Błażej Podleśny w ostatnich dniach rywalizował w Polsce. We wtorek, 19 listopada jego Maccabi Tel Awiw zmierzyło się z Bogdanka LUK-iem Lublin w Pucharze Challenge i przegrało 0:3. Dzień później, także w naszym kraju, odbył się rewanż, który zakończył się identycznym wynikiem.
Polski rozgrywający zdecydował się na transfer do klubu mimo konfliktu izraelsko-palestyńskiego. W rozmowie z Weszło przyznał, że medialne informacje w tej sprawie nie są do końca prawdziwe.
- Zadzwoniłem do Izraelczyka, z którym kiedyś grałem. Powiedział, że nie ma się czego obawiać, w Tel Awiwie jest bezpiecznie, a jeżeli coś się dzieje, to na północy kraju, gdzie atakuje Hezbollah. Później skontaktowałem się z moim kolegą-siatkarzem, Konradem Formelą, którego narzeczona jest z Izraela i on często przebywa tam w okresie wakacyjnym. Powiedział to samo, że generalnie nie ma się czego obawiać. Od nich obu usłyszałem, że sytuacja nie jest tak drastyczna, jak opisują to w mediach - wyznał siatkarz.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
Zresztą dla Podleśnego przy okazji transferu do Maccabi najważniejszy był aspekt sportowy. Właśnie tym kierował się przy wyborze nowego klubu, wobec czego przenosiny do Izraela były jedną z opcji, na którą się ostatecznie zdecydował.
Jednak początki 29-latka w nowym klubie nie były idealne. - Obecnie czuję się bezpiecznie, a gdybym się tak nie czuł, wróciłbym do Polski. Na początku były obawy, jak zaczęły wyć syreny, ale teraz już jest spokojnie i sytuacja się klaruje - wyznał dodając, że myśli o powrocie do naszego kraju z uwagi na to, iż jego partnerka przebywa w Katowicach.
W przypadku bezpieczeństwa mocno dba o nie samo Maccabi. Polski rozgrywający opisał, że każdy wyjazd drużyny ma miejsce z ochroną, a pokoje hotelowe oraz autobusy są dokładnie sprawdzane przed każdą podróżą i treningiem.
Jeżeli chodzi o rywalizację LUK-u z Maccabi, to izraelski klub był skazany na porażkę. Sytuacja społeczno-polityczna sprawiła, że przyjezdni udali się do Polski w osłabieniu. Wizy nie otrzymał Rosjanin Aleksandr Safonow, mimo że sprawa szła przez ministerstwa sportu oraz spraw zagranicznych.
Podleśny przypomniał również o jednej z sytuacji, która miała miejsce w tamtym kraju. - Na początku października tego roku Iran wystrzelił ponad 200 rakiet w stronę Izraela. Mieliśmy akurat grać sparing, czekaliśmy w szatni. (...) Nagle zawyła syrena, więc poszliśmy do bunkra i tam oglądaliśmy wiadomości.
Po tym incydencie serbski przyjmujący Maccabi Nikola Zugić zrezygnował i wrócił do kraju. Takie same myśli miał wówczas Podleśny, ale zdecydował się zostać i mimo że syreny nadal wyją, to jego zdaniem sytuacja się unormowała.