Kinga Popiołek: Nie mogę nie zacząć od pytania, jakie nurtuje naszych czytelników: co takiego ma w sobie Siódemka Legionovia, że udało jej się zakontraktować ciebie?
Berenika Tomsia: W tej sytuacji myślę, że jest to dla mnie idealny wybór. Wybrałam ten klub, ponieważ jestem w trakcie zmiany pozycji i postanowiłam, że chcę się sprawdzić w jak najcięższych warunkach. Myślę, że właśnie tutaj będę mogła poczuć ciężar gry na sobie, presję, dużo pracy, ciężkie mecze, walkę z każdym przeciwnikiem o każdy punkt.
Wiele osób na wieść o tym, że z Fenerbahce przenosisz się do Siódemki, stwierdziło, że jest to krok wstecz dla ciebie i twojej kariery.
- Zależy jak na to patrzeć. Jako środkowa na pewno wybrałabym ofertę z zagranicy. Natomiast jeśli chodzi o prawe skrzydło to myślę, że to jest miejsce jak najbardziej dla mnie, na rozpoczęcie w połowie kariery nowej kariery. Myślę, że tutaj będzie najlepiej, aby się sprawdzić.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Skąd w ogóle się wzięła decyzja o zmianie pozycji?
- Chodzi o moją satysfakcję z gry. Na środku nie da się tak bardzo wpłynąć na losy spotkania, to nie jest tak, że środkowa bloku decyduje o wygraniu lub przegraniu meczu. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie chciałabym wyciągnąć czegoś więcej od siatkówki. Podjęłam decyzję, żeby rozwijać się dalej, poczuć presję i ciężar gry na sobie, żeby sprawdzić się w takich warunkach i przekonać, czy sobie poradzę.
To jednak nie będzie twój debiut na tej pozycji.
- Nie, miałam kilka epizodów na różnych pozycjach, na pewno jednak nie można tego nazwać jakimś doświadczeniem, bo to były pojedyncze mecze. Tutaj przede mną będzie cały sezon, więc można powiedzieć, że zaczynam od początku i mam nadzieję, że sobie poradzę. To była naprawdę bardzo trudna decyzja, bo na środku grałam na wysokim poziomie. Trochę się tego obawiałam, jednak przemyślałam wszystko i pomyślałam tak: dobrze, jest już późno, bo mam 25 lat, ale jak teraz tego nie zrobię, to będę o tym myśleć do końca kariery i będę żałować. To ostatni dzwonek, żeby się sprawdzić, żeby nie siedzieć na środku, wracać do domu po meczach i mówić do siebie: przecież na prawym skrzydle mogłam zrobić więcej...
Z tego, co mówisz, jasno wynika, że lubisz czuć odpowiedzialność na sobie.
- Tak i dlatego ta decyzja jest dla mnie takim spełnieniem moich siatkarskich wyzwań.
Tymczasem w klubie z Legionowa zaufali...
- Tak, i bardzo się z tego powodu cieszę. Dlatego zrobię wszystko, żeby tego zaufania nie zawieść. Tak naprawdę już się nie mogę doczekać pierwszych treningów, a w szczególności meczów
Podpisałaś kontrakt na rok. Z opcją przedłużenia?
- Zawsze jest możliwość przedłużenia. Życzę sobie tego, żeby mnie Legionovia chciała na przyszły sezon, bo to by znaczyło, że ja gram dobrze, a oprócz tego zespół osiągnął sukces. A na rok dlatego, że jestem wielką niewiadomą i zdaję sobie z tego sprawę.
[nextpage]
Miałaś jeszcze jakieś inne oferty poza Legionovią?
- Tak. Miałam inne oferty z Polski.
I wszystkie dotyczyły prawego skrzydła?
- Tak, nie spodziewałam się, że przy zmianie pozycji dostanę wiele ofert. Dlatego byłam zaskoczona, że parę innych klubów się zgłosiło. Ale po przemyśleniu doszłam do wniosku, że właśnie w Legionowie będę mieć najwięcej pracy, a na tym mi właśnie zależało.
Czyli w innych klubach istniała obawa, że będziesz stać w kwadracie?
- Tak, ale ja rozumiem tę obawę. Gdybym się pchała do jakiejś drużyny z czołowych lokat to wiadomo, że byłoby takie ryzyko. Nie byłam w stanie zagwarantować, że każdy mecz będę grała idealnie. Chociaż mam nadzieję, że właśnie tak będzie. Chciałam dać sobie trochę czasu na granie na najwyższym poziomie, a przy tym wziąć na siebie dużą odpowiedzialność za losy mojego zespołu. Ten sezon będzie dla mnie sprawdzianem swoich umiejętności.
Jak oceniasz transfery poczynione przez twój nowy klub?
- Przed podpisaniem kontraktu wiedziałam, jakie mają plany i jak to będzie wyglądało. Jak na razie wszystko się spełniło. Ten zespół wygląda naprawdę interesująco. Myślę, że możemy zrobić parę niespodzianek w lidze i walczyć z każdym zespołem. Cieszę się z transferów, a także z tego, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Nie znam jeszcze większości zawodniczek, jedynie z boiska, spotkamy się w sierpniu i rozpoczniemy przygotowania do sezonu.
Są już przed wami postawione jakieś cele?
- Jeszcze oficjalnie nie było nic powiedziane, ale wydaje mi się, że trzeba celować w połowę tabeli. Z takim składem, jeśli dobrze poukładamy grę, będzie to na pewno możliwe.
Nie da się nie powrócić do twojej tureckiej przygody. Jaki był dla ciebie ten sezon? Z jednej strony w lidze nie grałaś zbyt wiele ze względu na limity obcokrajowców, za to mogłaś pograć w europejskich pucharach. Jednak w końcówce przytrafiła ci się dość tajemnicza kontuzja, o której w mediach niewiele było wiadomo.
- To był dla mnie naprawdę ciężki rok. Przede wszystkim w poprzednich klubach grałam regularnie i odzwyczaiłam się od siedzenia na ławce. To było dla mnie nowe doświadczenie, szczególnie, że było podyktowane limitami w lidze. Było mi ciężko i zgrać się z drużyną, i znaleźć w sobie motywację. Wiedziałam, że muszę dać z siebie wszystko na treningu, mimo tego, że przez dwa tygodnie nie będę nic grała. Ciężko było mi się przystosować. Poza tym było nas 16 w zespole, więc tak naprawdę ciężko było poukładać treningi dla tylu osób. Na pewno nauczyłam się tego, żeby wykorzystywać każdy mecz, ale także każdy trening. Myślę, że jestem silniejsza po tym roku. Możliwe, że także dzięki temu poczułam chęć do grania w szerszym wymiarze.
Występowałaś w Fenerbahce z zawodniczkami o statusie światowych gwiazd. Dawały jakieś rady? Mogłaś się od nich czegoś nauczyć?
- Wychodzi na to, że to były takie gwiazdy, co nie dawały rad (śmiech). Wiadomo jednak jak to jest w tego typu klubach zagranicznych: jest kilka siatkarek, które trzymają się razem: przez język, kulturę a także to, że każda w jakiś sposób czuła się wyobcowana w innym państwie. Dlatego też trzymałyśmy się razem. Od każdej z nich można było się czegoś nauczyć i to właśnie "brałam" do siebie. Dla mnie to ogromna przygoda poznawać nowe zawodniczki, trafiły mi się olimpijki z Brazylii, Kim i Lindsey [Kim Yeon-Koung i Lindsey Berg - przyp. red.] - gwiazdy światowego formatu. Cieszę się, że mogłam je poznać, ale dalej pozostaje ból, że nic nie ugrałyśmy. Tak to było w lidze. W Pucharze CEV grałam w każdym meczu, ale w finale przegrałyśmy z Muszynianką... To był dla mnie naprawdę wielki niedosyt. Pierwszy raz w karierze trafiłam do finału CEV Cup, było to dla mnie bardzo ważne. Tydzień później, w Dzień Kobiet, skręciłam sobie nogę na treningu i od tamtej pory dochodzę do siebie.
Wszystko już w porządku?
- Już zaczynam powoli skakać, cały czas się rehabilituję, dochodzę do formy. Wszystko idzie zgodnie z planem.
Na II część rozmowy zapraszamy w sobotę, 15 czerwca.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!