Canarinhos przypieczętowali awans do Final Six - relacja z meczu Brazylia - USA

Brazylijczycy - bez największych gwiazd w składzie - pokonali w Rio de Janeiro reprezentację USA i udowodnili, że to oni są faworytami do zwycięstwa w tegorocznej "światówce".

W tym artykule dowiesz się o:

Po zwycięstwie Bułgarii z Polską 3:0, sytuacja w grupie A stała się jasna: awans do Final Six Ligi Światowej uzyskali Brazylijczycy i Bułgarzy. Dlatego ostatnie mecze fazy interkontynentalnej nie mogły już przynieść wielu emocji. Największe wrażenie w starciu Brazylia - USA robiła jedynie wspaniała hala Maracanãzinho, która wypełniła się niemal w całości.

Trener Bernardo Rezende dał odpocząć swoim największym gwiazdom przed finałami w Mar del Plata i posłał na trybuny Bruno, Dante oraz Vissotto. Ta niemała rewolucja w składzie była widoczna na początku spotkania - Canarinhos grali nerwowo, źle przyjmowali i nie kończyli swoich ataków. Często domagali się od sędziów zmiany decyzji, żywo gestykulując. Duża niedokładność przełożyła się na wynik (3:8, 4:11), a hala niemal umilkła.

Canarinhos szybko wrócili do swojej gry i zniwelowali stratę do Amerykanów, głównie za sprawą dobrej gry Ricardo Lucarelliego i Wallace'a. Fantastycznie spisywali się w obronie i kończyli kontrataki. Goście z kolei popełnili kilka błędów w decydującej fazie seta.

Mimo pewnego awansu do Final Six i braku największych gwiazd, Brazylijczycy zagrali dobre spotkanie przeciwko USA; fot: FIVB
Mimo pewnego awansu do Final Six i braku największych gwiazd, Brazylijczycy zagrali dobre spotkanie przeciwko USA; fot: FIVB

Rozpędzeni Brazylijczycy kontynuowali dzieło zniszczenia na początku drugiej partii. Na zagrywce postrach siał Lucas (cztery asy z rzędu!), a blok Amerykanów nie był w stanie zatrzymać ofensywy gospodarzy. Podopieczni John'a Speraw'a często się mylili i nie mieli szans na równą walkę z wicemistrzami olimpijskimi. Ostatecznie przegrali do 18, oddając przeciwnikom 13 punktów po własnych błędach.

Jak zwykle nerwowy Rezende rwał włosy z głowy, bo jego zespół wyraźnie się rozluźnił po dwóch wygranych setach i nie spodziewał się, że rywale jeszcze zdołają się podnieść. Tymczasem Amerykanie, już z Paulem Lotmanem na boisku, w końcu zaczęli blokować i trafiać w pomarańczową część parkietu. Wykorzystali chwilową ospałość Canarinhos i utrzymali szansę na punkty w spotkaniu.

Brazylijczycy poczuli, że ich zwycięstwo jest zagrożone i w kolejnej odsłonie znów wyszli na boisko niezwykle zmotywowani. Amerykanie nie mieli zamiaru łatwo odpuścić i remis utrzymywał się niemal przez całą partię. Emocje sięgnęły zenitu w samej końcówce, w której zespół USA miał dwie piłki setowe. Ostatnie słowo należało jednak do Kanarków, którzy wygrali do 26.
Brazylia - USA 3:1 (25:22, 25:18, 20:25, 28:26)
Brazylia:

Eder, Wallas, William, Thiago Alves, Lucas, Lucarelli, Mario (libero) oraz Raphael, Renan, Mauricio
USA:

Anderson, Lee, Caldwell, Ciarelli, Holt, Clark, Shoji E. (libero) oraz Troy, Shoji K., Lotman
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Komentarze (0)