Kamiński miniony sezon spędził w barwach Lotosu Trefla Gdańsk. Nad wyraz szybko drogi 26-letniego atakującego z częstochowskim klubem ponownie się zeszły. - Odchodziłem stąd z dużym sentymentem do miasta i klubu. Można powiedzieć, że odszedłem tylko na rok, z czego bardzo się cieszę. Mam okazję tutaj wrócić i będę starał pokazać się z jak najlepszej strony. Poniekąd cieszy mnie również to, że jestem blisko domu rodzinnego. Mam szansę spotykać się ze swymi najbliższymi i to też jest dla mnie bardzo ważne - podkreśla nowy-stary atakujący w szeregach Akademików.
Choć rosły zawodnik tylko na rok opuścił częstochowski zespół, w klubie zmieniło się bardzo wiele. Dość powiedzieć, że spośród zawodników, z którymi 26-latek zdobywał dwa sezony temu Puchar Challenge, w drużynie pozostali tylko Dawid Murek, Michał Kaczyński, Miłosz Hebda i Jakub Bik, który miał jednak znikomy udział w tym sukcesie. Poza tym, Akademicy przenieśli się na nową halę, a owiana legendą hala Polonia odeszła do lamusa. - Nowych miejsc jest faktycznie sporo. Są nowi, młodsi zawodnicy. Fajnie, że klub ma takie zaplecze w postaci młodszych zawodników, którzy na pewno będą rokować na przyszłość i stanowić o sile AZS-u. Jest mi miło i niezmiernie się cieszę, że otrzymałem tutaj kolejną szansę - dodaje Kamiński.
Pierwszy sezon spędzony pod Jasną Górą 26-latek zwieńczył zdobyciem wraz z zespołem Pucharu Challenge. Podopieczni Marka Kardosa zapisali się w annałach polskiej siatkówki, jako pierwszy zespół, który może pochwalić się zdobyciem europejskiego trofeum. Finałowy dwumecz przeciwko warszawskiej Politechnice z wielu względów na długo zapiszę się w pamięci kibiców. - Na pewno jest to bardzo miłe wspomnienie. Wszyscy bardzo dużo sił włożyliśmy w ten sukces. Na pewno będę o tym pamiętał. Aczkolwiek, życie toczy się dalej i trzeba mieć nowe postanowienia i wyznaczać sobie nowe cele - mówi Kamiński.
Pozyskanie m.in. Michała Bąkiewicza, Jakuba Veselego, czy Michała Kozłowskiego znacznie wyostrzyło apetyty wśród częstochowskich kibiców. Sami zawodnicy myślą zresztą o czymś więcej, niż dziewiąte miejsce, które podopieczni Marka Kardosa zajęli w ubiegłych rozgrywkach PlusLigi. - Nie mieliśmy jeszcze spotkania z zarządem klubu, ale na pewno cele będą postawione znacznie wyżej. Będziemy się starali i damy z siebie wszystko, aby tym wyzwaniom sprostać - zapewnia Michał Kamiński.
26-latek jest póki co jedynym nominalnym atakującym w kadrze zespołu. Sam zawodnik zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka spoczywa na jego barkach. - Presja jest na każdym zawodniku, który po prostu wchodzi do gry, czy to z ławki, czy w pierwszej szóstce. Siatkówka, to gra zespołowa i samemu nic nie da się zrobić. Potrzebna będzie współpraca nas wszystkich. Zdaje sobie z tego sprawę, że ode mnie będzie troszeczkę zależało. Nie ma co jednak o tym myśleć. Trzeba ostro trenować. Myślę, że dzięki ambitnej pracy wszystko powolutku przyjdzie - puentuje atakujący AZS-u Częstochowa.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!