Jeszcze do 20 punktu w pierwszym secie pojedynku z Mineralnymi bielszczanki prezentowały się poprawnie i toczyły wyrównany bój z rywalkami. Do wygrania seta, który mógłby tchnąć wiarę w gospodynie zabrakło niewiele.
- Na pewno był do wygrania, ale taki jest sport. Dopóki 25 punkt nie padnie, niczego nie można być pewnym. Tak było w tym spotkaniu. Na pewno jesteśmy wkurzone, bo udało nam się zbudować dużą przewagę z takim mocnym zespołem, ale nie potrafiłyśmy postawić kropki nad i - przyznała Ewelina Sieczka w rozmowie z naszym portalem.
Czy konieczność rozgrywania trudnych pojedynków w niewielkim odstępie czasu ma wpływ na słabszą dyspozycję Aluprofu? - Jesteśmy troszeczkę podmęczone. Gramy właściwie środa-sobota, cały czas telewizja nam przyspiesza jeszcze te mecze. Czasu na regenerację jest naprawdę mało. Nie możemy jednak wszystkiego zrzucać na ten fakt. Od jakiegoś czasu nie potrafimy od pierwszej do ostatniej minuty zagrać skoncentrowane na sto procent. Tu leży przyczyna naszych porażek - analizowała przyjmująca.
Sieczka przyznaje, iż atmosfera wokół zespołu, który przegrywa kolejne mecze, zwykle jest gorąca. - Te nasze mecze ostatnio tak wyglądają, że nie cieszymy się od pierwszej do ostatniej minuty, nie jesteśmy skoncentrowane. Nie wiem, z czego to wynika. Jest też tak, że jak się przegrywa, to od razu dookoła robi się szum. Jak wygrywałyśmy, to wszyscy w nas widzieli już mistrzynie Polski. Teraz mówią, że będziemy wlec się w ogonie tabeli. Tak to zawsze jest. Na pewno nikt z nas nie lubi przegrywać, nie po to wylewamy pot na treningach, żeby ponosić porażki. Dla nas też to jest deprymujące - zaznacza Sieczka.
Przed bielszczankami pozostaje już tylko rywalizacja w lidze, gdzie w kolejnym starciu zmierzą się z teoretycznie tylko słabszą Siódemką Legionovią. - I Tauron MKS, i Muszynianka wygrały w Legionowie ledwo 3:2, więc ciężko powiedzieć, że będzie luźniejszy mecz. Wręcz przeciwnie. Będziemy musiały zagrać chyba na 110 procent - kończy Sieczka.