Paweł Rusek: Skupiać się na pozytywach

Lotos Trefl Gdańsk ze zmęczoną podróżą ekipą ZAKSY zagrał dwa dobre sety. W pozostałych, kędzierzynianie okazali się wyraźnie lepsi. Libero gdańszczan próbuje wyjaśnić dlaczego tak się stało.

Lotos Trefl Gdańsk zawiódł po raz kolejny swoją publiczność przegrywając kolejne spotkanie. Tym razem podopieczni Radosława Panasa przegrali z podróżującą 27 godzin po Polsce ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 1:3. - Bardzo sobie tego życzyliśmy, aby wreszcie wygrać we własnej hali. Pierwszy set zagraliśmy koncertowo i najbardziej właśnie szkoda tego drugiego seta, gdzie byliśmy tak blisko. Wtedy jednakże ZAKSA pokazała swoją klasę i wyższość. Zwłaszcza te końcówki dla nas niefartowne grali dobrze, na o wiele wyższym poziomie niż my. A pozostałe sety to już jednak faktycznie kontrola z ich strony i nie mogliśmy już ich doścignąć i nie ma co wiele mówić: wygrali zasłużenie - mówił po spotkaniu Paweł Rusek.

Libero gdańskiej ekipy jednakże nie był wyraźnie zmartwiony wynikiem tego spotkania. Cały czas starał skupiać się na pozytywach, jakie mógł dostrzec w postawie swojego zespołu. - Nasza gra wyglądała ciut lepiej niż te ostatnie dwa mecze i dalej jestem zdania, że nie ma co rąk załamywać, bo to jest najgorsze co może nam się przytrafić. Trzeba szukać pozytywów i patrzeć w przód. No i ja się tak na to właśnie zapatruję, wydaje mi się, że idziemy w dobrą stronę i wracamy na te lepsze tory, bo możemy grać naprawdę dobrą siatkówkę i oby to się spełniło - mówił pełen optymizmu Rusek.

Trudno jednakże w grze Lotosu Trefla cały czas dopatrywać się tylko pozytywów, bo punktów na konto gdańszczan wiele nie trafia. Czemu zawodnicy znad morza prezentują tak falujący styl, zwłaszcza we własnej hali? - No cóż, faktycznie przegrana to przegrana, obojętnie czy to następuje po walce czy też nie. Mimo, że obie formy zostawiają jednak inne piętno w głowach. Nie zmienia to jednak faktycznie dorobku punktowego, ale nie ma mamy co rąk załamywać, jeśli przegrywamy z zespołami pretendującymi do złota. To jest sport, nie można się w takich sytuacjach poddawać, bo wszystko może się zdarzyć. Należy tylko ciężko pracować poza meczem, także w jego trakcie i tyle. Nie załamywać się, bo to jest najgorsza krzywda, jaką można sobie wyrządzić. Patrzę w przód - mamy bardzo fajną drużynę i ja wierzę w to, że potrafimy dobrze grać i do tego będę dążył - zapewnia bojowo libero.

Co jednakże zaczyna być w Gdańsku problemem, to hala. Regularne treningi w małej hali ERGO, gra na dużej, a teraz przenosiny na kilka spotkań do hali AWF-u. Co o tym wszystkim sądzi Rusek? - Wczoraj tylko tak naprawdę odbyliśmy tutaj trening na hali, więc można powiedzieć, że gramy na wyjeździe, ale fajna hala. Myślę, że nie jest zła, jest bardziej kameralnie i jak przyjdą ludzie, to jest taki hałas, tumult, więc jak dla mnie to jest bardzo pozytywne. Miejmy nadzieję, że teraz będziemy na tej hali prezentować się lepiej, bo jednak nie ukrywam, że lepiej gramy na wyjazdach niż u siebie, także musi się to zmienić - deklaruje Paweł Rusek.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Teraz przed gdańszczanami długi wyjazd do Jastrzębia i przedświąteczne spotkanie z Politechniką Warszawską. Czy będą jakieś specjalne treningi? - Przed kolejnymi spotkaniami będziemy dalej pracować, jeszcze ciężej, bo jest nad czym. Cały czas pojawia się mnóstwo błędów, więc wiadomo, że mamy jeszcze zapas możliwości - zakończył libero gdańskiej ekipy.

Komentarze (0)