ZAKSA, podrażniona niedzielną klęską w Bełchatowie, od samego początku narzuciła swoje warunki . Potężne zagrywki Grzegorza Boćka wyprowadziły gospodarzy na prowadzenie 5:2. Goście szybko wyrównali (6:6), ale niedługo później kolejne natarcie przeprowadzili gracze Sebastiana Świderskiego. Za główny cel polowania obrali sobie Artura Szalpuka.
Posyłali w kierunku młodego siatkarza trudne i różnorodne zagrywki, czym skutecznie odebrali mu chęć do gry. W ofensywie sytuacji nie potrafił podreperować fenomenalny w ostatnim meczu Adrian Gontariu, raz po raz popełniający bezpośrednie błędy (15:9). Sytuacja w inauguracyjnym secie skomplikowała się na dobre w samej końcówce, między innymi za sprawą dającego niezłą zmianę Iwana Kolewa. Dzięki kilku jego udanym zagraniom goście mocno podgonili wynik (24:23). W decydującym momencie Bułgar popełnił jednak błąd dotknięcia siatki przy próbie agresywnej kiwki.
Drugą partię warszawianie rozpoczęli w "szóstce" z Pawłem Adamajtisem. Szybko okazało się, że nie było to udane posunięcie. Rezerwowy atakujący Politechniki na dzień dobry trzykrotnie zapoznał się z blokiem ZAKSY i opuścił boisko jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną. Gdy zawodnik gości przeżywał ciężkie chwile, swoje "pięć minut" notował Dick Kooy (7:3).
Wobec niekorzystnego obrotu spraw, trener Jakub Bednaruk dokonał kolejnej roszady, tym razem znacznie bardziej trafnej, wprowadzając na boisko Pawła Kaczorowskiego. Przyjmujący niemal z miejsca zanotował kilka skutecznych zagrań, które pozwoliły jego drużynie wrócić do walki (11:11). Gra warszawian przez pewien czas wyglądała nieźle, ale totalnie załamała się przy wyniku 17:16. Od tego stanu, gospodarze rozstrzygnęli na swoją korzyść aż 8 z 9 kolejnych akcji. Chaos po stronie przyjezdnych bezlitośnie wykorzystywał wówczas Paweł Zagumny. Kędzierzyński rozgrywający prowadził bardzo urozmaiconą grę na kontrach, dając swoim kolejnym kolegom szansę do poprawy swoich indywidualnych statystyk.
Po powrocie z 10-minutowej przerwy, większą werwą wykazywali się stołeczni. Wigor odzyskał przede wszystkim Szalpuk, który nagle stał się nie do zatrzymania w ataku (3:7). Rozpędzoną warszawską lokomotywę niemal w pojedynkę próbował zatrzymać Bociek, ale to nie jego postawa sprawiła, że kędzierzynianie zdołali wrócić na właściwe tory.
Kluczowa w tym względzie okazała się osoba Łukasza Wiśniewskiego. Środkowy gospodarzy nie mylił się w atakach z krótkiej, a ponadto dobrze pracował blokiem, często odczytując zamiary rozgrywającego rywali Juraja Zatki. Słowacki kreator gry pogubił się nieco w środkowej fazie seta, a po jego dwóch kolejnych nieporozumieniach z Marcinem Nowakiem zrobiło się 15:15. Od tego momentu oba zespoły długo grały punkt za punkt, ale ostatecznie większym opanowaniem wykazała się ZAKSA. Siatkarze z Opolszczyzny obronili trzy setbole, by w końcu rozstrzygnąć mecz na swoją stronę po efektownym uderzeniu Boćka.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - AZS Politechnika Warszawska 3:0 (25:23, 25:17, 28:26)
ZAKSA: Zagumny, Wiśniewski, Kooy, Bociek, Ruciak, Możdżonek, Gacek (libero) oraz Pilarz, Ferens
Politechnika: Pawliński, Nowak, Zatko, Szalpuk, Gunia, Gontariu, Potera (libero) oraz Stępień, Adamajtis, Kolew, Kaczorowski
MVP: Łukasz Wiśniewski (ZAKSA)
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!