Przed startem mistrzostw Europy siatkarek, reprezentacja Polski po raz pierwszy od kilku imprez nie jest wymieniana w gronie faworytów. W tym roku biało-czerwone nie są typowane nawet jako ekipa, która ewentualnie mogłaby pokusić się o sprawienie niespodzianki. Najczarniejsze scenariusze mówią nawet, że podopiecznych Piotra Makowskiego nie obejrzymy nawet w drugiej rundzie turnieju.
Tegoroczne wyniki wszystkich drużyn grupy D pokazały, że jest się kogo obawiać. Początkowo łatwe zestawienie zamieniło się w swoistą grupę śmierci. Wszystkie cztery zespoły rywalizowały w tegorocznym cyklu . Spośród tych zespołów Polki wypadły najsłabiej. Brak pomysłu, bezsilność i wysokie porażki w meczach przed własną publicznością doprowadziły do sytuacji, w której nie wiadomo, czego spodziewać się po występie polskiej drużyny na mistrzostwach.
- Każdy zespół, każda zawodniczka chce po prostu wygrywać i wszyscy chcą zajść jak najwyżej. Nikt z władz związku nie stawiał przed nami konkretnych celów, ale wiadomo, ze najlepiej byłoby, gdybyśmy przywieźli medal - przyznaje trener kadry, który przed pierwszym meczem z Czeszkami ma sporo problemów.
Do niemieckiego Schwerinu zabrał jedynie trzy przyjmujące. Przez cały okres Grand Prix testował ustawienie, w którym liderka zespołu Katarzyna Skowrońska-Dolata grała a odbiorze, zamiast na swojej nominalnej pozycji. Ofensywny wariant z dwoma atakującymi nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Takim posunięciem Makowski sporo ryzykuje. Jeśli będzie chciał dokonać zmian w ustawieniu, będzie miał bardzo ograniczone pole manewru. Tym bardziej, że tegoroczne mecze kadry pokazały, że to właśnie odbiór serwisu sprawia Polkom największe problemy. Często dokonywane były wszystkie zmiany, a i tak gra nie ulegała poprawie.
Nawarstwiające się problemy spowodowały, że nawet starcie z Czeszkami, które od wielu lat nie osiągnęły żadnego znaczącego wyniku nawet na arenie europejskiej, jest wielką niewiadomą, od której prawdopodobnie zależeć będzie awans do kolejnej fazy turnieju. Z tego faktu sprawę zadaje sobie trener "złotej" drużyny z 2003 i 2005 roku. - Przegranie tego pojedynku może spowodować, że po fazie grupowej pojedziemy do domu. Patrząc na występy Czeszek, a także Bułgarek podczas Grand Prix, da się zauważyć, że te zespoły nas przegoniły, zwłaszcza w procesie budowy zespołu. Co nie znaczy jednak, że są to drużyny nie do pokonania - przekonuje Andrzej Niemczyk w rozmowie z PAP.
Kluczem do zwycięstwa przeciwko sąsiadkom zza południowej granicy będzie powstrzymanie Anety Havlickovej, zdecydowanie najskuteczniejszej zawodniczki zespołu Carlo Parisiego. Dla swojej ekipy jest postacią tak samo ważną, jak dla Polek Katarzyna Skowrońska-Dolata, o czym świadczyć może jej dorobek punktowy podczas WGP. Havlickova była trzecią najlepiej punktującą siatkarką fazy interkontynentalnej z takim samym dorobkiem punktowym jak... Skowrońska-Dolata.
O tym, jak kończą się mecze, w których czeska gwiazda jest skutecznie zatrzymywana dobrze wiedzą biało-czerwone, bo podczas poprzednich mistrzostw grały z tym samym rywalem w fazie grupowej. Wówczas wygrały 3:0. Jak będzie teraz? Wynik pozostaje sprawą otwartą.
Pierwszy gwizdek sędziego wybrzmi w piątek o godzinie 20. Portal SportoweFakty.pl zaprasza na relację punkt po punkcie z tego wydarzenia.
Polska - Czechy / piątek, godz. 20:00
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)