- Dla nas najważniejsze jest zwycięstwo i dla wszystkich tak powinno być. Łatwo się mówi, że to tylko 3:2, ale jest to niezwykle istotne. Zasłużyliśmy na to bardzo ciężką pracą - przyznaje Jakub Jarosz.
Syn byłego siatkarza był jednym z wyróżniających się graczy biało-czerwonych w pierwszym meczu z reprezentacją USA. Na swoim koncie zapisał 21 pkt, co dało mu tytuł najlepszego gracza meczu. Pomimo okresów słabszej gry, selekcjoner Andrea Anastasi nie decydował się na wpuszczenie rezerwowego atakującego.
- Każdy z nas miał pewne momenty lepsze i gorsze. Liczy się, to że drużyna wygrała i w najtrudniejszych chwilach spotkania zachowaliśmy więcej zimnej krwi niż Amerykanie. Podnieśliśmy się po bardzo nie udanym secie, co też jest bardzo trudne i chwała nam za to - zaznacza nowy nabytek gdańskiego Trefla.
Szczególnym krytycznym momentem dla polskich siatkarzy był trzeci set. Nasi zawodnicy przegrali go do 13, po bardzo słabej grze.
- Siatkówka już nie raz pokazała, że po jednym secie wygranym łatwo nie można wyrokować wyniku całego spotkania. Jest to gra bardzo zmienna i trudno cały czas utrzymywać ten sam poziom - twierdzi Jarosz.
Po siedmiu meczach Ligi Światowej Polacy mają na swoim koncie 10 pkt. O wyniku aż pięciu spotkań decydowała dodatkowa piąta partia.
- Tak, faktycznie tych tie-breaków jest bardzo dużo. Co weekend jest spotkanie pięciosetowe, ale cieszę się, że wreszcie zaczęliśmy wygrywać te końcowe partie meczów. Jest do dla nas bardzo ważne i budujące - kończy były gracz włoskiej Latiny.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)