Anna Kossabucka: Niedługo czekają nas eliminacje do mistrzostw świata. Tak się złożyło, że Belgijki zmierzą się w nich z Polkami. Jaki to będzie mecz dla ciebie?
Charlotte Leys:
To będzie bardzo emocjonalne dla mnie spotkanie. Gram tu czwarty rok… I już tak szczerze nie mogę się doczekać tego meczu. Myślę, że to będzie najważniejszy pojedynek w grupie. Musimy oczywiście pokonać Hiszpanię i Szwajcarię, ale to ostatni mecz i on prawdopodobnie zadecyduje o wszystkim. No i cóż, mam nadzieję, że to będzie dobre widowisko, które spodoba się kibicom i zwycięży po prostu ekipa lepsza w tym dniu.
Po tak udanych ME to z pewnością wy jesteście faworytkami w tym meczu. Powiedz szczerze - czy przed ME myślałyście o medalu? Wierzyłyście, że zajdziecie w turnieju tak wysoko?
-
Wiedziałyśmy, że byłyśmy w dobrej formie, bo grałyśmy dużo sparingów z Niemkami przed samym turniejem, w Lidze Europejskiej zajęłyśmy także drugie miejsce. Więc zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że możemy coś osiągnąć, wygrać niemal z każdym. Brąz jest wielkim sukcesem. Zwłaszcza, że mamy młody zespół, perspektywiczny, tylko nasza rozgrywająca ma nieco ponad 30 lat. Reszta to młodsze dziewczyny. Teraz mam nadzieję, że dobrze zagramy w kwalifikacjach do MŚ. Możemy zagrać na tym samym poziomie i wierzę, że teraz będziemy już tylko wspinać się ku tym najlepszym zespołom, a nie staniemy na tym poziomie, na którym jesteśmy obecnie.
W którym momencie poczułyście, że w tym turnieju stać was na medal?
- Wygrałyśmy przeciwko Włoszkom 3:0. Takiego obrotu spraw się jednak nie spodziewałyśmy. Potem musiałyśmy pokonać po raz drugi Francuzki, żeby dojść do półfinałów. Czułyśmy wtedy sporo presji - wiedziałyśmy, że powinnyśmy i możemy ten mecz wygrać. Ostatecznie udało się 3:2 i wtedy wybuchnęłyśmy radością, bo to historyczny sukces dla Belgii. No i potem już zagrałyśmy na luzie, niestety przegrałyśmy z Niemkami w półfinale. To było spotkanie, które mogłyśmy wygrać, ale zabrakło nieco doświadczenia, nie skończyłyśmy kilku ważnych piłek, no i musiałyśmy zagrać o brąz. Tam byłyśmy niesamowicie skupione i ten sukces był niezwykły. Wszystkie dziewczyny się zresetowały po półfinale i pozytywnie wyszły na mecz z Serbkami, i udało się (śmiech).
Był czas na świętowanie?
- Po meczu odbyła się dobra impreza, ale faktycznie zaraz po niej musiałam się zjawić w Sopocie. Miałam jakieś 3-4 dni przerwy zanim przyjechałam tutaj. Ale to jest moja praca, w taki sposób żyję, więc nie ma mowy o narzekaniu (śmiech).
Co się zmieniło w reprezentacji Belgii, że w tym sezonie wasza drużyna pokazała taki nieoczekiwany wybuch talentu?
- Teraz wiele dziewczyn gra w ligach europejskich, gdzie jest lepszy poziom niż w Belgii. Jesteśmy też młodą ekipą, ale zarazem już nieco ograną. Bo jeszcze kilka lat temu wszystkie miałyśmy poniżej 20 lat, a teraz to się zmienia. Mamy więcej doświadczenia, Frauke jest naszą dobrą przewodniczką w tym wszystkim. Ona potrafi nami pokierować w trudnych momentach, zwrócić uwagę na niektóre elementy, pokazać jak się zachować w trudniejszych momentach.
Po ME pojawiły się inne oferty klubowe dla ciebie?
- Nic konkretnego. Ale teraz wszyscy poznali wszystkie zawodniczki, to na pewno (śmiech). Faktycznie pojawiają się telefony, na szczęście mamy menedżerów, którzy tym się zajmowali. Dochodzą do nas słuchy, że się nami interesują ligi europejskie, ale zobaczymy jak to będzie w przyszłym sezonie.
Na razie związałaś się z Atomem. Na jak długo?
- Na razie kontrakt podpisany jest na rok. Być może istnieje opcja przedłużenia, ale póki co - za wcześnie o tym mówić.
A jak to się stało, że jednak pojawiłaś się w Sopocie?
- Wydaje mi się, że to mistrzostwo Polski i dobra atmosfera zdecydowały o tym, że chciałam tutaj grać. Dodatkowo miasto jest bardzo urocze i obecność trenera z zagranicy, co dla mnie znaczy wiele, bo chcę nowych wyzwań. Tak więc jestem tutaj.
Jak oceniasz Orlen Ligę z perspektywy czasu? Co się w niej zmienia?
- Liga jest w porządku. Jest spore zainteresowanie, szum medialny. Jak na razie rozgrywki prezentują się przyzwoicie. Zostałam w Polsce, bo jest wszystko robione jest na większą skalę, na naprawdę wysokim poziomie. Mogę się ciągle rozwijać jako zawodniczka. Wiem, że w Sopocie mogę się wznieść na jeszcze wyższy poziom siatkarski. To się przekłada później na moją dyspozycję w reprezentacji Belgii.
A czy Chemik Police da się pokonać?
- Nie wiem. To jest naprawdę dobra drużyna. Dla nas to było nieco kłopotliwe, by zagrać od razu z taką ekipą pierwsze spotkanie w sezonie. Bo trenowałyśmy ze sobą może 1,5 tygodnia, więc nie byłyśmy dobrze zgrane. Było to nieco głupie, przegrałyśmy 0:3, ale teraz, w rewanżu myślę, że możemy wygrać, lub także w Pucharze Polski, albo play-offach. Jeszcze myślę, że będzie szansa je pokonać.
No i czeka was dwumecz z Chemikiem Police Europy, czyli Vakifbankiem Stambuł. Pewnie już jesteście myślami przy tym meczu?
- Jesteśmy bardzo skupione na tym spotkaniu. To jest najsilniejsza, albo jedna z najsilniejszych drużyn obecnie, więc musimy być przygotowane do tego meczu bardzo dobrze. Z drugiej strony, nie możemy podejść do tego spotkania z drżącymi nogami, musimy zagrać na luzie, skupić i po prostu zagrać swoją siatkówkę i zobaczymy na ile ona starczy.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!