Maciej Szeniawski: Walka o zaledwie piąte miejsce w PlusLidze to dla Skry absolutna nowość. Jak jest u was z motywacją na te ostatnie spotkania w tym sezonie?
Daniel Pliński: Rzeczywiście, na pewno jest to dla nas nowość. Niestety stało się tak, a nie inaczej i tym razem nie gramy w półfinale. Trzeba jednak pokazać pełen profesjonalizm i walczyć o to piąte miejsce, bo w tym momencie możemy wygrać tylko i wyłącznie tyle, a przez to awansować do europejskich pucharów. Jest nam na pewno przykro, że nie udało się nam więcej. Taki jest jednak sport.
Co według pana zadecydowało o tym, że sezon 2012/2013 nie ułożył się dla Skry zgodnie z waszymi oczekiwaniami?
- Są tego dwie przyczyny, bezpośrednio zresztą ze sobą powiązane. Po pierwsze, bardzo niskie miejsce po rundzie zasadniczej. Spowodowane to było jednak problemami zdrowotnymi, które od grudnia trapiły nas przez dwa i pół miesiąca. Co gorsza, kontuzje dopadły naszych kluczowych zawodników, wypadli Michał Winiarski i Aleksandar Atanasijević. Według mnie to jest właśnie ta druga przyczyna. Gdybyśmy bowiem byli wszyscy zdrowi, to znaleźlibyśmy się zdecydowanie wyżej w tabeli i w ćwierćfinale nie trafilibyśmy na Asseco Resovię Rzeszów.
A czy po części wpływu na nie najlepszy w waszym wykonaniu sezon nie miała przypadkiem polityka transferowa klubu?
- Nie, do grudnia, do czasu tych kontuzji, wszystko było w porządku. Graliśmy bardzo dobrą siatkówkę. Wszystko mieliśmy pod kontrolą. Później jednak kontuzji doznał Aleks, a następnie na siedem tygodni Michał, który miał problemy z plecami, z kostką, z grypą. Według mnie tylko to było przyczyną zajęcia po rundzie zasadniczej niskiego, piątego miejsca i trafienia na silnego rywala już w ćwierćfinale.
Po piątym meczu przeciwko Resovii miał pan ogromne pretensje do sędziów. Poniosły wówczas pana troszeczkę emocje czy też nadal uważa pan, że Skra została skrzywdzona?
- Gdyby patrzeć z perspektywy tylko tej jednej, kontrowersyjnej decyzji, to uważam, że nas skrzywdzili. W tamtej sytuacji ewidentnie nie było bloku. Trzeba jednak powiedzieć, że to nie sędziowie wygrali tego pamiętnego tie-breaka, lecz Resovia, która w najważniejszych momentach zaryzykowała, kończyła ważne piłki. My nie kończyliśmy, choć mieliśmy swoje szanse. Żal do sędziów mam tylko i wyłącznie o tę jedną piłkę. Zawsze powtarzam, że nie lubię, gdy nie ma bloku, a sędzia pokazuje, że jest. Taka sytuacja jest nie do wytłumaczenia, bo jak można widzieć coś, czego nie było? Jeżeli jest blok, a sędzia tego nie widzi, to ma do tego prawo. Ale w drugą stronę nie powinno się coś takiego zdarzać. Może gdyby nie tamta piłka, to gralibyśmy dalej? No nic, ciężko jest się pogodzić z tamtą porażką, ale tak jak już powiedziałem - sami nie wykorzystaliśmy swoich szans.
Śledząc portale społecznościowe podczas waszej rywalizacji z Resovią można było zauważyć, że zdecydowana większość osób trzymała kciuki za rzeszowian. W Gdańsku jednak bardzo długo rozdawał pan po meczu autografy, pozował do zdjęć. Jak to jest więc z tą modą na Skrę? Zmalała ona czy trwa dalej?
- Jest bardzo duża rzesza fanów, która nie lubi Skry Bełchatów. Jest to normalne. Z drugiej strony, w całej Polsce jest cała masa ludzi, którzy nam kibicują. Tak to już jest. Podobna sytuacja ma miejsce choćby w piłce nożnej. Jedni wolą Real Madryt, inni zaś Barcelonę. Myślę jednak że najlepiej to pytanie byłoby zadać prezesom wszystkich klubów PlusLigi. Oni najlepiej wiedzą, na które mecze sprzedaje się najwięcej biletów. Sale są zawsze zapełnione, kiedy gra właśnie Skra. My się z tego powodu oczywiście cieszymy i postaramy się nie zawieść naszych kibiców. W tym roku nam się to trochę nie udało. Przegraliśmy jednak po walce sportowej, nie poddaliśmy się.
Jaka przyszłość czeka pana zdaniem bełchatowską drużynę? Będziecie jeszcze w stanie ponownie wejść na szczyt?
- Myślę, że Skra już nie raz, nie dwa pokazywała, że w klubie panuje duży spokój i nikt nie robi nerwowych ruchów. Sądzę, że Bełchatów jeszcze wróci na miejsce, które mu się należy. Trzeba oczywiście walczyć o to na boisku, sportowo. Byłoby pięknie, gdybyśmy za rok grali w półfinale PlusLigi, na przykład z Gdańskiem. Tego wszystkim życzę.
Kilka godzin przed waszym pojedynkiem z Treflem w Rosji rozgrywany był turniej finałowy Ligi Mistrzów. Miał pan okazję śledzić te rozgrywki?
- W sobotę oglądałem dwa pierwsze sety pomiędzy Zenitem a Lokomotiwem. Później natomiast mieliśmy już trening i ruszaliśmy do Gdańska. Jeśli mam być jednak szczery i nie być w tym momencie dyplomatą, to w tym roku byłaby nieprawdopodobna szansa wygrać turniej finałowy. Niestety odpadliśmy wcześniej i skończyło się klapą. Uważam jednak, że nawet na tak ciężkim terenie rosyjskim, bylibyśmy w stanie coś ugrać.
Proszę jeszcze na koniec powiedzieć, kto według pana zdobędzie w tym sezonie mistrzostwo Polski?
- Z całego serca kibicuję Delekcie Bydgoszcz. Jest to drużyna bardzo dobrze poukładana. Panuje tam też fajna atmosfera. Naprawdę przyjemnie patrzy się na ich grę. Choć spośród tej czołowej czwórki nie mają wcale największego potencjału, to grają wyśmienitą siatkówkę. Dlatego też trzymam za nich kciuki. Głowa jednak podpowiada, że mistrzostwo zdobędzie Resovia. Rzeszowianie grali już bardzo trudne mecze, nikt wcześniej nie miał tak ciężkiej przeprawy jak oni. Są mocni psychicznie, mają mocny i wyrównany skład. To może się na koniec przydać.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
W meczach Resovii ze Skrą podobnie pisałeś nawet usiadłeś w sektorze kibiców z bełchatowa aby przegrali, nie udało ci się i mimo wszystko pisałeś nadal że Reska nic nie osiagnie ,litości człowieku ile razy musisz się zbłaźnić jeszcze aby ze wstydu się schować pod ziemię, bo o honorze to ci nie napiszę bo obce jest ci te słowo. Czytaj całość