El. MŚ siatkarek gr. L: Chorwatki zagrały... przeciwko Polsce, węgierski pogrom Francuzek w tie-breaku!

Zwycięstwo reprezentacji Chorwacji po tie-breaku z Holandią pozwoliło drużynie awansować z pierwszego miejsca w grupie L do mistrzostw świata. Pomarańczowe jednak również cieszyły się z awansu.

Paweł Sala
Paweł Sala

Ostatni dzień kwalifikacji w grupie L rozgrywanych w chorwackim Rovinj dostarczył największych emocji. Oba niedzielne spotkania kończyły się po tie-breakach, a kibice byli świadkami niesamowitych emocji.

Decydujące spotkanie o awansie rozegrały gospodynie z Holenderkami. Wynik tego meczu, jak się później okazało, miał wpływ także na rozstrzygnięcia w innych grupach, w tym w grupie, w której grała reprezentacja Polski.

Chorwatki znakomicie otworzyły mecz. Dwie pierwsze partie padły ich łupem. Trener Pomarańczowych Gido Vermuelen miał spory ból głowy przed kolejną odsłoną, która decydowała o być albo nie być Holenderek w tegorocznych mistrzostwach świata we Włoszech. Mimo porażki w pierwszych setach szkoleniowiec nie zdecydował się na zmiany w składzie. Holenderki poprawiły grę w ataku, gdzie pierwsze skrzypce grała Manon Flier. Kolejne dwie odsłony zakończyły się sukcesem tej reprezentacji.

W ostatniej, piątej odsłonie walka była wyrównana (5:4, 11:12). Tie-break skończył się na przewagi, a decydujące piłki należały do miejscowych, które triumfowały do 14. Dwie wygrane partie Holenderek pozwoliły tej drużynie również awansować do mistrzostw świata i po meczu obie ekipy opuszczały parkiet z uśmiechami.

Chorwacja - Holandia 3:2 (25:18, 25:23, 22:25, 22:25, 16:14)

Chorwacja: Usic Jogunica, Grbac, Jerkov, Milos, Popović, Poljak, Malevic (libero) oraz Fabris, Brcic.

Holandia: Stoltenborg, De Kruijf, Grothues, Steenbergen, Buijs, Flier, Schoot (libero) oraz Belien, Plak, Pietersen, Dijkema, Renkema.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Pojedynek Węgierek z Francuzkami był tzw. meczem "o pietruszkę". Obie drużyny nie miały już szans na awans do włoskiego mundialu. Zdecydowanym faworytem pojedynku były Trójkolorowe, które zgodnie z przewidywaniami triumfowały w pierwszych dwóch odsłonach dosyć wyraźnie (do 12 i 17).

Również kolejną odsłonę lepiej zaczęły Francuzki (7:8). To, co później wydarzyło się na parkiecie, wprawiło jednak w zdumienie fanów ekipy francuskiej. Do głosu niespodziewanie doszły Węgierki. Świetna gra Renaty Sandor (23 punkty w meczu), dobry blok pozwoliły drużynie Węgier wygrać do 22. W kolejnej odsłonie zespół kontynuował dobrą grę, a rywalki nie miały wiele do powiedzenia. Czwarty set, w którym od początku do końca prowadziły Węgierki, zakończył się wynikiem 25:23.

Zupełnie wytrącone z rytmu Francuzki w piątym secie odpuściły. Węgierki prowadziły nawet 10:1! Liczne błędy, brak przyjęcia i skuteczne bloki Węgierek sprawiły, że set skończył się wysokim rezultatem 15:4, a francuski blamaż stał się faktem.

Węgry - Francja 3:2 (12:25, 17:25, 25:22, 25:23, 15:4)

Węgry: Szakmary, Z. Koetel, Sandor, Szeles, Dobi, Csengeri, Levai (libero) oraz D. Koetel, Vacsi, Talas, Pallag.

Francja: Kloster, Bauer, Crousillat, Jupiter, Faesch, Schleck, Ortschitt (libero) oraz Souply, Orle, Steux, Fedele, Rochelle.

Koniec marzeń. Koniec drużyny? - relacja z meczu Polska - Belgia

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×