Obie federacje były ostatnio w podobnej sytuacji, czyli reprezentacje Polski w obu dyscyplinach zaliczały kolejne porażki. W wypadku piłki nożnej zaskakuje to już tylko wyjątkowo wytrwałych, fanatycznych i pozbawionych kontaktu z rzeczywistością kibiców, natomiast w przypadku siatkówki sezon tak nieudany jak 2013 (poprzedzony na dokładkę porażką w IO w Londynie w fatalnym stylu) nie zdarzył się dawno i był wielkim rozczarowaniem. Nic więc dziwnego, że w obu związkach, a nawet środowiskach, odbywały się podobne dyskusje o tym, czy warto zwalniać aktualnego szkoleniowca, który sam nie chce odejść, jaka jest skala jego winy w zaistniałej sytuacji i - najważniejsze - kto miałby go zastąpić.
Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej rozstrzygnął całą sytuację dość szybko i sprawnie, odwołując Waldemara Fornalika i powołując w jego miejsce całkiem kontrowersyjnego zastępcę - Adama Nawałkę, również polskiego trenera z polskiej ligi (która - jak wiadomo i jak widać po pucharach europejskich - potęgą nie jest). Prezes na konferencji prasowej bardzo dokładnie wytłumaczył, czego - jego zdaniem - brakuje polskich piłkarzom i dlaczego jest zdania, że nowy szkoleniowiec będzie dla nich właściwym wyborem i podoła swemu zadaniu. Zostało również jasno powiedziane, że nowy trener ma bardzo konkretnie określony cel do osiągnięcia - zakwalifikowanie się na Euro z polską reprezentacją i, gdy tylko jego zespół straci matematyczne szanse na ten awans, to trener żegna się z posadą.
I w tym momencie każdy kibic siatkarski zaczyna się zastanawiać, dlaczego tak się nie da zrobić w naszej dyscyplinie. Polski Związek Piłki Siatkowej podpisał ostatnie trzy kontrakty z kolejnymi szkoleniowcami (Raul Lozano, Daniel Castellani i Andrea Anastasi) na określony czas bez sprecyzowania celów dla reprezentacji, z osiągnięcia których trener byłby rozliczany. W efekcie, kiedy każdy z nich po kolei w jakimś momencie swojej pracy z polską reprezentacją zaliczał jedną bądź więcej wpadek w imprezach międzynarodowych, czym budził głęboki sprzeciw sponsorów, PZPS zaczynał mieć problem. Z jednej strony rozwścieczony i zdegustowany sponsor żądny krwi i głów, a z drugiej szkoleniowiec z ważnym kontraktem, który uważa, że owszem, zespół miał krótki okres błędów i wypaczeń, ale to było chwilowe i on się nigdzie nie wybiera. Trzy razy taka sytuacja kończyła się jednostronnym wypowiedzeniem kontraktu przez federację siatkarską, co było dla związku finansowo kosztowne i medialnie trudne.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Dlatego, słuchając o precyzyjnie skonstruowanym kontrakcie Nawałki, nie sposób nie zadać pytania, dlaczego PZPS po raz czwarty popełnia ten sam błąd? Kontrakt ze został podpisany na trzy lata. Przez te trzy lata polska reprezentacja ma na swojej drodze kwalifikacje do Euro 2015, Ligę Światową 2014, mistrzostwa świata 2014, Ligę Światową 2015, Euro 2015, oby Puchar Świata 2015, kwalifikacje do IO 2016, Ligę Światową 2016 i na koniec IO w Rio. Naprawdę żaden wynik w latach 2014 i 2015 nie zmieni stosunku centrali siatkarskiej (i co bardziej istotne w polskiej siatkówce, sponsorów) do nowego szkoleniowca? Czy nie można było zapisać wymaganych wyników minimum w każdej z wyżej wymienionych imprez i w sytuacji nieosiągnięcia spodziewanego rezultatu kontrakt byłby automatycznie rozwiązywany? Oczywiście, związek zawsze mógłby uznać, że nie widzi winy szkoleniowca w zaistniałej sytuacji (na przykład poważne kontuzje dwóch szóstkowych zawodników tuż przed imprezą) i odnowić z nim umowę mimo braku wyniku, ale oszczędzono by tych nieprzyjemnych dla wszystkich dyskusji, a może nawet oszczędzono by jakieś pieniądze podatników.
Trudno jest zrozumieć dlaczego PZPS tak uporczywie trzyma się wzoru, który jednoznacznie i niewątpliwie się nie sprawdził. Rozumiem, że szkoleniowcy oczywiście wolą podpisywać kontrakty, które gwarantują im stałe dochody przez określony okres niezależnie od wyników, ale godząc się na ten warunek (po raz czwarty) związek popełnia niezrozumiały błąd. Trudno mi uwierzyć, że negocjatorzy po stronie związkowej są aż tak słabi, żeby zgadzać się na wszystkie warunki kandydatów na selekcjonerów. Podobno jesteśmy potęgą siatkarską, a poważni trenerzy stoją w kolejkach do prowadzenia naszej reprezentacji, więc pozycja negocjacyjna jest dobra.
Na marginesie można wspomnieć o tym, że nie usłyszeliśmy, dlaczego właściwie Antiga ma być lekiem na całe zło (nie zostały też zdiagnozowane publicznie przez związek przyczyny tegoż zła). Wymienione na konferencji przez prezesa Mirosława Przedpełskiego cechy nowego trenera takie jak: polska dusza, znajomość polskiej ligi oraz fakt, że jest bardzo dobrym zawodnikiem nie wyróżniają go jakoś szczególnie na tle innych potencjalnych szkoleniowców.
Na zakończenie konferencji PZPN nowy trener Nawałka oświadczył, że z dniem 1 listopada rezygnuje z pracy w klubie i poświęca się całkowicie reprezentacji Polski. Na konferencji PZPS Antiga oświadczył, że będzie grał w klubie do końca sezonu, bo to jest dla niego bardzo ważne (podejrzewam, że nawet bardziej dla prezesa jego klubu). Rozumiem, że tak naprawdę szkoleniowcem polskiej kadry i osobą podejmującą wszystkie decyzje będzie Philippe Blain i dlatego Antiga może sobie spokojnie grać, ale jakoś nie słyszałam o tym, żeby Blain rezygnował z pracy w klubie w Montpellier...
Ola Piskorska