Marcin Olczyk: Jak czuł się pan przed swoim debiutem w Orlen Lidze?
Giuseppe Cuccarini: O strachu nie było mowy, towarzyszyło mi pewne podekscytowanie. Pracowałem już w ligach we Włoszech, Turcji czy Azerbejdżanie, a z polską siatkówką dopiero zaczynam przygodę. Wiadomo, że temu pierwszemu razowi zawsze towarzyszą wyjątkowe emocje. Tym razem było podobnie, jednak jak tylko zaczął się mecz wszystkie te uczucia zeszły na dalszy plan, zniknęły. Koncentrowałem się wtedy już tylko na grze.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Przygotowania do pierwszego w tym roku meczu ligowego Chemika były mocno utrudnione. Czy mimo straty kilku zawodniczek na rzecz reprezentacji, udało się panu korzystnie spożytkować pierwsze chwile z zespołem?
- Czasu z całą drużyną miałem bardzo mało. Dopiero we wtorek odzyskałem reprezentantki Polski, a w dniu meczu z Budowlanymi dołączyła do nas Ana Bjelica. W czwartek wrócić miała Maja Ognjenovic. Dlatego to pierwsze spotkanie było bardziej jak gra kontrolna, stanowiąca część procesu budowania zespołu. Ważne było dla nas, żeby wygrać, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że ekipa z Łodzi to trudny przeciwnik, mający w swoim składzie dobre siatkarki. Maggie Śliwa była moją podopieczną we Włoszech. Razem zdobyliśmy wtedy mistrzostwo Italii. Niepokoiłem się odrobinę wolą walki jej i koleżanek, ale moje zawodniczki stanęły na wysokości zadania.
Nie obawiał się pan, że reprezentantki Polski, po nieudanym meczu z Belgią rozegranym trzy dni wcześniej w Atlas Arenie, nie zdążą się pozbierać przed kolejnym spotkaniem na tym samym obiekcie?
- Oczywiście brałem to pod uwagę, ponieważ sfera emocjonalna w siatkówce jest bardzo istotna. To są jednak profesjonalistki i wiedziałem, że będą starały się coś w swojej grze zmienić. Udało im się wypaść lepiej. Gdy koncentrujesz się na jakimś celu i nie uda się go osiągnąć, to i forma może potem lekko spaść. To mnie na pewno martwiło, ale dziewczyny rozwiały wszystkie moje obawy. Znalazły na boisku właściwą odpowiedź na to, co się tu wcześniej stało.
Zdążył się pan już zorientować jak grają polskie zespoły?
- Nie, na to zdecydowanie za wcześnie. Nie chcę zresztą koncentrować się na rywalach. Interesuje mnie tylko mój zespół. Dopiero zaczynam pracę, ale chcę zrobić jak najwięcej. Zobaczymy, co z tego wyjdzie i wtedy będziemy myśleć co dalej. Wiem, że Orlen Liga jest bardzo mocna. Są zespoły, które będą niezwykle trudne do pokonania, ale my za każdym razem walczyć będziemy o wygraną. Tylko w ten sposób możemy piąć się w górę. Oczywiście po drugiej stronie zawsze będzie rywal, ale ja w pierwszej kolejności chcę skupić się na moim zespole, by wycisnąć z niego maksimum i doprowadzić jak najdalej. Taki mam cel.
Czy zna pan układ sił w Orlen Lidze? Sprawdzał pan dotychczasowe wyniki i orientuje się, kto może być najgroźniejszym przeciwnikiem w walce o tytuł?
- Tak jak wspominałem wcześniej, staram się nie myśleć o rywalach w ogóle. Wiem, że każde spotkanie może być niebezpieczne, więc do wszystkich podchodzić musimy z pełną koncentracją i nastawieniem na zwycięstwo. Taka jest moja filozofia. Nie wiem kto będzie groźny. Teraz czeka nas mecz z zespołem z Muszyny i musimy przygotować się tak, by go pokonać. Później przyjdzie pora na Pałac Bydgoszcz i sytuacja będzie taka sama.
Kiedy działacze Chemika rozpoczęli z panem rozmowy na temat przejęcia zespołu?
- Wszystko działo się w olbrzymim pośpiechu. Ostatnie dni minionego roku były naprawdę gorące. Kontakt nawiązaliśmy jakieś 2-3 dni przed tym jak pojawiłem się w Polsce.
Czy wahał się pan przed podjęciem ostatecznej decyzji?
- Nie. Nie miałem żadnych wątpliwości. Praca trenera wymaga od ciebie bycia zawsze gotowym. Wcześniej miałem już podobną sytuację. Dostałem telefon i dzień później musiałem być w Baku. My szkoleniowcy jesteśmy na to gotowi. Takie jest nasze życie.
Co chciałby pan osiągnąć jako trener Chemika?
- Przede wszystkim chcę wykonać dobrą pracę z moimi zawodniczkami. Takie mam założenie. W tej chwili liczą się dla nas rozgrywki ligowe i walka o puchar Polski. Na obu tych frontach chcemy wypaść jak najlepiej, choć wiele czynników decydować będzie o tym, czy nam się powiedzie. Na pewno chcę, żeby mój zespół w każdym meczu grał najlepszą siatkówkę, na jaką go stać.
Czy w takim razie puchar Polski potraktuje pan na 100%, czy jednak posłuży on Chemikowi jako poligon treningowy do dalszego zgrywania zespołu i testowania różnych rozwiązań?
- Nie ma mowy o eksperymentach. To profesjonalne zawody, w których nie ma miejsca na wprowadzanie jakichś urozmaiceń. Na to jest czas latem. Startując w poważnych rozgrywkach trzeba myśleć o zwycięstwie i z takim nastawieniem rozgrywać każdy mecz.
Czy, mając na uwadze własne doświadczenia z najsilniejszych lig Europy, uważa pan, że Chemik w takim składzie personalnym może być zespołem konkurencyjnym na arenie międzynarodowej?
- W tej chwili nie jest to naszym problemem, choć zdaję sobie oczywiście sprawę, że takie są ambicje włodarzy klubu, którzy chcą, by zespół z Polic dostał się do europejskiej czołówki. Taki jest cel, ale teraz najważniejsze jest, żeby do tej Europy w ogóle się na nowy sezon dostać. Wierzę, że nam się to uda. Czeka nas jednak sporo pracy, ale ufam, że będziemy w stanie nasz wspólny plan zrealizować.