Najwyższy czas na rewanż i udowodnienie, że wpadka w Moskwie oraz późniejsze, w Tallinnie i Lidze Światowej 2008 były wyłącznie dziełem przypadku.
Polska o awans do mistrzostw Europy 2009 walczyła w grupie F, z Estonią, Węgrami i Czarnogórą. Pierwszy turniej w Olsztynie, w ramach Memoriału Huberta Jerzego Wagnera zapowiadał pogrom rywali i bezsprzeczną dominację wicemistrzów świata z Japonii. Trzy razy po 3:0 dla Polaków i pewne prowadzenie przed rewanżem w Tallinnie.
Tydzień później w Estonii nie było już tak kolorowo. Polscy siatkarze wprawili w osłupienie wszystkich, a przede wszystkim chyba samych siebie. Najpierw wymęczyli zwycięstwo nad Węgrami, a potem ulegli co najmniej dwie klasy niżej notowanym Czarnogórcom i Estończykom (po 2:3), fundując sobie i kibicom, dwa tygodnie po zakończeniu Igrzysk Olimpijskich, dodatkową acz wątpliwą atrakcję w postaci spotkań barażowych. - Mamy do odrobienia pracę domową, którą zawaliliśmy w maju - powiedział swoim podopiecznym Raul Lozano rozpoczynając zgrupowanie przed konfrontacją z Belgią.
Dla porządku należy dodać, że awans z grupy F uzyskała 50. wtedy w światowym rankingu (obecnie 52) Estonia.
Belgia próbowała wygrać bilet do Izmiru rywalizując w grupie D, ze Szwecją, Grecją i Wielką Brytanią. Siatkarze Claudio Gewehra zagrali bardzo dobrze obydwa turnieje kwalifikacyjne, przegrywając tylko jedno spotkanie, z Grecją.
W pierwszej części rywalizacji, przed własną publicznością zaliczyli komplet zwycięstw i do turnieju rewanżowego w greckiej Glyfadzie przystąpili z pozycji lidera. Nadmorski kurort nie okazał się jednak szczęśliwy dla Belgów, którzy już pierwszego dnia, przegrywając z gospodarzami 0:3, stracili premiowaną awansem do turnieju finałowego ME, pierwszą lokatę w grupie. Mimo iż pozostałe spotkania zwyciężyli zdecydowanie i zgromadzili taką samą ilość punktów, jak Grecy, o miejsce w tureckim czempionacie muszą walczyć w barażach. - Polska to wymagający rywal, ale nie składamy broni. Powalczymy o wyjazd do Turcji - skomentował krótko belgijski szkoleniowiec.
Niespełna trzy tygodnie po zakończeniu kwalifikacji w Tallinnie, biało - czerwoni zainaugurowali rozgrywki w Lidze Światowej, zakończone 27 lipca w Rio de Janeiro. Z Brazylii polecieli prosto do Pekinu, by walczyć o cel numer jeden ostatniego czterolecia - olimpijski medal. Trener Raul Lozano zapewniał, że zawodnicy są w doskonałej dyspozycji, a zdrowie dopisuje jak nigdy przedtem. Faktycznie, Polacy zagrali bardzo dobrze, choć nie rewelacyjnie. W meczu o przysłowiową pietruszkę ograli Rosjan, ale dwa dni później nie dali rady przetrzebionej kontuzjami Italii i igrzyska zakończyli na ćwierćfinałach.
Na tydzień przed pierwszym meczem barażowym o awans do mistrzostw Europy okazało się, że niemal cała wyjściowa szóstka kwalifikuje się bardziej do szpitala, niż do rywalizacji na boisku. Co więcej, kolejni siatkarze przyznawali, że już w Pekinie borykali się ze sporymi problemami zdrowotnymi i gdyby nie Voltaren, to większość z nich nie dograłaby zawodów do końca. Mariusz Wlazły ma złamany kciuk, Michał Winiarski poważne problemy z kręgosłupem, Paweł Zagumny kontuzję kolana, a Krzysztof Ignaczak jest po artroskopii. Żaden z tych zawodników na pewno nie zagra w pierwszym meczu z Belgią. Wydaje się też mało prawdopodobne, by któryś pojawił się tydzień później, w Kędzierzynie. Na domiar złego Sebastian Świderski skręcił staw skokowy. Na szczęście uraz nie jest na tyle groźny, by wyeliminować go z gry.
W czasie gdy Polacy okrążali glob rywalizując w Lidze Światowej, ciężko jednocześnie harując nad formą olimpijską, Belgowie mieli ponad miesięczne wakacje. Tamtejsza federacja zdecydowała, że do rozgrywek Ligi Europejskiej w tym roku desygnuje drużynę młodzieżową - tą samą, która kilka dni temu pokonała w Brnie polskich juniorów. Na to jednak nie przystały władze CEV i tym sposobem obydwie belgijskie ekipy miały dłuższy odpoczynek.
Przygotowania do baraży z Polską belgijscy siatkarze rozpoczęli niecałe trzy tygodnie przed pierwszą potyczką. Rozegrali sześć sparingów z Portugalią, wygrywając trzy. Mimo komfortowej sytuacji przed decydującym sprawdzianem sił, naszych rywali również dopadły problemy kadrowe. Kontuzji barku doznał ich najskuteczniejszy siatkarz Gert Van Walle i z dużą dozą prawdopodobieństwa nie wystąpi w obydwu pojedynkach. Młody siatkarz zgłosił się wprawdzie w poniedziałek na treningu, ale po kilku prostych ćwiczeniach zrezygnował, nie radząc sobie z silnym bólem. Kłopoty zdrowotne ma także drugi lider zespołu, Kristof Hoho. Tydzień temu złapał infekcję i wysoka temperatura wyeliminowała go na blisko tydzień z przygotowań. Do kolegów dołączył dopiero w piątek i w niedzielnym spotkaniu zagra praktycznie z marszu.
Belgowie najbardziej obawiają się Mariusz Wlazłego, który napsuł im krwi w Szombathely. Zapewne więc jego nieobecność doda im skrzydeł i pozwoli uwierzyć, że tak jak niespełna rok temu w Moskwie, są w stanie pokonać Polaków. Do rywalizacji przystąpią więc podwójnie zdeterminowani.
Nieporównywalnie większa powinna być jednak determinacja i motywacja biało - czerwonych. Spotkania barażowe z Belgią zdecydują o być albo nie być Polski na kolejnych mistrzostwach Europy. Zwycięstwa pomogą zatrzeć fatalne wrażenie po poprzednim czempionacie i nieudanym turnieju kwalifikacyjnym.
Najprawdopodobniej występy w Antwerpii i Kędzierzynie będą pożegnaniem Raula Lozano z polską reprezentacją. Dlatego też nasi kadrowicze zrobią wszystko, by naprawić to, co wcześniej zepsuli i godnie pożegnać szkoleniowca, z którym spędzili ponad trzy lata, przeżywając wiele niezapomnianych chwil i sukcesów, z wicemistrzostwem świata włącznie.
Polska - Belgia:
7 września, godz. 15.00 - Antwerpia
13 września, godz 15.00 - Kędzierzyn Koźle
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)