Półfinał między Tauronem MKS a Muszynianką Fakro był powtórką z ubiegłorocznego turnieju o Puchar Polski Kobiet w Radomiu. Wtedy zwyciężyły dąbrowianki, które później poszły za ciosem i odniosły triumf w całych rozgrywkach. Przed spotkaniem w Pile wszyscy zastanawiali się więc, czy historia zatoczy koło i czy podopiecznym Waldemara Kawki uda się powtórzyć sukces.
Nikt nie miał jednak wątpliwości, że po drugiej stronie siatki stoją zdobywczynie Pucharu CEV i to one są faworytkami spotkania. Przyznał to nawet w przedmeczowym wywiadzie trener Kawka: - Zdaję sobie sprawę, że to Muszynianka jest faworytem tego półfinału. Potrzebujemy 110 procent, by ją dzisiaj pokonać - przyznał szkoleniowiec i dodał obrazowo: - Muszą drzazgi z parkietu lecieć.
Dąbrowianki wzięły sobie jego słowa do serca, bo w ogóle zdawały się nie przejmować typami ekspertów. Wprawdzie do pierwszej przerwy technicznej przegrywały, ale nie pozwoliły rywalkom odjechać na więcej niż 2-3 punkty. Ubiegłoroczne triumfatorki imponowały dobrą organizacją gry i świetną defensywą. Frauke Dirickx korzystała ze wszystkich dostępnych opcji w ataku. Dzięki tym atutom Tauron wyszedł na prowadzenie 10:9 i systematycznie go powiększał (16:12 i 20:15).
I wtedy coś się zacięło. Tak, jakby ktoś odciął dąbrowiankom zasilanie. Muszynianki zdobyły 7 punktów z rzędu. Instynkt killera pozwolił im dopełnić dzieła zniszczenia w tym secie i Mineralne zwyciężyły do 23.
Na gwiazdy spotkania bezsprzecznie wyrastały obie libero. Paulina Maj i Krystyna Strasz wyczyniały cuda w obronie, co powodowało, że mecz naprawdę mógł się podobać. W dodatku w drugiej partii drużyny ciągle wymieniały się prowadzeniem, więc kibice - a ich ilość niestety nie przyprawiała o zawrót głowy - nie mogli przewidzieć, kto wyjdzie z tego seta z tarczą. W ekipie z Dąbrowy Górniczej dobrze do gry wprowadziła się Katarzyna Zaroślińska, która niejednokrotnie ratowała swój zespół w ofensywie. Jej skuteczność okazała się szczególnie bezcenna w samej końcówce, kiedy siatkarki Tauronu włączyły drugi bieg i doprowadziły do wyrównania stanu meczu.
Świetne zakończenie nie oznaczało jednak równie imponującego początku kolejnej odsłony. Zanim dąbrowianki zdążyły na dobre ulokować się na boisku, było 6:0 dla Muszynianek. Nieprzewidywalność - to jednak coś, co powoduje, że jedni kochają, a drudzy nienawidzą siatkówki w kobiecym wydaniu. Drużyna Tauronu szybko odrobiła pokaźne straty i to Bogdan Serwiński musiał po raz pierwszy w meczu sięgać po zmiany - na boisku pojawiły się niemal hurtem: Kinga Kasprzak, Anna Kaczmar, Helene Rousseaux i Katarzyna Gajgał-Anioł. To jednak nie zmysł szkoleniowy trenera Mineralnych, ale totalna niemoc podopiecznych Waldemara Kawki sprawiły, że ostatnie słowo w tym secie należało do Muszynianki.
Dąbrowianki szybko jednak zapomniały o kiepskiej końcówce tej partii i z wielką determinacją wkroczyły w czwartą odsłonę. Przez większą jej część obserwowaliśmy walkę punkt za punkt, ale po drugiej przerwie technicznej siatkarki Tauronu MKS zaczęły odjeżdżać. Różnica polegała jednak na tym, że tym razem nie dały już sobie odebrać pewnego niemal zwycięstwa i doprowadziły do tie-breaka.
A tego z kolei dąbrowianki zaczęły bardzo dobrze i utrzymywały przeciwniczki na bezpieczny, co najmniej dwupunktowy dystans. Emocji, także tych związanych z wideoweryfikacją bądź jej brakiem, było naprawdę sporo, a festiwal obron trwał w najlepsze. Trwająca ponad dwie i pół godziny bitwa była godna półfinału rozgrywek o Puchar Polski. Wojnę nerwów lepiej wytrzymały obrończynie tytułu i w finale będziemy świadkami takiego pojedynku, jak przed rokiem w Radomiu.
Tauron MKS Dąbrowa Górnicza - Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna - 3:2 (23:25, 25:20, 23:25, 25:21, 15:12)
Tauron MKS Dąbrowa Górnicza: Tokarska, Leys, Dirickx, Liniarska, Kaczor, Dirix, Skowrońska, Strasz (libero) oraz Zaroślińska, Staniucha-Szczurek
Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna: Serena, Popowić, Werblińska, Jagieło, Bednarek-Kasza, Dziękiewicz, Maj (libero) oraz Kasprzak, Kaczmar, Rousseaux, Gajgał-Anioł
MVP: Krystyna Strasz