak było do końca sezonu.
Ostatnie dwa mecze przegraliście, w Warszawie z kolei pokazaliście naprawdę dobrą grę. Czy jednak po spotkaniu z osłabioną Politechniką można ocenić waszą aktualną formę?
- Nie można tego jednoznacznie stwierdzić. Mogę powiedzieć, że zagraliśmy dobre spotkanie, w przeciwieństwie do tego, co pokazaliśmy w Rzeszowie. Wprawdzie tam sety, oprócz drugiego, były na przewagi, jednak ogólnie zaprezentowaliśmy się słabo. Myślę, że jeżeli z Resovią zagralibyśmy tak, jak z Politechniką, to moglibyśmy wywieźć stamtąd jakieś punkty. Jednak to już historia. Ulegliśmy do zera, dziś wygrywamy bez straty seta. Do meczu ze Skrą podejdziemy w pełni zmobilizowani, żeby wywalczyć cenne oczka.
Brylowaliście w obronie. To był klucz do zwycięstwa?
- Rzeczywiście, obrona była w tym spotkaniu naszym atutem, jednak dobrze zagraliśmy też w bloku i w zagrywce. Politechnika ma swoje problemy kadrowe i gdy jakiś przyjmujący sobie nie radził, musiał zastąpić go drugi libero, więc automatycznie tracili jedną opcję w ataku. Musieliśmy to wykorzystać i zrobiliśmy swoje. Cieszy fakt, że podbiliśmy dużo piłek i mam nadzieję, że taka defensywa zostanie z nami już do końca sezonu.