Mecz Gwiazd, spotkanie najlepszych siatkarzy rosyjskiej Superligi, rozgrywany jest w obecnej formie od 2005 roku i zwykle był traktowany przez zawodników biorących udział w przedsięwzięciu niezwykle serio: starcia drużyn Rosjan i obcokrajowców albo zespołów "Wschód" i "Zachód" były nie mniej zacięte niż finał Ligi Mistrzów. W tym roku organizatorzy siatkarskiego święta i sami siatkarze poszli w nieco innym kierunku i zrezygnowali z walki na śmierć i życie na rzecz zabawy siatkówką, zupełnie tak, jak to miało miejsce w polskim Meczu Gwiazd z 2010 roku.
Przedsmakiem dobrej zabawy był rozgrywany w przeddzień samego spotkania "Kalejdoskop Gwiazd", czyli starcia czterech pięcioosobowych zespołów pod wodzą trenerów drużyn Maksima Michajłowa i Siergiej Tietiuchin oraz konkursy na najszybszą zagrywkę i najefektowniejszy atak (w pierwszym zwyciężył Paweł Moroz z wynikiem 122 km/h, w drugim triumfował Dmitrij Muserski).
Jednak najciekawsze zostawiono na sam wielki mecz. Zgromadzeni w hali "Przyjaźń" kibice nagradzali brawami niekonwencjonalne zagrania, takie jak np. atak libero Aleksieja Werbowa czy punkt zdobyty... nogą przez Bartosz Kurka. Swoje pięć minut mieli też szkoleniowcy obu zespołów: Władimir Alekno został niespodziewanie oddelegowany na zagrywkę i dobrze wywiązał się ze swojego zadania, zaś Wadim Chamuckich wrócił na parkiet na jedną akcję na swoją dawną pozycję rozgrywającego i zaskoczył wszystkich w hali serią trzech "kiwek" z rzędu. Swoich sił w polu serwisowym próbował także trener Giennadij Szypulin; sędziowie po nieudanej próbie zagrywki dali szkoleniowcowi Lokomotiwu Biełgorod jeszcze jedną szansę, a ten odwdzięczył się doskonałą obroną ataku (która zaskoczyła przede wszystkim samego broniącego).
Jak oceniali taki format rozgrywek kapitanowie obu zespołów? - Postawiliśmy przede wszystkim na show. Wiele rzeczy, które wydarzyły się na boisku, nie mogłoby się powtórzyć podczas prawdziwego spotkania. Będziemy jeszcze myśleć nad różnymi sposobami na uczynienie Meczu Gwiazd jeszcze ciekawszym. Dziś zwyciężyła piękna siatkówka, nieważne, kto był zwycięzcą - komentował po spotkaniu lider zwycięskiej drużyny Maksim Michajłow, natomiast Tietiuchin cieszył się z... zakończenia meczu po czterech setach: - Próbowaliśmy wielu rzeczy po raz pierwszy. Myślę, że cztery rozegrane partie to w sam raz, pod koniec meczu zauważyłem, że część kibiców zaczęła ziewać. Myślę, że show sprawdził się, wszyscy byli w dobrych nastrojach i grali odważnie - uznał mistrz olimpijski z Londynu.