Wściekli siatkarze Effectora Kielce

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Effector Kielce w piątej kolejce PlusLigi podejmował zespół Indykpolu AZS Olsztyn. - Przegraliśmy ten mecz na własne życzenie - mówili po spotkaniu siatkarze gospodarzy portalowi SportoweFakty.pl.

Po pierwszym secie, łatwo wygranym przez walczących o pozycję lidera olsztynian, wyglądało na to, że mecz zakończy się szybkim zwycięstwem gości. Jednak przy stanie 7:13 w drugim secie sytuacja na boisku zaczęła się odwracać i coraz wyraźniej przeważali podopieczni trenera Dariusza Daszkiewicza. - W drugim secie Olsztyn był już chyba myślami gdzie indziej, a my się obudziliśmy - mówił Sławomir Jungiewicz. - Nasz trener dokonał kilku zmian na boisku i to dało dobry impuls drużynie - dodał Mateusz Bieniek, młody środkowy, który sam był jednym z tych zmienników.

Drugiego seta wygrali kielczanie i rozpędzeni wyszli na kolejną odsłonę meczu, w której momentami mieli nawet kilkupunktową przewagę nad przeciwnikiem. Jednak to podopieczni trenera Krzysztofa Stelmacha wykazali więcej zimnej krwi i doświadczenia w końcówce seta, dzięki czemu dogonili gospodarzy i zwyciężyli w końcówce. Zmorą kielczan były masowo popełniane błędy własne. - Trzeci set był kluczowy, mogliśmy go wygrać i wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej - żałował atakujący gospodarzy, który mimo choroby zagrał całe spotkanie. - Przestój w trzecim secie był kluczowy dla przebiegu tego spotkania i gdybyśmy go uniknęli, to mogło by być 3:1 dla nas. W czwartym secie jeszcze próbowaliśmy walczyć, ale mieliśmy w głowach tego głupio straconego trzeciego seta. Przegraliśmy na własne życzenie, to boli - wtórował swojemu koledze środkowy Effectora Kielce.

Mateusz Bieniek jest 19-letnim siatkarzem, który w tym sezonie zaczął swoją przygodę z PlusLigą. W meczu z Indykpolem AZS Olsztyn wszedł na boisko w drugim secie i grał do końca spotkania, atakując ze skutecznością 80% i dokładając do tego 3 bloki i asa. - To był właściwie mój debiut w lidze, bo wcześniej tylko zadaniowo na zagrywkę wchodziłem. Oczywiście na początku byłem mocno zestresowany, ale dalej jakoś poszło, myślę, że nie najgorzej się zaprezentowałem i mam nadzieję, że trener jest ze mnie zadowolony i dostanę od niego kolejną szansę - nie ukrywał młody środkowy. - Na pewno pomogło mi to, że wszedłem razem z Nikodemem (Wolańskim, drugim rozgrywającym - przyp. red.), z którym gramy razem już od trzech lat w klubach juniorskich i w reprezentacji juniorów.

Ostatecznie to goście z Warmii zgarnęli pełną pulę punktów, ale zespół kielecki postawił im naprawdę trudne warunki i walczył z liderem tabeli jak równy z równym. Jednak to w żaden sposób nie pociesza zawodników Effectora. - Nie jestem zadowolony, bo kto by był zadowolony z tak przegranego meczu? Dzisiaj Olsztyn był do ogrania i przegraliśmy na własne życzenie, popełniając za dużo błędów własnych. Mieliśmy szansę na zdobycie trzech punktów - mówił rozgoryczony Sławomir Jungiewicz. - Jak byśmy przegrali do zera, to by nie było w nas takiej złości. Ale ten mecz był do wygrania i przegraliśmy go na własne życzenie. Wszyscy są teraz wściekli w szatni, aż trochę boję się tam wejść - dodał nieco żartobliwie Mateusz Bieniek.

[b]Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

[/b]

Źródło artykułu:
Komentarze (0)