LŚ grupa C: Korea znów słabsza, Japonia znów zwycięska

Kanadyjczycy nie mieli problemów z odniesieniem kolejnej wygranej nad Koreą Południową, zaś siatkarze Japonii po raz kolejny sprawili niespodziankę, wyraźnie pokonując drużynę Finlandii.

Pierwsze spotkanie azjatyckiej ekipy z Kanadyjczykami zakończył się niemal pogromem i wiadomo było, że skuteczny rewanże będzie dla siatkarzy Ki-Won Parka misją niemal niemożliwą. Tym razem zespół Korei Południowej stać było na wyrównaną pierwszą partię, kolejne należały bezapelacyjnie do gospodarzy wspieranych przez ponad trzy tysiące kibiców na hali w Mississauga. - Jedną z głównych przyczyn, dla której wygraliśmy po raz kolejny, jest przełamanie koreańskiej defensywy. Wygrywaliśmy większość długich wymian, co nieczęsto się zdarza w wypadku drużyny naszych rywali - komentował przebieg spotkania libero Dan Lewis, zaś szkoleniowiec Koreańczyków starał się doszukiwać pozytywów: - Spisaliśmy się zdecydowanie lepiej w polu serwisowym i zdobyliśmy więcej punktów dzięki grze środkiem, ale trudno jest utrzymac przewagę z meczu z Kanadyjczykami.

Główną bronią Azjatów był Jeon Kwang-In, który zdobył dla swojej ekipy aż "oczek", ale wobec znacznej siły rywala było to za mało. Gordon Perrin i Dallas Soonias (16 i 15 punktów) udowodnili, że Kanada potrafi wygrywać nawet bez wydatnej pomocy Gavina Schmitta.

Kanada - Korea Południowa 3:0 (25:23, 25:20, 25:20)

Kanada: Verhoeff, Soonias, Perrin, Simac, Schneider, Winters, Lewis (libero) oraz Howantson

Korea Południowa: Kwang-In, Sun-Soo, Sun-Kuy, Seung-Kuk, Chul-Woo, Yung-Suk, Yong-Chan (libero) oraz Min-Guy, Tae-Hwan, Jae-Duck, Jeong-Hwan, Myung-Geun

***

Najwyraźniej japońskie powietrze nie służy siatkarzom Tuomasa Sammelvuo, skoro pozwolili oni sobie po raz kolejny na stratę cennych punktów z najsłabszym zespołem grupy C. Początkowo wydawało się, że Finowie wezmą rewanż na gospodarzach dwumeczu za bolesną porażkę 1:3: pierwszy set zakończył się zwycięstwem europejskiej ekipy, choć mogło stać się zupełnie inaczej, gdyby Japończycy wykorzystali w pełni wyrównanie strat z początku meczu. Drużyna z północy Europy nie poszła za ciosem i mimo wyraźnej przewagi w bloku pozwoliła swoim rywalom na zdominowanie boiskowych poczynań.

Niesieni dopingiem gospodarze grali swoja najlepszą siatkówkę w dotychczasowej edycji Ligi Światowej i bezlitośnie wykorzystywali liczne błędy przeciwników. Niezawodny Tatsuya Fukuzawa (24 punkty w całym spotkaniu) poprowadził swój zespół do pewnych wygranych w dwóch kolejnych partiach. Doskonała gra libero Takeshi Nagano potrafiła odwrócić losy trzeciego seta, w którym Finowie nie zaprezentowali niczego godnego uwagi mimo dobrego startu. Szkoleniowiec Finlandii (który z powodu nadmiaru negatywnych emocji otrzymał w trzecim secie... czerwoną kartkę) wyczuł szansę na uratowanie spotkania, kiedy w czwartym secie wprowadzeni przez niego na parkiet rezerwowi po drugiej przerwie technicznej odrobili część strat. Było to jednak wszystko, na co stać było Finów, wyjątkowo niepewnych siebie i niekonsekwentnych. Japończycy po rozprawieniu się z rywalem ukłonili się licznej wspierającej ich publiczności: najwyraźniej nie powiedzieli oni jeszcze ostatniego słowa.

Japonia - Finlandia 3:1 (23:25, 25:21, 25:19, 25:22)

Japonia: Kondoh, Suzuki, Yamamura, Fukuzawa, Yako, Koshikawa, Nagano (libero) oraz Yokota, Matsumoto, Yishijima, Yoneyama

Finlandia: Esko, Siltala, Sivula, Mikko Oivanen, Matti Oivanen, Szumow, Kerminen (libero) oraz Ojansivu, Tervaportti, Lehtonen, Seppanen

Źródło artykułu: