Markowa zagrywka: Sensacyjny skład finału

Nie ważne jak zaczynasz, lecz jak kończysz. Ten sezon przyniósł nam kolejne potwierdzenia tej tezy. Doświadczyliśmy również sytuacji, która ma miejsce pierwszy raz od wprowadzenia fazy play-off.

Play-off po raz pierwszy rozstrzygał o podziale medali mistrzostw Polski panów w sezonie 2000/2001. Obecne rozgrywki są zatem trzynastymi, w których obowiązuje ten system. Po raz pierwszy zdarzyło się jednak, by zwycięzca rundy zasadniczej nie zagrał w wielkim finale. Doświadczyła tego bydgoska Delecta, dla której wygranie pierwszej części zmagań jest, jak do tej pory, największym sukcesem w historii występów tego klubu w rozgrywkach ligowych. Z tego względu skład finału można uznać za sensacyjny. Patrząc jednak, jakie drużyny w nim wystąpią, o przypadku mowy być nie może.

Najważniejsze w trwającym jeszcze sezonie jest hasło: nie ważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz. Podopieczni Piotra Makowskiego grali bardzo dobrze od pierwszej kolejki. Nie można również stwierdzić, że podczas półfinałowej batalii prezentowali się gorzej. Do ostatecznej rozgrywki jednak nie awansowali. Trafili bowiem na coraz lepiej dysponowaną drużynę Asseco Resovii Rzeszów, dodatkowo podbudowaną wyeliminowaniem bełchatowian w ćwierćfinale play-off. Obrońcy trofeum zaczęli sezon źle, lecz od pewnego czasu ich forma rośnie i kto wie, czy historia z poprzednich mistrzostw się nie powtórzy. Całkiem możliwe, że Andrzej Kowal znów uciszy swoich oponentów.

Rywalizacja drugiej pary półfinałowej również nas przekonuje, że dobry początek nie jest gwarantem sukcesu. Tyle, że w tym przypadku nie chodzi o wyniki całego sezonu, lecz bezpośrednich spotkań pomiędzy Jastrzębskim Węglem a ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle w walce o finał PlusLigi. Podopieczni Lorenzo Bernardiego zaczęli rewelacyjnie, bo od wygranej 3:0. W kolejnej potyczce w secie otwarcia swoich rywali wręcz zdemolowali, zwyciężając do 15. Nie zdołali tego jednak wykorzystać i po dwóch meczach w Jastrzębiu był remis 1:1. W Kędzierzynie-Koźlu sytuacja się powtórzyła, bo w trzecim spotkaniu jastrzębianie prowadzili już 2:0, by ostatecznie przegrać 2:3. W Wielki Piątek zawodnicy Daniela Castellaniego dopełnili formalności i całkiem zasłużenie zwycięsko zakończyli walkę o prawo gry o złoty medal.

W ostatecznej rozgrywce zobaczymy zatem ekipy z Rzeszowa i Kędzierzyna-Koźla, co wobec najsłabszego sezonu od lat zespołu Skry, dziwić nie może. Znów czekają nas ogromne emocje, których do tej pory nie brakowało i w finale też pewnie nie zabraknie. Oba kluby mają na swoim koncie pięć zdobytych tytułów mistrza Polski i każda z tych drużyn zrobi wszystko, by ten szósty zdobyć właśnie teraz.

Kibiców czeka zatem kolejna siatkarska uczta, bo nawet przy prowadzeniu jednej z drużyn 2:0 w meczach i 2:0 w setach, fani zespołu przegrywającego będą mieli nadzieję, że to jeszcze nie koniec. W myśl zasady, że nie ważne jak zaczynasz, lecz jak kończysz.

Marek Knopik

Źródło artykułu: