Tomasz Rosiński: Grałeś w Polsce przez 6 lat. Jak wspominasz ten czas?
Igor Yudin: Czas spędzony w Polsce był dla mnie świetny. To Polska pomogła mi rozwinąć się jako zawodnikowi i zdobyć reputację w siatkówce. Muszę podziękować Jastrzębskiemu Węglowi, który uwierzył w tak młodego gracza jak ja, kiedy tam przyszedłem. Starałem się poprawiać i rozwijać jako zawodnik, bo miałem wokół siebie wszystko, co do tego potrzebne, czyli trenerów, zawodników i odpowiednią organizację. Również chciałbym podziękować Roberto Santiliemu za pomoc w tym, że z chłopca z potencjałem stałem się solidnym graczem, który jest w stanie odwracać losy spotkań. To było wspaniałe, że mogłem pracować z trenerem Santillim przez 3 lata. On przekazał mi wiele informacji na temat mentalności i techniki zdobywania punktów, które stworzyły siatkarza, jakim jestem do dzisiaj. Oprócz siatkówki bardzo lubiłem polską specyfikę i styl życia, dzięki czemu łatwo było mi się poruszać po kraju i komunikować z ludźmi.
A co teraz u ciebie słychać? Jak się czujesz w Rosji?
- Zawsze chciałem wrócić do kraju, w którym dorastałem. Szczególnie, że Rosja ma najsilniejszą ligę na świecie w tej chwili. Jest to niesamowite uczucie, gdy niemal co tydzień możesz grać przeciwko najlepszym siatkarzom na świecie i stawać się coraz lepszym. Trzeba być tutaj silnym psychicznie, bo liga rosyjska nie jest dla wszystkich i jest bardzo trudna na swój sposób. Zagraniczni zawodnicy mogą mieć problemy ze zrozumieniem rosyjskiej mentalności, bo ona jest zupełnie inna niż w pozostałych częściach Europy, ale jak wszędzie na świecie, są plusy i minusy życia w Rosji. Ale wystarczy to zaakceptować i wykonywać swoją pracę. Dla mnie to było łatwe przejście, bo znałem język i styl życia ludzi tutaj. Czuję się bardzo szczęśliwy, że gram w rosyjskiej Superlidze, a teraz trafiłem do dobrego zespołu jakim jest Kuzbass Kemerowo.
Jesteś zadowolony ze swojej dotychczasowej kariery?
- Do tej pory jestem bardzo zadowolony z tego, co osiągnąłem, zarówno na polu klubowym, jak i reprezentacyjnym. Jestem szczęśliwy, że mogłem grać na najwyższym poziomie, począwszy od występów i awansu z Jastrzębskim Węglem do Final Four Ligi Mistrzów, po reprezentowanie Australii podczas igrzysk w Londynie. Ciężka praca się opłaciła, dzięki czemu mogłem na końcu cieszyć się z tych sukcesów.
Jaka była twoja najgorsza decyzja podczas twojej przygody z siatkówką? Przejście do AZS-u Olsztyn można za taką uznać?
- Nie sądzę, że transfer do Olsztyna był złym wyborem z mojej strony. Czasami w życiu zdarza się trudny okres i to właśnie stało się w tym roku, kiedy udałem się do Olsztyna. Przydarzył mi się uraz, wtedy klub miał pewne problemy finansowe i postanowiłem odejść. Zarówno ja, jak i AZS zgodziliśmy się, że nie pasujemy do siebie i nasze drogi się rozeszły. Podczas tego ciężkiego momentu w mojej karierze nauczyłem się, że w życiu niczego nie można być pewnym. Bardzo mądry człowiek powiedział mi kiedyś, że po zamknięciu jednych drzwi, ma się przed sobą wiele innych, otwartych. I tak spojrzałem na tę sytuację w Olsztynie, po czym odszedłem do Jarosławicza Jarosław i udanie zakończyłem sezon.
Kolejny sezon spędzisz w Kuzbassie Kemerowo. Dlaczego akurat ten klub?
- Wybrałem Kuzbass z wielu powodów. Przede wszystkim jest lepszy niż mój poprzedni, czyli Jarosławicz. Ponadto, mieli bardzo ciekawy pomysł na budowanie jeszcze silniejszego zespołu i jego rozwoju. Podoba mi się również mentalność ludzi tutaj pracujących, gdyż wszyscy mają taki sam pomysł, jak osiągnąć sukces. Wszystkie te rzeczy są dla mnie ważne i dlatego zdecydowałem się na przybycie do Kemerowa.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
[nextpage]
Masz jakieś swoje ulubione miejsce wypoczynku podczas wakacji?
- Moim ulubionym miejscem w czasie wakacji jest mój dom rodzinny! Podczas mojej 10-letniej kariery nigdy nie miałem normalnych wakacji, gdyż zawsze byłem z reprezentacją. To zajmuje zbyt dużo czasu. Wykorzystuję każdą możliwą szansę, żeby dostać się do domu w Australii i cieszyć się czasem spędzonym z rodziną oraz przyjaciółmi, których rzadko widuję.
Miałeś jakiegoś sportowca, którego stawiałeś sobie za wzór?
- Moim idolem był i zawsze będzie Hiszpan Rafael Pascual. On już nie gra w siatkówkę, ale pod koniec lat dziewięćdziesiątych i na początku XXI wieku uznawany był za jednego z najlepszych graczy na świecie. Nauczyłem się od niego wiele, oglądając mnóstwo kaset wideo z jego grą.
Kilkanaście dni temu zmieniłeś obywatelstwo z australijskiego na rosyjskie. Dlaczego teraz zdecydowałeś się na taki krok, a nie wcześniej?
- Nie zmieniłem obywatelstwa wcześniej, ponieważ w Polsce grałem jako Australijczyk, więc nie było takiej potrzeby. Miałem również swój cel do osiągnięcia, czyli występ z reprezentacją Australii w turnieju olimpijskim w Londynie. Te 10 lat gry w kadrze sprawiły, że czułem się już fizycznie oraz psychicznie zmęczony ciągłą grą i byciem pewnego rodzaju "robotem". Teraz mam rodzinę, więc trzeba spojrzeć na tę sytuację z innej strony, nie tylko z perspektywy przyszłej kariery sportowej i tego co chciałoby się robić.
Jak wspominasz czas spędzony w australijskiej kadrze, której zresztą byłeś kapitanem?
- Zawsze będę pamiętał czas spędzony w reprezentacji Australii jako jeden z najlepszych okresów w mojej karierze. Poznałem tam moich życiowych przyjaciół oraz miłych i ciekawych ludzi. Bardzo poważnie traktowałem funkcję kapitana i starałem się zawsze dawać dobry przykład oraz być liderem zespołu. Myślę, że ogólnie wykonałem dobrą robotę i zawsze będę wdzięczny kadrze Australii, że otrzymałem szansę rywalizacji na najwyższym poziomie.
Czego można ci życzyć na koniec?
- Przede wszystkim szczęścia dla mojej rodziny oraz zdrowia. Moja rodzina jest dla mnie najważniejsza i zrobię wszystko, żeby czuła się komfortowo oraz bezpiecznie.
Siatkówka na [b]SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
[/b]