Spotkanie Lotosu Trefla Gdańsk z AZS-em Częstochowa miało dwa aspekty. Jeden związany ze sportową rywalizacją w PlusLidze mężczyzn, a drugi z okazji siódmych urodzin Treflika - maskotki Lotosu Trefla Gdańsk. Zanim zaczęto świętować urodziny, na parkiecie pojawili się siatkarze obu drużyn. Zgromadzeni w hali ERGO Arena kibice liczyli na szybkie zwycięstwo gospodarzy. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna...
Mecz rozpoczęła drużyna z Częstochowy. Pierwsze punkty pewnie zdobył Wojciech Żaliński dla Lotosu Trefla. Częstochowianie nie oddali początku spotkania gospodarzom. Wyrównany pierwsze fragmenty przełamał Jakub Jarosz, który wyprowadził na dwa punkty przewagi drużynę gospodarzy. To pozwoliło gdańszczanom schodzić na pierwszą przerwę techniczną zwycięsko. Po przerwie zawodnicy AZS Częstochowa zaczęli odrabiać straty i doprowadzili do remisu 10:10. Po pięciu z rzędu oczkach nastąpiło rozprężenie w gdańskiej drużynie, co pozwoliło gościom zbliżyć się punktowo. Dopiero błąd zagrywki Kaczyńskiego spowodował, że na drugą przerwę techniczną z trzypunktową przewagą schodzili gospodarze.
W ostatniej części pierwszego seta gospodarze pozwolili drużynie spod Jasnej Góry na doprowadzenie do remisu 18:18. Tę szansę wykorzystali goście i wyszli po raz pierwszy w tym meczu na prowadzenie 19:18. Trener żółto-czarnych nie czekał długo i poprosiło czas. Jednakże nie przyniosło to specjalnie rezultatu. Chaos po stronie gospodarzy spowodował, że goście powiększyli przewagę do dwóch punktów. Rozegrał się Jakub Vesely. Pogoń za Akademikami rozpoczął Żaliński zdobywając trzy punkty z rzędu i doprowadził do remisu 21:21. W tej sytuacji zareagował Marek Kardos. Było to dobre posunięcie. Lotos Trefl znów stracił dwa punkty, a gra częstochowian nie przypominała tej z początku seta. Moc i determinacja pozwoliły im zwyciężyć 25:21.
Trener Panas próbował obudzić swoją drużynę, aby ta nie straciła kontaktu z gośćmi, którzy przecież mieli przyjechać do Gdańska tylko odbyć mecz. Jednakże to nie potwierdziło się. Drugi set to znów przewaga częstochowian, którzy byli spokojniejsi w rozegraniu i popełniali mniej indywidualnych błędów niż gospodarze. Trener Radosław Panas zdjął nawet Wojciecha Żalińskiego zastepując go młodym Sławomirem Stolcem. Nie przyniosło to jednak spodziewanego efektu, mimo że Stolc zaraz po wejściu zdobył punkt. Goście utrzymali wypracowaną przewagę do przerwy technicznej. Prowadzili 16:9.
Gospodarze nie mogli przełamać dobrej gry zawodników z Częstochowy. Nie potrafili zneutralizować swoich własnych błędów m.in. takich jak dotykanie siatki, co dawało łatwe punkty AZS-owi. Przy stanie 12:21 parkiet opuścił rozgrywający gospodarzy Grzegorz Łomacz i słabo grający Jakub Jarosz. Problem z elektronicznym protokołem przyniósł kilkuminutową przerwę. Niestety, niespodziewana przerwa nie pomogła siatkarzom znad morza, którzy przegrali drugiego seta 13:25. Częstochowianie mieli już zdobyty punkt i otwarte drzwi do zdobycia kompletu punktów.
Trzeci set rozpoczął się od serwisu gospodarzy, którzy mieli coś do udowodnienia swoim kibicom. Zaczęło się obiecująco - od trzech punktów z rzędu. Częstochowianie nie potrafili odpowiedzieć gospodarzom, którzy znów zaczęli grać dobrze na zagrywce oraz blokiem. Dzięki temu wyszli na prowadzenie 6:1. Ten stan rzeczy zmusił trenera AZS Częstochowa do przerwania gry. Mimo to gospodarze schodzili na pierwszą w tym secie przerwę techniczną prowadząc 8:4. Gdańscy siatkarze nie odpuszczali. W ich grze można było w końcu zobaczyć determinację i chęć zwycięstwa. Jednakże zespół z Częstochowy wrócił do swojej poukładanej gry doprowadzając do kontaktu z gdańską drużyną.
Znów kibice mogli przekonać się ile znaczy dobre, spokojne rozegranie gości, a czym skutkują indywidualne błędy gospodarzy. Akademicy nie odpuszczali ani jednej piłki, co jednak nie deprymowało żółto-czarnych. Na przerwę techniczną schodzili zwycięsko 16:13. W tej części gry dobrze spisywał się gdański blok i reprezentacyjny atakujący Jarosz.
W ostatniej części trzeciej partii meczu drużyna Akademików z Częstochowy złapała kontakt z gospodarzami. Żadna z drużyn nie odpuszczała. Grę obu zespołów charakteryzowała walka i jeszcze raz walka. Determinacja gospodarzy versus spokój gości. Kibice mogli się przekonać, że goście nie przyjechali na wycieczkę. Gorąco się zrobiło w momencie, kiedy AZS Częstochowa wyszedł na prowadzenie 18:17. Każdy kolejny punkt dla gdańszczan był na wagę złota. Jednakże znów pojawiły się własne błędy drużyny z grodu nad Motławą.
Gospodarzom nie pomogła w tym meczu nawet obecność w hali Ergo Arena Prezydenta Miasta Gdańska Pawła Adamowicza. Bezdyskusyjnie lepszą drużyną okazali się zawodnicy z Częstochowy, którzy swoim spokojem, dobrym rozegraniem i przede wszystkim nie popełnianiem indywidualnych błędów zwyciężyli nad Zatoką Gdańską.
Lotos Trefl Gdańsk - AZS Częstochowa 0:3 (21:25 , 13:25 , 23:25)
Lotos Trefl Gdańsk: Żaliński, Łomacz, Jarosz, Gawryszewski, Wierzbowski, Zajder Rusek (libero) oraz Stępień, Ratajczak, Stolc, Milczarek, Mikołajczak.
AZS Częstochowa: Kozłowski, Marcyniak, Murek, Kaczyński, Vesely, Bąkiewicz, Bik (libero) oraz Bednorz, Kamiński, Kaźmieczak, Buczek.
MVP: Michał Kaczyński
Sędziowie: Maciej Maciejewski (Szczecin), Jacek Broński (Murowana Goślina)
Sędziowie liniowi: Mirosław Arentowicz, Mateusz Redlarski (obaj Gdańsk)
Komisarz: Marek Bykowski (Poznań)
Widzów : 3600.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!