Bogumiła Pyziołek: Siła nowego bodźca

Przyjmująca Impelu, rozradowana po sobotniej wygranej nad Tauron MKS, obiecała, że jej drużyna zrobi wszystko, by sprawić w Dąbrowie Górniczej jeszcze jedną niespodziankę.

[tag=2388]

Bogumiła Pyziołek[/tag] pojawiła się na parkiecie w połowie pierwszego seta, kiedy Tauron MKS Dąbrowa Górnicza po serii udanych serwisów objął po raz pierwszy prowadzenie w spotkaniu. Zmiana przyniosła efekt, bo ta partia zakończyła się zwycięstwem siatkarek Impelu Wrocław za sprawą ich opanowania w trudnych chwilach. Dwa kolejne sety to już popisowa postawa wrocławianek, jeszcze niedawno plasujących się w ogonie ligowej stawki. Załamane zdobywczynie Pucharu Polski po spotkaniu chyba nie wierzyły w końcowy wynik i w to, że pozwoliły rywalkom na tak wiele.

- Dziękuję za gratulacje w imieniu całego zespołu. Tak jak mówiłyśmy - chcemy sprawić jeszcze kilka niespodzianek i udowodnić, że ten zespół stać obecnie na wiele. Dziś (mecz odbył się w sobotę, 17 marca - przyp.red) nam się to udało i szczerze mówiąc, wierzyłam w to, że uda nam się tutaj wygrać, ale nie przypuszczałam, że odniesiemy zwycięstwo aż w trzech setach! A już chyba nikt nie myślał, że w trzecim secie uda nam się wygrać do jedenastu! - przyznała w rozmowie z naszym portalem siostra Anny Werblińskiej.

Pomeczowe komentarze przedstawicieli mediów nie pozostawiały wątpliwości: to wrocławski Impel w sobotę prezentował się jak niedawny zdobywca krajowego pucharu. - Bardzo się cieszę, że tak to wyglądało. W naszej ekipie świetnie zagrała cała szóstka, wydaje mi się, że kluczem do zwycięstwa była zagrywka i gra w bloku. Można powiedzieć, że tymi elementami siałyśmy spustoszenie w drużynie rywala. Wiadomo, że przy naszym dobrym serwisie ciężko mu było cokolwiek rozegrać, ponadto często zatrzymywałyśmy dąbrowianki blokiem, a nawet jeżeli nie, to działał u nas wyblok. I oczywiście rozegranie Mai! Pokazała dziś wysoką klasę - komplementowała swoją rozgrywającą Maję Ognjenović zawodniczka.

Trudno nie zauważyć, że odrodzenie się zawodniczek zespołu z Wrocławia po początkowych niepowodzeniach wiąże się z zatrudnieniem anonimowego w Polsce szkoleniowca, Norwega Tore Aleksandersena. - Nasz zespół najwidoczniej potrzebował jakiegoś impulsu, czegoś nowego. Nie można powiedzieć, że zmiana trenera nie przyniosła rezultatów. Przydał się nowy bodziec, nowa taktyka, inne metody treningowe... To zadziałało! Odbudowałyśmy się mentalnie i wierzymy, że możemy wygrywać, choć w ostatnich meczach czasem brakowało tej kropki nad i. Natomiast w tym meczu zrobiłyśmy wszystko, co w naszej mocy - powiedziała grająca we Wrocławiu od 2002 roku siatkarka.

Czy w drugim spotkaniu w hali Centrum drużyna z Dolnego Śląska postara się o kolejną niespodziankę? - Bardzo bym chciała i mam taką nadzieję. Na pewno będziemy walczyć i zrobimy wszystko, by pokonać zespół z Dąbrowy - zapewniła Pyziołek.

Komentarze (0)