Przed tym spotkaniem goście plasowali się w ligowej tabeli na siódmym miejscu z zaledwie jednym punktem. Wydawało się więc, że po dwóch kolejnych zwycięstwach Volley Rybnik po raz trzeci sięgnie po komplet punktów. W pierwszym secie postawa podopiecznych Wojciecha Kasperskiego na to jednak nie wskazywała. Rozpoczęło się co prawda od prowadzenia 4:1, lecz później było już tylko gorzej. Niezliczona ilość prostych błędów i niewykorzystane ataki szybko zemściły się. Od stanu 8:11 przewaga gości zaczęła szybko rosnąć, a sytuacja nie zmieniła się nawet po zmianach dokonanych przez trenera Kasperskiego. Hejnał z dużą łatwością zdobywał kolejne punkty, kończąc inauguracyjnego seta zwycięstwem 25:17.
Zgoła inaczej wyglądała druga partia, w której do głosu doszli w końcu rybniccy siatkarze. Pięć pierwszych punktów z rzędu ustawiło grę w tym secie. Dobrze w tym okresie spisywał się rezerwowy przyjmujący Michał Łata, a Wiktorowi Borowskiemu i Grzegorzowi Jarudze dopisywało szczęście w polu zagrywki. W końcówce tej części gry Hejnał wykorzystał chwilowe rozprężenie w szeregach śląskiego zespołu i doprowadził do stanu 21:20. Ostatni głos należał jednak do duetu Jaruga-Borowski, który doprowadził do stanu remisowego.
W trzecim secie dużo szkody gościom narobiła szybująca zagrywka Łukasza Lipa, po której Volley wyszedł na prowadzenie 6:2. Kęcianie szybko zmienili przyjmującego i odrobili nieco strat. Po chwili znów jednak powody do radości mieli rybniccy kibice. Skuteczny na środku siatki Jakub Dejewski oraz, rozkręcający się z minuty na minutę, Jaruga wyprowadzili zespół na bezpieczną przewagę. Do końca tego seta inicjatywa pozostała po stronie późniejszych zwycięzców.
Gra punkt za punkt charakteryzowała początek czwartej partii. Dopiero od stanu 10:10 kilka skutecznych bloków zaprezentował drugi środkowy Volleya - Tomasz Warda. Ambitni kęcianie szukali swoich szans przede wszystkim z lewego skrzydła, lecz ani razu nie udało im się poważnie zagrozić beniaminkowi. Wszelkie wątpliwości rozwiał w najważniejszym momencie Jaruga, który najpierw z całych sił zaatakował, aby chwilę potem dokończyć dzieła udaną zagrywką.
Było to już trzecie kolejne zwycięstwo podopiecznych Wojciecha Kasperskiego w rozgrywkach drugiej ligi. Zespół z Górnego Śląska po czterech kolejkach legitymuje się 9 punktami, co daje wysokie 2. miejsce w grupie 4. Już za tydzień Volley uda się do Radomia, aby zmierzyć swoje siły z miejscowym zespołem Czarnych, który zaliczany jest do głównych faworytów tegorocznych rozgrywek.
- Nie ukrywam, że przed tym spotkaniem zespół Hejnała był dla nas jedną wielką niewiadomą. W pierwszej kolejce z teoretycznie słabszym rywalem przegrali, po czym zdołali urwać punkt z bardzo silnym zespołem z Radomia. W ogóle więc nie wiedzieliśmy, co mogą zagrać. My jednak nie skupialiśmy się na ich grze, tylko na swoich poczynaniach. Ważne było dla mnie przede wszystkim to, żeby chłopcy uwierzyli, że mogą dobrze zagrać. Myślę, że poza pierwszym setem, w którym moi zawodnicy byli nieco zdeprymowani, wszystko układało się po naszej myśli. Bardzo mnie cieszy fakt, że nasz zespół to nie tylko pierwsza siódemka. Każdy z z zawodników jest na tyle wartościowym graczem, że może w każdej chwili wejść i dobrze zastąpić swojego kolegę. Cieszy mnie to, że chłopcy potrafią to robić. Po to gramy i po to trenujemy, żeby takie mecze wygrywać. Teoretycznie z drabinki wynikało, że zespoły, które pokonaliśmy, są słabsze. Mimo to liga dostarcza tak wielu niespodzianek, że tak naprawdę każdy z każdym może wygrać - mówił po meczu Wojciech Kasperski, szkoleniowiec TS Volley Rybnik.
TS Volley Rybnik - Hejnał Kęty 3:1 (17:25, 25:21, 25:20, 25:19)