Piotr Dobrowolski: Uśmiech nie schodzi z twojej twarzy, widać, że dobrze czujesz się po meczu w Radomiu...
Carson Clark: Bardzo dobrze, bo pomimo wielu zmian, jakie w ostatnim czasie zaszły w naszej drużynie - mamy nowego trenera, do naszego składu dołączył Garret (Muagututia - przyp.red.) - zagraliśmy dobry mecz i odnieśliśmy zwycięstwo. To świetne uczucie zobaczyć go już w tak dobrej dyspozycji w absolutnym debiucie.
Jak byś ocenił jego występ?
- Spisał się świetnie, przede wszystkim jeśli chodzi o odbiór. Tym bardziej, że po drugiej stronie siatki stał bardzo dobry przeciwnik, rewelacja tego sezonu. Wprawdzie mamy inny, mały problem, bo drobnego urazu nabawił się Paweł Woicki, ale nie jest to nic groźnego.
Po środowym spotkaniu można pokusić się o stwierdzenie, że przyjście Garreta powinno uspokoić waszą grę w przyjęciu...
- Tak, na pewno. Jest bardzo dobrym siatkarzem. Jego głównym zadaniem jest pomoc właśnie w przyjęciu, to jego najmocniejszy element. Pierwszy set był dla niego dobrym przetarciem. Dobrze wdrożył się w drużynę, nie miał problemów z opanowaniem tremy.
Z pewnością zdecydowanie raźniej mieć w drużynie swojego rodaka...
- O tak. Jest moim bardzo dobrym przyjacielem. Znamy się już od dłuższego czasu, spotykaliśmy się wcześniej wielokrotnie, przede wszystkim na zgrupowaniach reprezentacji. Teraz pomieszkuje ze mną w Bydgoszczy. Jestem szczęśliwy z tego powodu. Wspieramy siebie nawzajem.
Nie masz czasu na odpoczynek. Niedługo po przyjściu do Transferu musiałeś opuścić Polskę i pomóc reprezentacji.
- Rzeczywiście, listopad był bardzo intensywny, ponieważ po przyjeździe do Bydgoszczy w krótkim czasie musiałem udać się na Puchar Wielkich Mistrzów. Tego grania było rzeczywiście dużo, ale ja to lubię, jestem w lepszej dyspozycji, gdy jest zachowany meczowy rytm. Nadal uczę się wielu rzeczy w nowej drużynie, poznaję kolegów. Nie jestem tu zbyt długo. Mam nadzieję, że z każdym następnym dniem będzie coraz lepiej i w końcu zaczniemy wygrywać większą liczbę spotkań.
Mówi się o tym, że twoje przybycie odmieniło grę zespołu...
- Może tuż po moim przyjściu nie było jeszcze tak dobrze, ale później zaczęliśmy się rozkręcać. Paweł w końcu zaczął dobrze rozumieć się z atakującymi, ze mną również. Pokonaliśmy Czarnych, co powinno dać przełamanie i naszą dobrą dyspozycję w kolejnych spotkaniach.
Jak czujesz się w naszym kraju po tych dwóch miesiącach?
- Początkowo nie mogłem przyzwyczaić się do tutejszego klimatu. Niedługo po przyjeździe zaatakowała mnie angina. Muszę przyznać, że nie czułem się z tym komfortowo, dopiero po tygodniu wyzdrowiałem. Poza tym wszystko jest OK.
Co powiesz o waszym ostatnim rywalu, bardzo dobrze spisującym się beniaminku z Radomia?
- To jego pierwszy sezon na tym szczeblu rozgrywek, a już spisuje się tak dobrze. W świetnej dyspozycji jest jego atakujący, Wytze Kooistra. To bardzo uniwersalny zawodnik, fantastycznie sobie radzi, a przecież wcześniej występował na środku siatki. Teraz już mogę powiedzieć, że to pierwszy zespół z polskiej ekstraklasy, który ze mną rozmawiał. Czarni to klub, o którym początkowo myślałem w kontekście mojej gry w Polsce. Transfer nie był więc pierwszą opcją. Sprawy potoczyły się jednak inaczej, co nie zmienia faktu, że jestem zadowolony z podjętej decyzji i tego, że trafiłem do Bydgoszczy.
Decyzji o podpisaniu kontraktu z klubem znad Brdy nie podjąłeś zapewne w ciemno...
- Tak, zasięgnąłem języka u innych zawodników. Sporo powiedział mi mój serdeczny przyjaciel, Paul Lotman, który już jakiś czas występuje w Resovii, a z którą zmierzymy się już w sobotę, nie mogę doczekać się tego spotkania. Te opinie na pewno pomogły mi w podjęciu decyzji. PlusLiga jest bardzo silna, szansę pokazania się w niej mają również młodzi zawodnicy, tacy jak ja. Jestem bardzo zadowolony z tego wyboru.
Możesz zdradzić kulisy swojego przyjścia do Transferu?
- Najpierw mój agent powiedział mi, że ten klub ma spory budżet, dysponuje dużymi pieniędzmi, więc się ucieszyłem i byłem gotowy od razu podpisywać kontrakt (śmiech). Potem jednak się okazało, że wcale nie jest tak kolorowo, więc się wstrzymałem.
Co więc skłoniło cię do podpisania umowy?
- Macie bardzo silną ligę. W żadnym meczu nie można odpuścić, trzeba być skoncentrowanym od pierwszej do ostatniej piłki. To pokazuje bardzo wysoki poziom. Czołowe drużyny są niezwykle mocne. Każde spotkanie jest bitwą, co jest bardzo ekscytujące, nie brakuje emocji. Myślę, że PlusLiga to drugie rozgrywki w Europie zaraz po rosyjskiej Superlidze. Niewykluczone jednak, że w niedługim czasie to się zmieni i obie ligi zamienią się miejscami.
Dobrze rozumiesz się z nowym trenerem, Vitalem Heynenem?
- Tak, jest bardzo optymistycznie nastawionym do życia człowiekiem. Biegle mówi po angielsku, co bardzo ułatwia mi pracę i wykonywanie jego wskazówek. Z drugim szkoleniowcem (Marianem Kardasem - przyp.red.) uzupełniają się bardzo dobrze, tworząc ciekawy duet. Każdy trening jest inny. Vital potrafi świetnie przygotować drużynę, przekazać wiele cennych rad.
Wiele mówi się o tym, że jego sposób prowadzenia drużyny jest bardzo oryginalny...
- Zgadza się. Tuż po swoim przyjściu zarządził ciężkie treningi. Nadal ich nie brakuje, a ja lubię bardzo intensywną pracę. Na zajęciach jest wiele różnych elementów, przez co się nie nudzimy. Z pewnością jego starania znacząco nam pomogą i zaczniemy grać dużo lepiej.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!