Reprezentacja Polski po raz drugi pokonała USA. Niedzielny pojedynek również był emocjonujący, choć biało-czerwoni wygrali go pewniej niż piątkowy, bo 3:1. - Mecz mógł się podobać. Co prawda Amerykanie wygrali drugiego seta i doprowadzili do remisu, ale udało nam się zwyciężyć - przyznał nominalny libero Krzysztof Ignaczak, który w dwumeczu z Amerykanami występował na pozycji przyjmującego.
Dzięki niedzielnej wygranej nasza reprezentacja pozostaje w grze o awans do Final Six Ligi Światowej, lecz przed nią dwa trudne spotkania w Bułgarii. - Teraz trzeba się koncentrować już na pojedynkach z Bułgarami. Jedziemy tam walczyć o awans, to jest nasz cel. Musimy wygrać i najlepiej nie stracić żadnego punktu. Mamy jeden punkt w rezerwie, ale na dwoje babka wróżyła, lepiej wygrać dwa mecze - podkreślił.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Obecnie podopieczni Andrei Anastasiego plasują się na trzeciej pozycji w tabeli grupy A, czyli tuż za najbliższymi rywalami. Bułgarzy mają o jedno "oczko" więcej na koncie oraz lepszy stosunek meczów wygranych do przegranych. Wpływa to więc na wagę obu spotkań, w Bułgarii będzie się bowiem toczyć walka o awans do turnieju finałowego.
Niejednokrotnie można było się przekonać, że bułgarscy kibice nie są mili do przyjezdnych drużyn. - Oba spotkania będziemy grać w Warnie, a tam zawsze polskiej reprezentacji gra się trudno, widzowie są tam specyficzni, można powiedzieć, że jest tam "ciężki kibic". Dosyć nieprzyjemnie gra się przy takiej publiczności, ale zrobimy wszystko, żeby awansować - zaznaczył Krzysztof Ignaczak.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)