Musimy uczyć się na porażkach - rozmowa z Jochenem Schoepsem, atakującym Asseco Resovii Rzeszów
Niemiecki atakujący wierzy, że przegrana z Politechniką nie jest przejawem głębszego kryzysu rzeszowskiej drużyny i pozwoli wyciągnąć wnioski przed kolejnymi pojedynkami.
Dominika Baran: Dla mistrza Polski starcie z Politechniką powinno być łatwą przeprawą. Ostatnio prezentujecie wysoką formę, a mimo tego w Warszawie niespodziewanie przegraliście. Skąd wzięły się te nagłe problemy Asseco Resovii?
Jochen Schoeps: Trudno powiedzieć. Na pewno źle weszliśmy w to spotkanie. Rywale od początku świetnie grali blokiem, a my mieliśmy ogromne problemy ze skończeniem ataku. Z tak słabą skutecznością w ofensywie naprawdę trudno jest coś w siatkówce zdziałać.
Czy po tygodniu z Ligą Mistrzów dało się we znaki zmęczenie?
- Każdy jest prawdopodobnie nieco zmęczony, ale uważam, że nie możemy w tym upatrywać naszej porażki. Wszyscy mieli po prostu problemy z dyspozycją dnia. Naszym zadaniem jest grać dobrze także wtedy, gdy mamy w nogach kilka meczów z rzędu. To ważne, by wówczas prezentować swój najwyższy poziom.
W spotkaniu z Politechniką nie wykorzystaliście przede wszystkim swojego gigantycznego potencjału w ataku.
- Zdecydowanie się zgadzam. Zagraliśmy po prostu źle. Z drugiej strony, to warszawianie zaprezentowali się z dobrej strony i mogli cieszyć się ze zwycięstwa.
Dotąd szliście jak burza. Zaledwie dwie porażki w PlusLidze, awans w Lidze Mistrzów. Czy mecz z Inżynierami jest końcem tej wspaniałej passy?
- Z punktu widzenia treningu, są tylko zalety takiej sytuacji, bo rywalizacja w zespole zawsze podnosi poziom siatkarzy. Natomiast ja sam nie mam większych problemów z tym, że nie gram w każdym meczu bądź wchodzę z ławki rezerwowych. Należę do zawodników o spokojnym usposobieniu, ale nie wszyscy tak reagują. Niektórzy podchodzą do tego emocjonalnie. W Resovii zwykle jeden z nas prezentuje się dobrze w danym spotkaniu. W Warszawie akurat obaj wypadliśmy nie najlepiej.