Po dwóch setach zespół się rozpadł - komentarze po meczu AZS Częstochowa - AZS Politechnika Warszawska

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Siatkarze AZS Politechniki Warszawskiej zdobyli niezwykle ważne trzy punkty w Częstochowie. Szkoleniowiec AZS-u Częstochowa po meczu przyznał, że zespół nie jest mentalnie gotowy do gry w PlusLidze.

Maciej Pawliński (kapitan AZS Politechniki Warszawskiej): To ogromnie ważne trzy punkty dla nas. Cieszymy się z tego. Można śmiało powiedzieć, że pierwszego seta przespaliśmy. Może rywale zagrali po prostu bardzo dobrze, ale wydaje mi się, że to nasz zespół nie wszedł dobrze w mecz. Rezultat był bardzo wysoki na korzyść częstochowian. W drugim secie dopiero od stanu 8:2 zdobyliśmy kilka punktów z rzędu i wtedy uwierzyliśmy, że możemy dobrze zagrać. Od tego momentu graliśmy nieźle i ten set był decydujący. Wygrana na przewagi pozwoliła nam uwierzyć, że wywieziemy stąd trzy punkty. Tak też się stało.

Dawid Murek (kapitan AZS-u Częstochowa): W naszej grze po raz kolejny wyszły błędy, które nie powinny mieć miejsca. W drugim secie mieliśmy swoje sytuacje, które powinniśmy wykorzystać. Wtedy byłoby 2:0 i podejrzewam, że gra wyglądałaby całkiem inaczej. Niestety, ten set był najważniejszy w tym spotkaniu. Po dziesięciominutowej przerwie już się nie podnieśliśmy. Szkoda, bo naprawdę wierzyliśmy, że możemy powalczyć z Politechniką. Momentami nawet to nieźle wyglądało, ale wracamy do naszych starych błędów, które chyba cały czas siedzą gdzieś w naszych głowach. Szkoda, bo u siebie liczymy na zdobywanie punktów. Po raz kolejny nam się to nie udało. W sobotę gramy w Kielcach i będziemy tam szukać swoich szans.

Jakub Bednaruk (trener AZS Politechniki Warszawskiej): Nie będę ukrywał, że bardzo się cieszę z tych trzech punktów. Drugi raz z rzędu wywozimy z obecnego terenu pełną pulę. Przed świętami wygraliśmy w Gdańsku, a teraz w Częstochowie. Może na sam koniec rundy będzie się to liczyło. Bardzo się obawiałem tego meczu z dwóch powodów. Przede wszystkim, z tego, jak będziemy wyglądać po świętach. Praktycznie przez dwa i pół tygodnia nie mieliśmy żadnego sparingu. Przez ten okres nie mieliśmy obu rozgrywających do dyspozycji. Musieliśmy kombinować, ale w zasadzie trenowaliśmy bez rozgrywających. To jest bardzo duży problem. Obawiałem się początku i to się potwierdziło, ale trzeba oddać rywalom, że grali bardzo dobrze. Częstochowianie w pierwszym secie nas zmiażdżyli i nie ma co dyskutować. Nie mieliśmy żadnego argumentu, ale potem wejście Adamajtisa pomogło nam w ofensywie. Dodatkowo, muszę wyróżnić jednego zawodnika, którego powinienem wprowadzić już do wyjściowego składu i nie robić żadnych rys na tym organizmie, ale zawodnicy sami się ode mnie dowiedzą kogo mam na myśli. Potem wróciliśmy do takiego stylu gry, jaki prezentowaliśmy w grudniu. Graliśmy fajną i radosną siatkówką z agresywną zagrywką. Jeśli serwujesz, to wygrywasz. Między nami, a zespołem z Częstochowy właśnie w tym elemencie była różnica. Poza tym, na ataku przy wysokiej piłce, bo mieliśmy Adamajtisa, a nawet Kolew lepiej spisywał się na podwójnym, czy potrójnym bloku, niż na pojedynczym. Lepiej wyglądaliśmy w tym elemencie, bo częstochowianie mieli wtedy problemy. Tutaj rozstrzygnął się ten mecz.

Marek Kardos (trener AZS-u Częstochowa): Dobrze przeczytaliśmy grę rozgrywającego Politechniki i fajnie to wyglądało mniej więcej do stanu 8:2 w drugim secie. Później w jednym ustawieniu spanikowaliśmy i straciliśmy jedenaście punktów z rzędu. Wróciliśmy do gry, ale na przewagi nie potrafiliśmy wygrać, choć mieliśmy już w górze piłkę setową. Potem zespół się rozpadł i trzeba to powiedzieć szczerze. Cała koncepcja legła w gruzach, a mentalnie jesteśmy po prostu słabi. Przez pierwsze dwa sety graliśmy bardzo dobrze. Na wysokiej piłce praktycznie nie popełniliśmy błędu. Potem w momencie popełniliśmy sześć błędów w ataku. Tak się nie da grać i to jest właśnie nasza bolączka. Muszę obiektywnie powiedzieć, że nie możemy opierać się na jednym liderze. Musimy takowych mieć minimum dwóch lub trzech na boisku. Niestety, takiego lidera nam brakuje. W ekipie z Warszawy było trzech wyróżniających się graczy, a Adamajtis wziął ciężar gry na siebie. Ja mogę pochwalić Michała Kaczyńskiego, który kolejny mecz zagrał na bardzo wysokim poziomie. Był jednak osamotniony. To niestety na wygranie meczu w PlusLidze nie wystarczy. Znów musimy pracować nad mentalnością niektórych zawodników. Jest mi niezmiernie przykro, bo cała praca po dwóch setach idzie na marne.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu:
Komentarze (0)