Początek spotkania między Jadarem Radom i Jastrzębskim Węglem był naprawdę wyrównany. Mało tego, przez dłuższe okresy to radomianie prowadzili, a faworyzowani goście odrobili stratę dopiero w końcówce, wygrywając na przewagi. - Po meczu w Olsztynie liczyliśmy, że zaczniemy coś wygrywać. Niestety popełniliśmy za dużo błędów własnych. Powinniśmy wygrać pierwszego seta i wtedy to Jastrzębie powinno się martwić o dalszy przebieg meczu. Odpuściliśmy jednak końcówkę, było przecież 21:19, 23:21. Dopuściliśmy do gry na przewagi, na zagrywce pojawił się Samica, a na niego nie ma recepty - powiedział szkoleniowiec Jadaru Mirosław Zawieracz.
W kolejnych partiach radomianie coraz bardziej odstawali od rywali. - Po przegranym pierwszym secie szło nam coraz gorzej. Traciliśmy wiarę w to, że coś może się udać - dodał przygnębiony Zawieracz. - Kolejny przegrany mecz bez choćby jednego seta. Jest mi przykro z tego powodu, bo czujemy się mocni - stwierdził z kolei kapitan Jadaru Marcin Kocik.
O wiele więcej powodów do zadowolenia miał trener gości Roberto Santilli, który przyznał, że przed spotkaniem miał spore obawy. - Jesteśmy bardzo zadowoleni z rezultatu, ponieważ Jadar grał naprawdę dobrą siatkówkę i w każdym secie miał szansę, żeby wygrać. Obawialiśmy się również tego meczu ze względu na Kubańczyków, którzy znaleźli się w składzie radomian, ponieważ niewiele o nich wiedzieliśmy - stwierdził Santilli.
MVP spotkania został wybrany po raz drugi w tym sezonie Francuz Guillaume Samica i trzeba przyznać, że to on w dużej mierze przyczynił się do zwycięstwa Jastrzębskiego Węgla, siejąc zamęt w szykach Jadaru. Mimo to trener Santili nieco skrytykował swojego asa atutowego. - Samica nie najlepiej pokazał się w pierwszym secie, grał w kratkę. Później Francuz rozkręcił się i było lepiej - zakończył.
Już drugą porażkę odniósł Jadar Radom. Drugą, w której radomianie nie zdobyli ani jednego seta, mimo iż ich postawa była naprawdę niezła. - Teraz czeka nas mecz w Rzeszowie, a więc znowu będzie trudno. Będziemy swojej szansy szukać za tydzień w Rzeszowie. Mam nadzieję, że wykorzystamy wreszcie naszą grę, bo ona jest dobra... Najpierw trzeba wygrać seta, od tego wszystko się zaczyna. Potem drugiego, a potem piąć się w górę - stwierdził Zawieracz. - Będziemy szukać w Rzeszowie punktów - zakończył Kocik.