Szopka noworoczna: Misterium Siatkówki Polskiej 2013, cz. 1

Portal Sportowe Fakty.pl prezentuje pierwszą część jedynej w swoim rodzaju szopki noworocznej! Oto ciekawe i zawiłe przygody najwyższych władz polskiej siatkówki... i kilku pastuszków.

MISTERIUM SIATKÓWKI POLSKIEJ AD 2013

czyli

opowieść śmieszna a dramatyczna i chyba pouczająca ad maiorem volley gloriam spisywana o dochodzeniu do najwyższych wartości i najprostszych wniosków przez osoby związane mocnej, słabiej lub nijak z dyscypliną sportową dla ludzi na wysokiej stopie i długich kończynach, w międzyczasie dzieją się rzeczy i robi się robota,         a wszystko kończy się niespodziewanie i na ostatniej stronie; mądrym ku przestrodze, głupim ku napomnieniu, średnio inteligentnym ku lekturze urlopowej, smutnym ku uciesze, chorym ku zdrowiu, markotnym ku zapomnieniu o klęskach, wesołkowatym ku przypomnieniu o klęskach, ogółem ku słońcu, ludzkiej ciekawości i za małe pieniądze tworzona...

...nie czarujmy się, po prostu jasełka.


AKT I: ZAKŁOPOTANIE I WĘDROWANIE

(Rozpoczęlibyśmy przedstawienie od odsłonięcia kurtyny, ale po co, kiedy wszystko jest już widoczne jak w kamerze Polsatu; oto monumentalne Forum Grażynum położone w stolicy Volleylandu, całe w marmurach, złocie i alabastrach, zaś ściany jego wyściełane zostały kartami z Regulaminów Władz Związkowych, coby na coś się w końcu przydały. Po rozległym obszarze placu sporów, dyskusji, obrad i obiadów tłoczą się persony wszelkiej wielkości i maści, rozprawiając zawile o corocznym orędziu, jakie wygłosić ma kniaź Mirosław. Tak, wiemy, że w realiach wyżej okołorzymskich powinien być to cesarz, ale tu jest Polska i jako Słowianie mamy prawo użyć, co Dobrawa w genach dała! Wracając: rośli mężczyźni z wąsami, brzuchami i garniturami kręcą się nerwowo po Forum, a stojący niedaleko chórek żeński, co to żadnego meczu w Spodku nie przepuści, daje znak pieśnią, że oto nadchodzi czas kniazia:)

(na melodię "Adeste Fideles", średniowiecznego hymnu bożonarodzeniowego)

Przybądźcie, kibice
Radujcie się, działacze!
Bo rośnie w potęgę nasz Volleyland!
Mamy kamery,
chęci od cholery!
Sukcesu tylko trzeba
Sukcesu tylko trzeba
Sukcesu tylko trze-e-eba
Niech! To! Szlag!

Witamy dziś kniazia,
on wszystko pozałatwiał:
mistrzostwa, przystawki i dzikich kart w bród!
Ten to ma głowę!
Większą niźli Spodek!
I teraz tylko czekać
I teraz tylko czekać
I teraz tylko cze-e-ekać
Na jakiś cud!

Poważne wyzwanie
czeka nas niedługo
Ugościć pragniemy siatkarski świat!
Tylko, no właśnie...
Milionów szesnaście...
Więc, drogi nam ministrze,
Więc drogi nam ministrze,
Nie migaj się, ministrze,
Dawaj ha-a-ajs!

WTEM!

(Pojawia się Kniaź z miną na poły wesołą, na poły zatroskaną. Będzie przemawiał. Gawiedź milknie i zamienia się w słuch)

Kniaź: Ludu nikczemny! Oto doszliśmy po wielogodzinnym ura-bura do tak zwanego konsensualizmu! Po konsultacjach z najlepszymi matematykami od matematycznego wyliczania szans na triumfy oraz najznamienitszymi prawnikami, którzy przeprowadzili rzetelną wykładnię wszystkich wydarzeń roku 2013...

Głos z tłumu: Znowu te firmy zewnętrzne, no budżet w końcu padnie...

Kniaź: …ogłaszamy uroczyście, oficjalnie i bez żadnych ogródków, że MOŻE BYĆ TYLKO LEPIEJ!

(Dzika radość i szał ciał na Forum. W powietrzu latają marynarki i koszule, co wrażliwsi mogą przymknąć oczy)

Kniaź: Ale jest też gorsza wiadomość!

(Świętujący ponownie milkną, część z nich ze wstydem szuka swoich koszul i bielizny po całym Forum)

Kniaź: Oto już niedługo ma się wypełnić przepowiednia spisana w najdawniejszych księgach Starego Regulaminu, podług której zanim Wrona trzy razy zakracze i Stadion Narodowy ugości mecz siatkarski, do Volleylandu przyjdzie...

Gawiedź: Co? Co?

Kniaź: ...NOWE! Które zmiecie z szybkością i precyzją Maksima Michajłowa wszystko, co było i przyniesie nowy ład na wysokości i parkiecie! Mujeju, mujeju, a ja taki ładny gabinet mam... I posadę we Władzach Światowych...

Głos z tłumu: Mujeju, a ja kredyt hipoteczny wziąłem, jak ja go spłacę ze zwykłej pracy...

Kolejny biadolący: Mujeju, przecież ja tak lubię na meczyki przyjeżdżać, wszyscy mi się tam w pas kłaniają...

Inszy biadolnik: Mujeju, a przecie ja jestem wykwalifikowanym działaczem z orderami, gdzież ja inną robotę znajdę?

(Gawiedź zgodnie biadoli i wydaje okrzyki "mujeju, mujeju", tymczasem Kniaź udaje się chyłkiem i winklem do czeluści swoich rozlicznych siedzib, by tam doradzić się swoich pomocników)

[nextpage]W TAK ZWANYM MIĘDZYCZASIE

(Ubożuchna stajenka gdzieś w Polszcze położona. Na sianku, wśród bydlątek, drzemią chrapliwie pastuszkowie ubodzy, odziani jeno w kożuchy, koszule, kierpce, czapy baranie i jakieś gacie, a ich imiona (pastuszków, nie gaci): Pawełek, Zbyszko, Krzyśko, Marcinek, Misiek i Głupek, ten ostatni jakby mniej rozgarnięty od reszty. I drzemaliby smacznie do rana, ale Zbyszko podrywa się nagle z krzykiem i przestrachem, budząc całą gromadę braci a kamratów)

Krzyśko: Zbyszko, czy ty aby się nie okocił?! Gdzież mi tu z wrzaskami godnymi pastuszka z Bułgarii!

Zbyszko: Braciszkowie, miałem widzenie w sennym mrzeniu!

Misiek: Toć ty zawsze szaleniec a wrzaskun łokrutny, pewnikiem czego się tam napiłeś, by czarny łeb zalać...

Pawełek (choć do żartów zwykle nieskory): Pewnie tego mleka od byka, co w sklepach sprzedają!

(w śmiech gromada, ale Zbyszko nie zważa i podaje widzenie):

Zbyszko: We śniem ujrzał pana mocnego a wysokiego, z brodą zbójecką, oczyska miał krwawe a zbrodni żądne, większego w barach i nogach od każdego z nas, no może tylko drągal Marcinek go przeważał...

(Marcinek milczy, jak to ma w zwyczaju)

Głupek: Jakiś bandita!

Zbyszko: Ej, Głupku, gębęś by zawarł! Gdzie on bandyta, jak on do mnie przemawia w języku naszem, że on z dalekiego Kawy Kraju przybył do Polski onego czasu, by udać się w piaski tureckie... Że nawygrawał on moc meczów dla Kozłów jakowychś... i nakłada na nas srogi obowiązek! Siatkarski! Narodowy!

(ożywienie wśród pastuszków i nagłe wzmożenie chęci, a czego się spodziewaliście? Że powiedzą "Eeee, bzdura" i znów pójdą spać? Autor tekstu im na to nie pozwoli, przedstawienie jest jak dobry mecz, ma TRWAĆ!)

Krzyśko: Gdzież to dla nas wyzwanie! Myślałby kto, że przerazi nas jakaś aktywność fizyczna, a i przeca pastuszkowie Volleylandu sprawnie smyrgają po halach i połoninach w pogoni za łowiecką, która piłkę udaje! A Misiek to nawet się rzucił w akcyi za nią jak... ten... wilk w... sit skucinę?

Misiek: Krzysiu, dopracuj jeszcze to porównanie, ale niezgorszy pomyślunek masz!

Pawełek: A jaki to obowiązek mamy wypełnić my, prości a średnio myjący się pasterze?

Zbyszko: Jako że rok nadchodzący zwiastuje i przyniesie NOWE, które ma zmieść z padołu łez, po którem stąpamy, wszystek klęsk, porażek i smutków ilości, co nas onegdaj spotykały w siatkówce, my, jako reprezentanci niemalże biblijni, mamy iść przez kraj długi i szeroki do wielkiej Stolicy i tam pokłonić się NOWEMU, ugościć je, podarunki jakoweś wręczyć, ucałować, w świat wypuścić i za jego zdrowie wypić!

Pawełek: To napicie się to sam żeś dodał sobie, smyku!

Zbyszko (smutno): Toż ci...

Głupek: Ale jak to tak wyruszać? Porzucać stajenkę i owieczki dla jakiegoś sennego widziadła? A bo to prawda chociaż?

Gromada zgodnie: Ech, Głupku, jakże trafnie ci na chrzcie dali! Cóż nam lepszego do roboty, jak przejść się trochę i przygód zażyć ciekawych, co je nam Autor wymyśli, a nawet jeżeli to wszystko bujda...

Zbyszko: … to chociaż mamy dobry powód, coby się poweselić w drodze!

Gromada zgodnie: Tak jest!

(Marcinek milczy, jeno w brodę się drapie i mruczy)

Misiek: Także w drogę, kamraci! Ze śpiewem na ustach!

(cała kompanija zgodnie wyrusza w podróż życia, choć nie do końca wiedzą, gdzie ta stolica właściwie leży, także zdają się na własny nos i znajomość geografii, co gwarantuje nam, że nie znajdą się szybko we właściwym miejscu. Według wzorca do celu powinna ich poprowadzić jakaś gwiazda, ale ostatnio noce są okropnie zachmurzone i mało co widać...

Tymczasem jako przerywnik muzyczny proponujemy PlusLigowe kuplety, jakimi pastuszkowie zabawiali się w drodze:)

Posłuchajcie, ludkowie, co Wam kibic opowie:
piosenka wam wiele wskaże, co wydziwiali siatkarze
w naszej to lidze!

Walka była zacięta, na trybunach dziywczęta
piszczały na widok skoków, dobrych akcji, serbskich loków,
Ej, był ruch jak w ulu!

Byliśmy bardzo radzi, że na halach spartiaci,
no chociażby ten Felipe, te muskuły i te ślipie...
A jaka i zagrywka!

ZAKSY całej finały: skuteczności - dwa na trzy,
Ural zimny, Rzeszów mocny, i jedynie Puchar Polski...
Ale dzięki, Daniel!

Zawiódł trochę Bełchatów, choć miał w składzie swym chwatów,
co kupował, to sprzedawał, punktów rywalom rozdawał,
No chociaż ten ćwierćfinał!

Mariusz w ataku lepszy na przyjęciu się męczył,
Nie przyjmował zawsze celnie, ale starał się rzetelnie...
Nie to, co niektórzy! Tfu!

Ano właśnie, Resovia, ci ze twierdzy Podpromia,
Drugi raz w ogromnej chwale, Kowal kuje im medale
I to jeszcze bez Georga!

Mieli z Jochenem Zibi gwarantować wyniki
Szło drużynie jak po grudzie, lecz się teraz cieszą ludzie:
Hajda na Europę!

Powiedzieć trzeba wiele dobrego, że Kisiele
ładny wynik wykręcili, choć na koniec brakło siły
Tylko się delektować!

Dźwignią handlu reklama, więc klub raźno sprzedawał
Ten na Śląsk, a ten Bełchatów, sukces pełen był chłopaków...
Tylko trener z babami...

Studenty z Polibudy, z niemi nie było nudy,
Chociaż biedni, to wytrwali, większym od się wyszarpali...
Robota jakiego Diabła!

Zaś ci od Matki Boskiej, studenty częstochowskie,
czasem w Rzeszowie sensacja, częściej smutek i turbacja...
I poleciał Bociek!

Dziwny jest ten Jastrzębski, od zwycięstwa do klęski,
Niby niezłe miejsce trzecie, ale pląsać po parkiecie
mieli jak Martino!

Olsztyn, Gdańsk - gdzieś tam w dole, a słabość w oczy kole
Żadne Finy i Hiszpany w lidze tej nie dały rady...
Potrzebne Panaseum!

Takie to twarde boje widzieliśmy w sezonie
Serc już mamy pokrzepienie, że w kolejnym będzie lepiej...
I będzie o czym śpiewać!

[nextpage]MEANWHILE w siedzibie Kniazia!

(Włodarz Volleylandu siedzi zasromany przy Stole Obrad Ratunkowych, przy którym towarzyszą mu dwaj najznamienitsi doradcy: Realista, postawny, młody działacz o urodzie rzymskiej i smagłej, piewca sukcesów i twórca teorii łódzkocentrycznej oraz dworski trefniś z Italii Camillo, pisarz i publicysta, co bodzie co i rusz ostrzem złośliwości)

Kniaź: Straszne rzeczy się dzieją, gorsze niż kontrole służb specjalnych i komisje rewizyjne... Trzeba sprawdzić, czy to aby nie sprawka opozycji!

Realista: Niestety, przepowiednia to przepowiednia, nikt z naszych wrogów nie jest za nią odpowiedzialny i nie da się jej zmienić jak formatu Ligi Światowej. Ale od czego są media? Ogłosimy list, w którym napiszemy o wywrotowcach i rewolucjonistach, którzy podnoszą rękę na polską siatkówkę, a którą to rękę władza siatkarska odrąbie...

Camillo (kpiąco): Tak, tak, i jeszcze podepnijcie pod to ideologię gender...

Realista: Świetny pomysł! Camillo, masz doskonały, sportowy przegląd sytuacji!

Camillo: Bóg zapłać, biskupie...

Kniaź: Ale co to za ura-bura mi tu robicie? Nie jestem przeciwko jakimkolwiek zmianom, przecież Władze Światowe od miesięcy głowią się nad tym, co by tutaj pozmieniać w siatkówce, by przyszłe pokolenia wspominały nas przez lata! I to są bardzo dobre rzeczy: mniej punktów, mniej zmian, mniej przerw...

Camillo: Mniej prawdziwej siatkówki...

Kniaź: … a do tego te wszystkie kwarty, połówki i ćwiartki - to wszystko bardzo dobre jest! Ale nasze! To NOWE to jest jakiś obce, nieznane, ani to z Polski, ani z Brazylii, nikt tego nie testował, nie sprowadzał, nie płacił...

Realista: Przepowiednia mówi, że ponoć ma przyjść ze Wschodu...

Kniaź: Turcy! Ja wiedziałem, te wąsate gadziny mają ecie-pecie i myślą, że mogą sobie tak po prostu...

Camillo: A ja uważam, że nie należy tak panikować. Jeżeli dobrze się przygotujemy i pokażemy NOWEMU, jacy jesteśmy odmienieni, porządni i fajni, to ono nikogo nie ruszy i pójdzie hen, za Ural!

Kniaź: Tobie łatwo mówić, po prostu opisujesz sobie różne rzeczy, skrobiesz felietoniki i każda zmiana dla Ciebie to radość i pieniążek, bo jest o czym pisać! A tu idzie o stołki i władzę!

Realista: A ja zgodzę się z Camillem. Nasi najdrożsi... to znaczy najbogatsi przyjaciele ze środka Polski pokazali w tym sezonie, że zmian nie należy się bać i mogą one przynieść Kłos bujny i bogaty...

Camillo: I blond złoty, he he..

Kniaź: Skoro tak, to od czego zacząć zmiany? Może by tak wprowadzić na stałe te dziewięć setów po piętnaście punktów?

Realista: Chodziło nam bardziej o zmiany w duchu świątecznym. Na przykład zaprzestanie sporów, pogodzenie się z bliźnimi...

Camillo: Na przykład dymisją...

Kniaź: Panowie, bądźmy poważni! My w Związku wyznajemy zasadę: nie przepraszaj i nie rób źle! A że my nigdy nie robimy niczego źle...

Tajemniczy przybysz: COME ON, GUYS!

(cała trójka patrzy z przerażeniem przed siebie i po sobie. Przed oczami staje im nie kto inny, jak Andrea Anastasi odziany w czarny płaszcz i kapelusz, oddający posępność postaci. Nikt nie spodziewał się włoskiej inkwizycji!)

Kniaź: Andrea, ja Ci wszystko wytłumaczę, kochaniutki, odszkodowanko dam...

(Andrea jednym gestem każe milczeć Kniaziowi i przymierza się do wykonania piosenki opartej na znanym przeboju "Lasciate mi cantare")

Byłem gwiazdą w swym trenerskim fachu
Zyskałem miłość, sławę wśród Polaków
Ktoś mnie pyta, ktoś nagrywa
Ja w tym czuję się jak ryba:
Doskonale!

Po igrzyskach były małe zgrzyty
Krytyka ciągła, jak ze zdartej płyty
Potem Liga i mistrzostwa,
bez medali, Matko Boska,
Mamy kryzys!

Tylko tyle miałem Wam do powiedzenia:
Ja nie mam sobie nic do zarzucenia!
Na to prezes śmiało
Odrzekł krótki: Ciao!

Zabraliście mi kadrę!
To jakieś anomalie!
Czemu wciąż pamiętacie
Tę Bułgarię i Australię?

Zabraliście mi kadrę!
Mam dość już całej hecy!
Wy tylko byście chcieli...
Medale i sukcesy!

Miałem swój plan i wdrażałem go dość śmiało
Nie zawsze wszystko się, niestety, udawało...
Czasem trzeba było nawet
dziecię swe odrzucić małe,
prawda, Zbysiu?

Jeszcze kiedyś tak kochano mnie nad Wisłą,
Prezes byłby w stanie zrobić dla mnie wszystko!
Teraz jestem drań, ladaco,
Teraz kontrakt niech mi spłacą
plus bonusy!

Rozumiem prymat polskiej stanu racji:
Zawsze jest winny trener, czytaj: Anastasi!
Żądają dymisji...
A brakuje wizji!

Zabraliście mi kadrę!
Mam dość tych wszystkich stresów!
Jedyne, co mam z tego,
to tysiące followersów!

Zabraliście mi kadrę!
Jak szybko świat się zmienia!
Ale jeszcze wrócę...
Więc – do zobaczenia!

(Andrea odchodzi z poczuciem dumy i godności, Kniaź, Realista i Camillo siedzą przy Stole z poczuciem... że wypada się czegoś napić, bo sytuacja zaczyna ich przerastać)

CDN.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu: