Marcin Olczyk: Co według pana zadecydowało o końcowym triumfie PGE Skry w spotkaniu z silnym Jastrzębskim Węglem?
Samuel Tuia: Myślę, że różnicę było widać na bloku, ale też w polu serwisowym, zwłaszcza gdy pojawiał się tam Mariusz Wlazły. Staraliśmy się wywierać na rywalu presję. Te elementy były najistotniejsze. Ważne było też przygotowanie przez sztab odpowiedniej taktyki. Miguel i jego współpracownicy przekazali nam dużo cennych informacji odnośnie tego jak rywal zachowuje się w danych sytuacjach. W przypadku, gdy rozgrywający musiał biec w jakieś miejsce mieliśmy jakieś 70% pewności co do tego, że zagra tam, gdzie wskazał nam nasz sztab szkoleniowy. Byliśmy więc bardzo dobrze przygotowani, dlatego to zwycięstwo jest dla nas niezwykle cennym potwierdzeniem dobrze wykonanej pracy.
W meczu z dotychczasowym liderem tabeli dostał pan w końcu więcej okazji do gry. Czy jest pan zadowolony ze swojej dyspozycji w tym spotkaniu?
- Na pewno bardzo mnie cieszy forma i postawa całego zespołu. Co do mojej osoby, to mam sobie sporo do zarzucenia. Wiele rzeczy muszę poprawić, ponieważ wciąż popełniam dużo błędów, co mnie martwi. Wiem, że stać mnie na więcej, że mogę grać znacznie lepiej. Mam więc nad czym pracować, zwłaszcza, że zależy mi na tym, żeby Skra zaszła w tym sezonie bardzo daleko. Wierzę w grę w finale PlusLigi i na tym się skupiam.
Czy nie ma pan problemu z tym, że jest zawodnikiem rozpoczynającym mecze w kwadracie dla rezerwowych?
- Nie. W żadnym wypadku. Przed podpisaniem kontraktu zdawałem sobie sprawę, że będzie ciężko z miejscem w składzie. Każdy zawodnik w naszym zespole jest bardzo dobry. Jeśli chce się grać w takim towarzystwie to trzeba ostro trenować i walczyć o każdą okazję do zaprezentowania swoich umiejętności. Staram się dawać z siebie to co najlepsze i pokazywać się trenerowi. Ostateczna decyzja należy właśnie do niego i wiem, że jak będzie uważał, że prezentuję się odpowiednio dobrze to da mi grać. Jestem tu dla zespołu i zależy mi na tym, żebyśmy razem coś wygrali. Taki mam w tym sezonie cel.
Jak ocenia pan potencjał swojego zespołu?
- Trudno powiedzieć. Mamy wiele mocnych stron, ale sezon dopiero się zaczął, więc nie jest łatwo konkretnie na takie pytanie odpowiedzieć. Mamy już za sobą nie tylko wygrane, ale również porażki. W lidze jest wiele dobrych zespołów. Miguel robi co może, żebyśmy grali coraz lepiej. Zależy mu na tym, żebyśmy na koniec sezonu byli jak najlepsi i doszli najdalej jak się da. Do tego wszyscy dążymy. Na razie zdarzają nam się dni lepsze i gorsze. Ważne, żebyśmy dawali z siebie wszystko i na koniec byli ze swojej postawy zadowoleni.
Jesteście wciąż niepokonani na własnym parkiecie. Czujecie wsparcie bełchatowskiej publiczności?
- Fani są tutaj wspaniali. Bardzo nam pomagają. Nawet jak nam nie wychodzi, to słyszymy, że są z nami i, że nawet mocniej nas dopingują. Popychają zespół do przodu.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Czy Skra może zdobyć ligowy medal na koniec sezonu?
- To bardzo niewygodne pytanie. Nie mogę powiedzieć: tak, nie mogę powiedzieć: nie. Mam nadzieję, że obejdzie się bez kontuzji. Trzeba pamiętać, że niedługo do pełni dyspozycji wrócić powinien Facundo Conte. Wtedy będziemy mieli naprawdę silną rotację i łatwiej będzie reagować na wydarzenia na boisku. Chcemy stworzyć mocną grupę, która dążyć będzie wspólnie w jednym kierunku. Naszym celem na pewno jest być na koniec w czołówce. Zobaczymy, jakie miejsce uda się wywalczyć.
Jak po tych pierwszych kolejkach ligowych ocenia pan poziom PlusLigi?
- Tutejsze rozgrywki należą do najlepszych na świecie. Według mnie wasza liga jest w pierwszej trójce. Poziom jest naprawdę wysoki. Dobrze jest tu grać. Zawodnicy stale są naciskani, czują presję, dzięki czemu muszą dawać z siebie w każdym meczu jak najwięcej, co sprzyja ich rozwojowi.
Jak podoba się panu współpraca z Miguelem Falaską, który jeszcze kilka miesięcy temu był zawodnikiem, a teraz samodzielnie prowadzi zespół?
- Dla mnie od początku sprawia on wrażenie doświadczonego szkoleniowca. Nie powinno być to jednak zaskoczeniem, bo to bardzo mądry facet. Był rozgrywającym, więc znakomicie rozumie siatkówkę. Miguel doskonale czuje zarówno grę, jak i swoich zawodników. To bardzo ważna cecha. Nasz trener jest też spostrzegawczy. Wie kiedy jego podopieczny jest zmęczony. Umie przewidzieć jak zachowa się rywal, gdzie ustawi blok, itp. Pracuje bardzo ciężko dla dobra całego zespołu. Bardzo się cieszę, że mogę z nim pracować.
Czy czuje pan jego wsparcie na zajęciach i w trakcie meczów?
- Oczywiście! Ważne jest to zwłaszcza przed meczem. Jeśli trzymamy się tego co powie nam na odprawie, np. odnośnie tego, jak porusza się rozgrywający, jakie podejmuje decyzje, to mecz układa się po naszej myśli. Dzięki trenerowi jesteśmy też w dobrej formie fizycznej. Miguel często z nami rozmawia, pyta jak się czujemy. Zawsze jest dla nas. Nie w każdym klubie jest tak dobrze.