Sezon 2013/2014 będzie trzecim od momentu zamknięcia rozgrywek, ale za to pierwszym, gdy grono zespołów występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej zostanie rozszerzone. Zielone światło do gry w PlusLidze po spełnieniu wszelkich wymogów otrzymali Czarni Radom oraz BBTS Bielsko-Biała. Ireneusz Mazur pozytywnie ocenia decyzję siatkarskiej centrali i dodaje, że to także pewna przestroga dla pozostałych klubów. - To ruch wykonany w kierunku drużyn z niższej ligi, dający wyraźny sygnał, że prócz walki o zwycięstwo w pierwszej lidze i gratyfikacje finansowe, mają one szanse awansować do PlusLigi. Pod warunkiem spełnienia określonych wymogów. Dla dziesięciu klubów, które grały dotąd w PlusLidze, to też informacja, że mogą one zostać usunięte z rozgrywek, jeśli nie będą one uwydatniały poszczególnych warunków, szczególnie organizacyjno-finansowych. Można mieć pewne wątpliwości, co do rozszerzenia ligi, jeśli wśród tych zespołów, które dotychczas występowały w PlusLidze są drużyny, które nie do końca realizują się finansowo. Należy mieć jednak zaufanie do władz PlusLigi, że wiedzą, co robią - podkreśla były selekcjoner narodowej reprezentacji w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Argumenty o rozszerzeniu rozgrywek są zdaniem Mazura wielorakie. Przede wszystkim w pierwszej kolejności wymienia się troskę o młodych zawodników, którzy stawiają dopiero pierwsze kroki na najwyższym poziomie, a w teoretycznie słabszych klubach mogliby być szlifowani. - Mówi się o udostępnieniu miejsca do gry zawodnikom młodym. Tym którzy dopiero rozpoczynają wiek juniora i wychodzą ze Szkół Mistrzostwa Sportowego. To jest na pewno bardzo dobry argument, ale czy będzie realizowany, to już jest inna historia - zaznacza Mazur. Pomóc w realizacji tego celu ma być siatkarski Draft, który w realiach PlusLigi wejdzie w życie od sezonu 2014/2015.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Kluby z Radomia oraz Bielska-Białej wkraczają do najwyższej klasy rozgrywkowej w bardzo trudnym dla siebie momencie. Gdy zostały oficjalnie potwierdzone do występów w PlusLidze, niektóre kluby miały już skompletowane składy na kolejny sezon. Rynek polskich zawodników jest niezwykle przetrzebiony. Ireneusz Mazur szansę ligowych beniaminków upatruje jednak w pozyskiwaniu zawodników zagranicznych, którzy nad Wisłą będą chcieli wyrobić sobie markę i wypromować na szerokie wody. - Wszystko będzie uzależnione od budżetu. Jeśli pozyskają odpowiednio wysokie środki, to będą w stanie rywalizować na równi w PlusLidze. W przeciwnym razie będą ciężko walczyć w dolnej strefie tabeli. Miejmy też świadomość, że nikt nie spada z ligi. Za złe wyniki sportowe nikt nie zostanie zdegradowany, jeżeli organizacyjnie i sportowo będzie na równi z rywalami. W drugim roku gry będzie już im łatwiej zbudować drużynę i przyciągnąć choćby młodych graczy. Pamiętajmy też o jednej rzeczy. Kluby we Włoszech i innych częściach Europy mają jednak trochę gorsze warunki, niż w naszym kraju. Jest gorsze zainteresowanie medialne i w związku z tym zawodnicy za mniejsze pieniądze decydują się przyjść do naszego kraju po to, by się promować i wykreować. Za przykład niech posłuży Adrian Gontariu. W Rzeszowie dwa lata temu się nie przebił i teraz wraca do Polski właśnie, by się wykreować za mniejsze pieniądze. To jest pomysł na ściąganie zawodników, którzy w normalnej sytuacji byliby poza zasięgiem klubów z niższym budżetem - puentuje Ireneusz Mazur.