Michał Biegun: Po przegranym finale Ligi Mistrzów z Iraklisem Saloniki w 2009 roku i krótkim pobycie w Kielcach sądziłeś, że dasz radę jeszcze wrócić do gry o najwyższe cele?
Marcus Nilsson: Zawsze czułem, że nadal mam potencjał, aby kolejny raz wyjść na finałowe spotkanie turnieju Final Four, ale z różnych - niekoniecznie sportowych - powodów nie byłem w stanie dojść do tego poziomu w ciągu ostatnich trzech lat.
Jak możesz opisać swój zespół? To jest trochę inna drużyna niż w przypadku innych rosyjskich zespołów, takich jak Zenit Kazań, który jest głównie oparty na gwiazdach siatkówki.
- Tak, to prawda. Nie mamy żadnych realnych supergwiazd światowej siatkówki, oprócz naszego rozgrywającego, Aleksandra Butko. On jest dla nas bardzo ważny, jego sposób gry i to, jak potrafi rozprowadzić wystawy umożliwia reszcie zespołu grę na bardzo wysokim poziomie. Siatkówka jest sportem drużynowym. Jeśli chcemy osiągnąć sukces musimy grać zespołowo, a nie opierać się na umiejętnościach pojedynczych graczy.
Co możesz powiedzieć o swojej współpracy z Andriejem Woronkowem? Obecnie jest jednym z głównych kandydatów do przejęcia męskiej reprezentacji Rosji.
- Woronkow odniósł wspaniałe sukcesy w tym klubie, odkąd do niego trafił. Co roku udaje mu się coś osiągnąć z tym zespołem. Teraz, gdy poprowadził nas do triumfu w Lidze Mistrzów nie dziwię się, że jego nazwisko jest tak często wymieniane w kontekście reprezentacji.
Jak się przygotowywaliście do turnieju Final Four w Omsku? Po fazie grupowej mogliście odpoczywać. Czy była to wasza przewaga nad resztą zespołów?
- Wydaje mi się, że z perspektywy położenia Nowosybirska była to nasza przewaga. Podróże z tak dalekiego krańca Rosji do Europy bywają bardzo uciążliwe.
Jak się czujesz teraz, po tygodniu od waszego wielkiego zwycięstwa? Świętowaliście w jakiś szczególny sposób?
- Czuję się wręcz kapitalnie! Owszem mieliśmy pewne drobne obchody, ale nie mogliśmy sobie pozwolić na jakieś huczne szaleństwa, bo wciąż walczymy w Suprlidze. Nie mamy ani chwili na relaks. Nasza gra wprawiła cały klub w niesamowicie radosne nastroje.
W finale, pomimo pięciosetowego pojedynku z Zenitem, prezentowaliście się bardzo dobrze. Jakie były wasze założenia w walce z Cuneo i zespołem z Kazania?
- Wiedzieliśmy, że w ostatnim meczu musimy zagrać bardzo agresywnie od samego początku. Aby wygrać Ligę Mistrzów musisz wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności. Nam się to udało, przez co pokonaliśmy zespoły teoretycznie lepsze od nas.
Jakie są twoje plany na przyszłość? Czy zamierzasz pozostać w Nowosybirsku?
- Obecnie skupiamy się na walce o mistrzostwo Rosji. A co do mnie, to jeszcze nad tym nie myślałem. Mam kontrakt do końca sezonu i jeszcze będzie czas na zastanowienie się nad przyszłością.
W swojej karierze grałeś już w Rosji, przez jeden sezon reprezentowałeś Dynamo Kaliningrad. Jak możesz opisać życie na Syberii?
- W rzeczywistości nie jest to aż tak złe, na jakie wygląda. Nowosybirsk jest jednym z największych miast w Rosji, więc znajduje się w nim wszystko to, czego potrzebujesz do życia. Jedynym problemem jest wszechobecny mróz, ale w tym roku miałem dużo szczęścia, gdyż temperatura była nieco wyższa niż normalnie.