W środę PGE Skra Bełchatów w fatalnym stylu odpadła z Ligi Mistrzów. Przed rewanżowym spotkaniem z Arkasem Izmir mało kto mógł zakładać taki scenariusz. Ekipa wicemistrzów Polski spodziewała się jednak trudnej przeprawy. - Oczekiwaliśmy ciężkiego meczu i nie pomyliliśmy się. Mieliśmy świadomość, że Arkas będzie walczyć do końca. Moi zawodnicy pozostawili na parkiecie serce, ale jak się okazało to nie wystarczyło - przyznał cytowany przez oficjalny portal internetowy CEV szkoleniowiec bełchatowian Jacek Nawrocki. - Arkasowi trzeba oddać, ze zagrał kapitalnie. Dlatego punkty zdobywane indywidualnymi zagraniami tak szybko uciekały - dodał w rozmowie z serwisem HaloŁódź.pl.
Trudno jednak zakładać, że w rywalizacji z ekipą z Turcji Skrze zabrakło umiejętności. Od początku sezonu zmorą bełchatowian są kontuzje. Tak doświadczony zespół, posiadający w swoich szeregach niemal samych kadrowiczów, nie powinien jednak tak często schodzić z boiska pokonany. Wicemistrz zmaga się najwyraźniej również z innymi problemami. Dość enigmatycznie wspomina o tym sam trener PGE Skry. - Można mówić o niefarcie, bo przecież wystarczyło, żeby kilka piłek ułożyło się inaczej. Myślę jednak, że zemściły się kłopoty kadrowe i brak dobrego przygotowania - od kilku tygodni nie trenowaliśmy w pełnym składzie z powodów zdrowotnych i innych, o których w tej chwili wolałbym nie mówić. Zespół, który nie jest dobrze przygotowany, traci pewność siebie - zdradził serwisowi HaloŁódź.pl Nawrocki.
Jakie sekrety skrywa bełchatowska szatnia? Nie od dziś wiadomo, że z przekwalifikowania na przyjmującego nie jest zachwycony Mariusz Wlazły. Ciekawe, jak on i koledzy radzą sobie w swoim gronie z serią porażek, jakiej w Bełchatowie nikt chyba nie pamięta.
Siatkarze Skry na pewno nie grają na miarę swoich możliwości. Często w trakcie meczów, kiedy nie udaje im się wygrać minimalnym nakładem sił, po prostu odpuszczają (znamienne, że spora część ich porażek zaczyna się od prowadzenia 2:0 i oddania pola w trzeciej partii). Plejada gwiazd ze wspomnianym Wlazłym, ale także Michałem Winiarskim czy Danielem Plińskim w składzie najwidoczniej nie chce już chyba umierać za... Właśnie, za co? Za grupę ludzi, klub, a może trenera?
Skoro szkoleniowiec na siłę unieszczęśliwia kapitana zespołu, to mając nawet najlepsze intencje powinien mieć świadomość, że jest to ruch bardzo ryzykowny. Relacje z pozostałymi zawodnikami też nie muszą układać się najlepiej. "Winiar" jeszcze w weekend miał nadzieję, że w meczu z Arkasem w ogóle nie zagra. Mało tego, doświadczony przyjmujący dopiero w poniedziałek miał zacząć skakać na treningach. Nikt nie powinien się więc dziwić, że dwa dni później siatkarz ten próbując ratować z opresji kolegów, większość zagrywek posyłał w siatkę. On w tym meczu nie powinien w ogóle wystąpić! Nie byłoby pewnie tego problemu, gdy w zespole został Yosleyder Cala, który jednak nie umiał dogadać się z... Jackiem Nawrockim.
Oczywiście szkoleniowiec nie może ponosić odpowiedzialności za wszystko. To nie on decyduje o stanie klubowej kasy, więc i w polityce transferowej klubu pewnie aż tak wiele, jak niektórym się wydaje, do powiedzenia nie ma. Musi sobie radzić z kadrą taką jaką ma. Niestety na tym polu nie jest chyba najlepiej. Coraz częściej roszady dokonywane przez Nawrockiego wydają się mocno chaotyczne. Rzadko poprawiają obraz gry, zwykle go pogarszając. Nie ułatwia to zadania rozgrywającym, którzy nie dość, że co chwila dogrywać muszą komuś innemu, to jeszcze wzrok ich ukradkiem ucieka w stronę ławki rezerwowych, wyglądając swojego zmiennika z tabliczką w ręku...
Dobry szkoleniowiec robi różnicę. Pokazuje to chociażby pierwszy z brzegu przykład Glenna Hoaga, który do Arkasu ściągnął pół prowadzonej przez siebie reprezentacji Kanady (z całym szacunkiem dla graczy spod znaku klonowego liścia, w światowej hierarchii są to najwyżej solidni średniacy), dorzucił do tego skutecznego atakującego z dalekiej Kolumbii i, rywalizując na co dzień w przeciętnej lidze tureckiej, stworzył team, który drugi raz z rzędu znalazł się w najlepszej szóstce Ligi Mistrzów.
Nawrockiemu została ostatnia szansa na udowodnienie, że na swoim fachu się zna. Przegrał w tym sezonie już niemal wszystko. Teraz pora na decydujące rozstrzygnięcia w PlusLidze. Brak medalu może dopełnić upadku Skry.
Ryba psuje się od głowy, a pszczoła?
Marcin Olczyk
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!