- Każdy ma swoje zadania. Szkoda, że Nicolasa nie ma jeszcze z nami. Lada dzień powinien do nas dołączyć i będzie solidnym wzmocnieniem dla zespołu. Nie mam nic przeciwko temu, żeby on sobie tutaj grał, a w razie czego ja mógłbym wejść i pomóc drużynie. Trochę go nam brakuje, dlatego mam tych obowiązków więcej. Staram się robić to co do mnie należy, jak widać z różnym skutkiem - twierdzi Krzysztof Gierczyński.
Ostatnimi czasy Jastrzębski Węgiel nie ma szczęścia do przyjmujących. Po tym, jak na Śląsku nie potrafił się odnaleźć Matteo Martino, teraz dochodzi przedłużająca się rehabilitacja Nicolasa Marechala.
W sobotę w meczu przeciwko Asseco Resovii Rzeszów Gierczyński zdobył 10 punktów. Wykończył osiem ataków i dorzucił do tego dwa punktowe bloki.
- Na pewno nie było łatwo. Mieliśmy tylko mały handicap, że przyjechaliśmy parę dni wcześniej od naszych rywali. Resovia dotarła na mecz niemalże prosto z lotniska. Takie są trudy grania w europejskich pucharach. Trzeba sobie radzić z podróżami, bo tak do grudnia będzie wyglądać nasza codzienność. Za chwilę kolejne wyjazdy, dlatego jesteśmy zadowoleni z tych punktów, bo są nam one bardzo potrzebne. Przede wszystkim cieszy wygrana z bardzo wymagającym zespołem - przyznaje wielokrotny medalista mistrzostw kraju.
W zespole brązowego medalisty PlusLigi zaszły spore zmiany kadrowe, który miały wpływ na słabszą postawę w pierwszym meczu sezony. - Mecz z Olsztynem obnażył wszystkie nasze braki. Widać było, że oni solidnie przepracowali okres przygotowawczy. My przed pierwszym meczem trenowaliśmy razem niewiele. W siatkówce musi się wszystko robić z zamkniętymi oczami. W sobotę wygraliśmy z Resovią, ale tego zgrania nam jeszcze trochę brakuje. Mecz za mecze, na pewno będzie lepiej - kończy Gierczyński.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!