Polki grają szalenie ambitnie, ale presja trochę je paraliżuje - rozmowa z Ireneuszem Mazurem

Ireneusz Mazur, trener, a obecnie siatkarski ekspert, w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat żeńskiej reprezentacji Polski.

Tomasz Rosiński
Tomasz Rosiński

Tomasz Rosiński: Tegoroczna faza eliminacyjna World Grand Prix ma się ku końcowi. Co można powiedzieć po tych sześciu spotkaniach rozegranych przez żeńską reprezentację Polski?

Ireneusz Mazur: Są trochę mieszane uczucia. Po tym pierwszym turnieju rozegranym w Brazylii polskie siatkarki pozostawiły naprawdę dobre wrażenie i wydawało się, że na własnym terenie w spotkaniach z Niemkami i Japonkami również pokażą się z dobrej strony i nie będziemy odczuwać takiej różnicy w grze pomiędzy tymi zespołami a naszą drużyną. Okazało się, że ta gra polskiej kadry, bardzo mocno oparta na jednej zawodniczce, czyli Katarzynie Skowrońskiej, wystarczyła na ten pierwszy turniej plus pierwszy mecz w Płocku z Kazaszkami. Później Niemki i Japonki doskonale neutralizowały działania naszej liderki, a żadna z pozostałych naszych dziewczyn nie była w stanie udźwignąć ciężaru, szczególnie w ataku.

Do tego doszły jeszcze problemy w przyjęciu i "zajechanie" Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty, po której widać było spore zmęczenie, szczególnie w meczu z Japonkami.

- Katarzyna Skowrońska grać musiała, bo jak wspomniałem wcześniej, reszta zawodniczek nie była w stanie wziąć na siebie tej odpowiedzialności. Dlatego ten element gry taktycznej rywalek wykluczający w ataku, bądź blokujący liderkę polskiej reprezentacji powodował, że gra podopiecznych trenera Makowskiego się upraszczała i wtedy nie było mechanizmów taktycznych ze strony kadry Polski. Gra przeciwko takim rywalkom uzewnętrzniała chwile słabości polskich siatkarek właśnie w przyjęciu zagrywki, a w dalszej konsekwencji takich elementach jak precyzyjne dogranie piłki do naszej rozgrywającej, czy nagrywanie z głębi pola przez pozostałe zawodniczki. Tutaj było wiele mankamentów, włącznie z grą taktyczną zagrywką. Potencjał w tym elemencie biało-czerwone mają dość duży, lecz gdy przeciwniczki narzucały im presję, to wówczas widać było, że nie Polki nie potrafiły realizować się techniczo-taktycznie w elemencie jakim jest zagrywka.

Może trzeba było coś zmieniać w personaliach, gdyż sporo zastrzeżeń było do Różyckiej i Kaczor, a dać szansę młodszym, jak na przykład Grejman.

- W moim odczuciu na ten moment nie mamy takiej zawodniczki, która byłaby w stanie spełniać tą klasyczną rolę przyjmującej i jednocześnie atakującej. Nie ma zbyt dużego pola manewru Piotr Makowski, ponieważ te zawodniczki dzieli dość duża różnica w poziomie gry i tylko pozornie wydaje się, że któraś z zawodniczek, która nie występowała w kadrze, mogłaby spełnić tę rolę. Lecz kiedy pojawiłaby się na boisku, to mogłoby się okazać, że ta przepaść jest jeszcze większa. Także tutaj nie ma jakby dobrego rozwiązania w sytuacji, kiedy nie ma podstawowych zawodniczek, szczególnie tych, na których do tej pory ciężar spoczywał.
Czyli jedyna nadzieja w Annie Werblińskiej, bądź może Elżbiecie Skowrońskiej, która pokazała się w zeszłym sezonie z bardzo dobrej strony?

- Bardzo możliwe, że zupełnie inaczej wyglądała by gra kobiecej reprezentacji Polski, ale ich nie ma i prawdopodobnie ich nie będzie w składzie na mistrzostwa Europy. W moim odczuciu zawodniczki, które nie przygotowywały się przez prawie dwa miesiące z drużyną nie są w stanie w tej chwili wejść na boisko i zabezpieczać pozycje. Chyba, że przed mistrzostwami dojdzie do jakichś kosmetycznych zmian. Na ten moment ruchy taktyczne w prowadzeniu drużyny, czy prowadzeniu meczu, są niewielkie. Ktoś może powiedzieć "a dlaczego tak?". Ano dlatego, że akurat na ten moment to są najlepsze zawodniczki, które nie są kontuzjowane, nie mają problemów zdrowotnych, a różnica pomiędzy tymi zawodniczkami o których pan wspomniał - jest duża. Powinniśmy tylko i wyłącznie liczyć na to, że dziewczyny wciąż będą grały tak ambitnie, bo grają na prawdę szalenie ambitnie i to widać. Na ten moment jakaś tam presja troszeczkę ich paraliżuje i nie do końca są w stanie pokazać tego, co umieją. Chwała tym siatkarkom, które oddają cały swój wolny czas i "serducho" do grania.

Już coraz mniej czasu do mistrzostw Europy (6-14 września 2013), w których w fazie grupowej Polki zagrają z Czeszkami, Bułgarkami oraz Serbkami. Wszystkie te zespoły wyprzedzają polską reprezentację w cyklu World Grand Prix 2013, a debiutująca Bułgaria pokonała nawet mistrzynie olimpijskie, Brazylijki. Czyżby biało-czerwone mogły mieć problem z awansem z grupy (do kolejnej fazy awansują 3 zespoły)?

- Mógłbym zacytować Andrzeja Niemczyka, który mówi, że nie mamy co marzyć o dobrych wynikach w tegorocznych mistrzostwach Europy. Ja mam jednak wrażenie, że w tych dziewczynach, które są aktualnie w kadrze, jest bardzo dużo ambicji, determinacji - czas powinien działać na ich korzyść. Tej drużynie potrzeba więcej spokoju, wyrozumiałości i tu nie chodzi o to, żeby kogoś trzeba ochraniać, tylko żeby oddać szacunek tej pracy, którą wykonały w tak zwanym międzyczasie. Liczę, że te siatkarki będą grały szalenie ambitnie, a do tego coraz bardziej powinny im wychodzić elementy czysto techniczno-taktyczne. Mistrzostwa Europy na pewno nie będą łatwe, bo Bułgarki i Serbki są trudnymi przeciwniczkami, a zakładam, że Polki z Czeszkami powinny sobie poradzić.

Właśnie podczas ostatniego weekendu WGP polskie siatkarki zagrają z Serbią.

- Będzie pierwsze porównanie. Podczas tego turnieju World Grand Prix w Chinach zapewne szkoleniowiec Makowski mając na myśli zbliżające się mistrzostwa Europy i fakt, że nie ma już szans na awans do turnieju finałowego, będzie próbował manewrów przygotowywania drużyny pod kątem mistrzostw Starego Kontynentu.

Co pan powie o pomyśle rozegrania meczu pomiędzy Złotkami Andrzeja Niemczyka a aktualną kadrą Polski?

- Pomysł jest zacny, świetna idea. Zobaczymy jednak, jak to fizycznie będzie wyglądać, bo część zawodniczek będzie w reprezentacjach, a część w klubach, i jak PZPS organizacyjnie upora się z tym faktem. Mam nadzieję, że dopiszą siatkarki, trenerzy i szefowie klubów. Oby to wszystko się ułożyło jak należy i żeby Andrzej Niemczyk oraz zawodniczki mogły mieć satysfakcję.

Kilka dni temu dołączył pan do grona korzystających z Twittera. Już się pan przekonał do tego serwisu społecznościowego?

(śmiech) - Ćwiczę to, chociaż urządzenie, które posiadam nie jest do tego manualnie i technicznie przystosowane. Niemniej jednak planuję zakup nowego sprzętu i wtedy będę miał lepszą, swobodniejszą możliwość korzystania z Twittera. Nie wiem jednak, czy dobrze zrobiłem, bo to jest wciągające, gdyż w trakcie meczu się coś patrzy i chciałoby się napisać jakiś komentarz.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Złotka Niemczyka zagrają z kadrą Makowskiego jednak nie w Łodzi, a w Gdyni

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×