Świąteczne odśnieżanie wydarzeń roku: Gra pozorów z wyborem trenera kadry siatkarek

Sensu w tym nie było żadnego, ale w 2013 przez kilka miesięcy trwała przedziwna gra pozorów w sprawie trenera reprezentacji Polski siatkarek.

Rok 2012 zakończył się prawdziwą bombą. 27 grudnia posadę szkoleniowca drużyny narodowej stracił Alojzy Świderek i zaczęło się. Ruszyła giełda nazwisk. Początkowo osoby z kręgu PZPS-u i sam legendarny twórca Złotek - Andrzej Niemczyk - przekonywali, iż tylko obcokrajowiec może objąć stery naszej kadry. Giovanni Caprara, Marco Aurelio Motta, Władimir Kuzjutkin czy też sam Hugh McCutcheon mieli być potencjalnymi kandydatami na nowego głównodowodzącego żeńskiej siatkówki. Za opcją zagraniczną głośno w mediach opowiadały się czołowe polskie siatkarki i ich głosu jednak nikt nie posłuchał.

Szybko się okazało (17 stycznia), że selekcjonerem reprezentacji zostanie Piotr Makowski - wówczas opiekun męskiej drużyny Delekty Bydgoszcz. Ale na oficjalną nominację musieliśmy czekać, czekać i czekać. Co chwilę przesuwano jej datę. 1 stycznia prezes PZPS Mirosław Przedpełski zapewniał, iż trenera najważniejszego zespołu w żeńskiej siatkówce poznamy w ciągu dwóch miesięcy. Czas mijał i decyzji wciąż nie było. 13 lutego kolejny termin podał członek PZPS Witold Roman. Szkoleniowiec siatkarek miał być znany nie wcześniej niż w połowie marca, a żeby było jeszcze zabawniej i dla zachowania pozorów, że nie wszystko jest już wiadome, poinformował, iż jest aż trzech kandydatów z Polski! Do tej pory nie wyszło na jaw kim, oprócz Piotra Makowskiego, byli ci tajemniczy kandydaci...

[color=#000000]Niekończąca się opowieść z wyborem selekcjonera (albo szopka, skoro obecnie mamy świąteczny czas) zakończyła się dopiero 23 kwietnia. Wtedy to oficjalnie zaprezentowano nowego, znanego od dawna, ale wcześniej nieogłoszonego trenera kadry - Piotra Makowskiego. Po 118 (!) dniach bezkrólewia nasza drużyna narodowa doczekała się nowego opiekuna.

Długo czekaliśmy na nowego trenera kadry
Długo czekaliśmy na nowego trenera kadry

[/color]Do dziś trudno jest wytłumaczyć, czemu miała służyć ta gra pozorów, samej reprezentacji raczej nie pomogła. Zamiast skupić się wyłącznie na pracy z kadrą Piotr Makowski - ostatni Mohikanin żeńskiej siatkówki, jak go nazywa Andrzej Niemczyk - zajmował się Delektą Bydgoszcz i w międzyczasie musiał przygotowywać plan działań zespołu narodowego. Nawet zakładając dobrą wolę, chęci i wielkie zdolności organizacyjne Makowskiego wydaje się raczej nie możliwe, aby miał on wystarczająco dużo czasu, by przyjrzeć się grze siatkarek. Stąd pewnie wzięły się niektóre zaskakujące powołania. Trzeba zadać sobie pytanie, dlaczego nasze reprezentantki w 2013 roku rozegrały tak mało sparingów. Czy miał na to wpływ fakt, że Polki przez długi czas były bez trenera? Nie można tego wykluczyć, gdyż mecze kontrolne często umawia się już na początku roku.

To, że Piotr Makowski chciał dokończyć sezon z Delektą Bydgoszcz, z jego perspektywy można zrozumieć. Ale dlaczego godził się na to PZPS? Dobro reprezentacji przecież wymagało, aby trener całkowicie jej się poświęcił, a tu nawet na poważnie brano pod uwagę opcję łączenia przez Makowskiego posady szkoleniowca drużyny narodowej z trenowaniem Delekty. Ale to na szczęście nie przeszło. Oczywiście zaraz mogą się pojawić zarzuty, że Makowski musiał dokończyć pracę z bydgoskim klubem, bo wiązała go umowa. Jednak każdą umowę można rozwiązać lub wypowiedzieć, niewiadomą pozostaje tylko koszt takiej decyzji.

Te kilka miesięcy bez selekcjonera z punktu widzenia kadry były stracone i niestety odzyskać się już ich nie da, bo jak pisała nasza noblistka: Choćbyśmy uczniami byli/ najtępszymi w szkole świata/ nie będziemy repetować/ żadnej zimy ani lata.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy
 

Źródło artykułu: