Na igrzyskach już coś pękło - rozmowa z Ryszardem Boskiem, mistrzem świata i mistrzem olimpijskim

Polscy siatkarze na barażu zakończyli swój udział w mistrzostwach Europy. Ryszard Bosek jest bardzo rozczarowany postawą biało-czerwonych i uważa, że w przygotowaniach zaniechano pewnych rzeczy.

Adrian Heluszka
Adrian Heluszka

Adrian Heluszka: Wszyscy jesteśmy na pewno zawiedzeni po tym, co stało się w meczu barażowym z Bułgarami. Mistrzostwa Europy już się dla nas zakończyły. Nie tak to sobie wszyscy wyobrażaliśmy…

Ryszard Bosek: Trudno być zadowolonym. Skończyć na tym miejscu, to jest wielkie rozczarowanie. Na pewno nie takiego wyniku, ale i samej gry, oczekiwaliśmy. Nie ma co ukrywać, że jest to wielka porażka naszej reprezentacji.

W tej chwili ciężko jeszcze wysnuwać dalekosiężne przyczyny słabego występu naszej reprezentacji. Widział pan to wszystko z boku, z dość bliskiej perspektywy. Co zatem, pana zdaniem, zawiodło?

- Na pewno to nie jest jeden element, ale nasz zespół po prostu nie grał dobrze. Przez dwa sety wtorkowego meczu nasza gra wyglądała dobrze i to pomogło rozmontować Bułgarów. Wszystko zaczęło funkcjonować i zaczęła się taka nasza gra, jak kiedyś. Potem, wydaje mi się, że nasz zespół wrócił do sposobu gry zwanego potocznie "niemieckim", choć on do końca taki niemiecki nie jest. Graliśmy cały czas lewe-prawe skrzydło i koniec. Presja i odpowiedzialność, jaka ciążyła na chłopakach po kilku nieudanych akcjach sprawiła, że wszystko się rozsypało i potem nie mogliśmy wrócić do swojej normalnej gry.

Wspomniał pan o rozegraniu. To newralgiczna pozycja i nie ma chyba co ukrywać, że Łukasz Żygadło spisał się poniżej oczekiwań na tym turnieju. Fabian Drzyzga wchodząc na boisko, czy to we wtorkowym meczu, czy we wcześniejszym ze Słowakami udowodnił, że można grać bardziej kombinacyjnie i to przynosiło efekty do pewnego momentu.

- Oczywiście, że dawało, ale trudno też obciążać Fabiana, ponieważ on tak naprawdę po raz pierwszy zagrał w poważnym turnieju. Wcześniej zagrał tylko w jednym meczu sparingowym. Fabian był zgrany z zawodnikami, z którymi grał w drugiej szóstce na treningach i kiedy trzeba było zmienić taktykę i wpuścić z Bułgarami Michała Kubiaka, to było widać, że fajnie się dogadują. To na pewno odpowiedzialna funkcja i trzeba powiedzieć, że gdy Fabian wszedł, to zaprezentował się z bardzo dobrej strony.

Nie wiem, czy pan się ze mną do końca zgodzi, ale mam wrażenie, że był to nasz najlepszy występ na tym turnieju i ta porażka tym bardziej boli…

- Tak, był rzeczywiście najlepszy. Ja w ogóle byłem spokojny o wygraną, bo widziałem, jak ta gra nasza wygląda z Bułgarami. Prowadząc 2:0 powinniśmy ich przycisnąć zagrywką i nie dać złapać oddechu. Jeżeli jednak pozwalamy im grać, to tak to się właśnie kończy. Pozostaje ogromny smutek i żal szczególnie dlatego, że zespół pokazał, że gra lepiej i w pierwszych dwóch setach grał naprawdę dobrze. Potem, z jakiś powodów, się to wszystko rozsypało. Powodów oczywiście nie znamy, czy to było zmęczenie, czy dekoncentracja. Faktem jest, że przy stanie 9:6 w tie-breaku klasowy zespół powinien dać sobie radę.

Przed tym turniejem dużo też mówiło się na temat Grzegorza Boćka. To zawodnik nieopierzony i nieograny na takim poziomie, który mógł po prostu nie udźwignąć presji takiej imprezy. Według pana ten zawodnik się sprawdził na przestrzeni całych mistrzostw?

- Jako zawodnik się sprawdził, bo jest niedoświadczony i na tyle, ile mu pozwoliło doświadczenie, to starał się grać. Na tym zawodniku nie da się jednak jeszcze budować reprezentacji. Myślę, że za dwa, czy trzy lata, jeśli będzie zdrowy i będzie czynił postępy, to na pewno będzie siłą naszego ognia. Tak naprawdę był to dla niego drugi mecz w reprezentacji. Trenował z resztą dwa miesiące i trudno było od niego oczekiwać cudów. Jeden mecz miał gorszy, a drugi lepszy. Jako zawodnik na pewno się spisał, ale nie było szans, by na nim opierać wynik i całą grę…
Jak potoczą się dalsze losy Andrei Anastasiego w naszej reprezentacji? Jak potoczą się dalsze losy Andrei Anastasiego w naszej reprezentacji?
Nawet patrząc po drugiej stronie siatki, to wypadał blado na tle Cwetana Sokołowa…

- Sokołow, to już światowej klasy gracz ograny w reprezentacji. Grał w świetnych klubach. Trudno w ogóle o porównanie, bo to dwóch różnych zawodników. Jeden jest już filarem swojej reprezentacji, a drugi dopiero przyszłością i z tego względu nie warto ich w ogóle zestawiać i porównywać.

Był to już trzeci turniej z rzędu, w którym nasza reprezentacja zawiodła i nie sprostała oczekiwaniom. Czy według pana był to ostatni mecz Andrei Anastasiego na trenerskiej ławce reprezentacji Polski?

- Nie mnie decydować. Na pewno było widać, że trudno było trenerowi i całemu sztabowi ogarnąć zawodników. Z mojego subiektywnego punktu widzenia mogę powiedzieć, że mnóstwo rzeczy zostało zaniechanych jeśli chodzi o taktykę. Na pewno trudno obwiniać zawodników o wynik, bo bardzo chcieli i walczyli. Cała reszta leży po stronie sztabu szkoleniowego. Trzeba pamiętać, że jest to trzecia impreza przegrana z rzędu, a za rok mamy imprezę, w której nie można zawieść. Czy trenerowi uda się jeszcze raz namówić zawodników do wysiłku i trenowania? Tak naprawdę chyba na igrzyskach olimpijskich coś pękło. Zespół musi współgrać i współpracować ze sobą.

W perspektywie przyszłorocznych mistrzostw świata nasza reprezentacja musi przejść pewne zmiany, aby zagrać na miarę oczekiwań i sprostać presji, która będzie na pewno większa, niż w przypadku tego turnieju…

- Musi przejść bardziej zmiany mentalne, bo nie mamy tylu zawodników pokroju naszych reprezentantów. Może część zawodników powinna wrócić do kadry, ale potrzebne są przede wszystkim zmiany mentalne, bo może prócz Zagumnego, Wlazłego, czy Plińskiego nie mamy tylu graczy, co Rosjanie, których możemy powołać. Oni mogą wziąć dwunastu nowych i będą grać. Nie mamy takich naturalnych, doświadczonych następców. Do mistrzostw świata są potrzebni gracze, którzy są najlepsi w danym momencie i trzeba zrobić tak, by oni chcieli grać w reprezentacji.

Nasz zespół już pożegnał się z mistrzostwami Europy. Na pewno śledzi pan to, co dzieje się w innych spotkaniach. Kto wobec tego jest pana faworytem do zdobycia złotego medalu? 

- Myślę, że Rosjanie wrócili już do gry, jako faworyt. Niemcy pokazują się z bardzo dobrej strony. Są wypoczęci i teraz będą mieli przewagę, bo nie grali barażu [rozmowa przeprowadzona w środę do południa - przyp. red.]. Włosi też nie grają najlepiej, ale mogą się w każdej chwili odbudować. Myślę, że Rosjanie w dalszym ciągu pozostają faworytem.
- Z mojego punktu widzenia pewne rzeczy zostały zaniechane jeśli chodzi o taktykę - mówi Ryszard Bosek - Z mojego punktu widzenia pewne rzeczy zostały zaniechane jeśli chodzi o taktykę - mówi Ryszard Bosek

ME 2013: Dramat w Ergo Arenie - relacja z meczu Polska - Bułgaria

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×