Marcin Olczyk: Jakie emocje przeważają po takim spotkaniu, jak z Beef Master Budowlanymi, kiedy drużyna potrafi, mimo stanu 0:2 w setach, doprowadzić do remisu, ale ostatecznie i tak przegrywa mecz?
Paulina Maj: Przede wszystkim nie powinno zaczynać się meczu od środka. My przespałyśmy początek, co później rzutowało już na całe spotkanie. Mogłyśmy się sprężyć troszkę wcześniej i później wszystko wyglądałoby inaczej. W każdym elemencie gry podczas meczu z łodziankami miałyśmy pewne mankamenty. Nie mogłyśmy sobie poradzić przede wszystkim z własną grą. Budowlani zagrali to, co potrafią. Nic nie było dla nas zaskoczeniem, bo miałyśmy ten zespół dobrze rozpisany. Same jesteśmy sobie winne. Dlatego wynik końcowy jest taki, a nie inny i zamiast trzech punktów mamy jeden, podczas gdy ze zwycięstwa cieszą się gospodynie.
Czyli ten wynik to głównie wypadkowa waszej słabej gry a nie wyjątkowo dobrej postawy Budowlanych?
- Tak. Ja uważam, że to właśnie nasze błędy i niedokładności w praktycznie każdym możliwym elemencie zadecydowały o tym, że zeszłyśmy z parkietu pokonane.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Z czego w takim razie może wynikać gorsza dyspozycja pani zespołu?
- Nie mam zamiaru zrzucać winy czy odpowiedzialności na coś konkretnego. Na pewno w takiej hali jak Atlas Arena jest wyjątkowo ciężko na przyjęciu. A dlaczego przespałyśmy dwa pierwsze sety? Nie mam pojęcia. Później przez dwie kolejne partie wszystko funkcjonowało, więc nie jestem w stanie powiedzieć co się takiego stało. Po prostu nie wyszłyśmy wystarczająco zdeterminowane i gotowe do walki.
Może bierze się to z tego, że lubicie spędzać dużo czasu w halach rywali? Wszystkie wasze dotychczasowe mecze wyjazdowe tego sezonu kończyły się dopiero po pięciu setach…
- Dokładnie. Rozegrałyśmy kolejny tie-break. Zamiast postawić od razu na swoją grę i wyjść na przeciwnika tak, jak to sobie zakładamy przed meczem, czekamy na to, co zrobią rywalki i dopiero wtedy uruchamiany coś więcej z naszej strony. Wtedy jest już jednak za późno, bo tracimy punkty, a niektóre spotkania mogłybyśmy spokojnie wygrać za 3 punkty, a nie kończyć tak, jak w Łodzi, czyli z tylko jednym oczkiem.
W ostatnich sezon przywykła pani do znacznie lepszej gry i wyników swoich drużyn, czy to Muszynianki, czy wcześniej Atomu Trefla. Po meczu w Łodzi pani zespół ma w tym momencie na koncie więcej porażek niż zwycięstw w Orlen Lidze. Czy nie ma pani problemu z tym, że Mineralne w obecnym sezonie wygrywają znacznie rzadziej niż w latach ubiegłych?
- Wiadomo, że nikt nie lubi przegrywać. Na pewno nie powiedziałyśmy jednak ostatniego słowa jeśli chodzi o walkę o medal. Przed nami jeszcze play-offy, które będą oczywiście najważniejsze. W życiu zdarzają się różne sytuacje, do których trzeba się dostosować, pokazać charakter. Oczywiście ciężej jest grać w zespole, który ma pewne niedostatki, ale z drugiej strony kształtuje to charakter, generuje dodatkową determinację i samozaparcie. Myślę, że ten sezon na pewno da mi dużo, nawet jakby potoczył się nie po naszej myśli. Doświadczenie, które zdobędę w ten sposób, na pewno gdzieś tam w przyszłości zaprocentuje.
Jaka atmosfera panuje w drużynie teraz, gdy te wyniki odbiegają od waszych oczekiwań?
- Jest w porządku. Jasne, że po przegranym meczu nikt nie jest szczęśliwy i na pewno żadna z nas nie może być z siebie zadowolona po takim spotkaniu, jak z Budowlanymi. Taki jest jednak sport. Zdarzają się gorsze dni, gorsze mecze. Kluczem do poprawy jest dokładna analiza tego, co się wydarzyło i praca nad tym, żeby się więcej nie powtórzyło.
Jakie cele ma w nowym sezonie przebudowana Muszynianka?
- Liga jest tak wyrównana, że według mnie możemy spokojnie mówić o tym, że chcemy walczyć o medal. Na pewno będzie ciężko jeśli chodzi o finał, bo jest mocno obstawiony, tak mi się wydaje, ale rzeczywiście miejsca półfinałowe są spokojnie do osiągnięcia. Musimy tylko zdobywać punkty w rundzie zasadniczej, żeby mniej więcej na tym czwartym, piątym miejscu się uplasować. Wtedy powinno być łatwiej w play-offach. Trzeba na spokojnie, małymi kroczkami, iść do celu. Mam nadzieję, że druga runda w naszym wykonaniu będzie zupełnie inna i lepsza, bo już się poznałyśmy i wiemy, czego możemy od siebie oczekiwać.
Czy myśli pani, że w tym sezonie znajdzie ktoś sposób na Chemika Police, który póki co wydaje się być zespołem nie do "ruszenia"? Muszynianka w minionych sezonach też potrafiła w podobnym stylu zdominować sezon zasadniczy, ale w fazie pucharowej bywało już różnie.
- Dokładnie. Play-offy rządzą się swoimi prawami. Dwa mecze pod rząd ciężko jest grać, chociażby z fizycznego punktu widzenia. Nie wiadomo czy pod tym kątem wytrzymają dziewczyny z Polic, chociaż jest tam długa ławka bardzo dobrych rezerwowych. Z Chemikiem rzeczywiście będzie problem, ponieważ stworzono naprawdę dobry i poukładany zespół. Wszystko jest jednak do zrobienia. Na pewno ktoś ten sposób znajdzie. Może my? Nie jestem w stanie wskazywać kto tego dokona, ale myślę, że jest to zespół do ogrania.