Robert Prygiel: Co nas nie zabije, to nas wzmocni

Szkoleniowiec Czarnych ma spory problem ze zdrowiem i dyspozycją obcokrajowców. Na szczęście dla Roberta Prygla, z dobrej strony pokazują się ich zmiennicy.

Od początku sezonu Dirk Westphal jest ważnym ogniwem w drużynie Cerrad Czarnych Radom. Niemiecki przyjmujący dobrze rozpoczął spotkanie z Lotosem Treflem Gdańsk, jednak w trakcie meczu wyraźnie osłabł. Dlatego w czwartym secie zastąpił go Kamil Gutkowski. - Przez dwie partie Dirk prezentował się pozytywnie, później zabrakło już mu tlenu. Na szczęście udaną zmianę dał Kamil, który pociągnął grę - twierdzi trener radomian. Gutkowski skończył wszystkie trzy skierowane do niego piłki w ataku i zanotował 43 procent przyjęcia pozytywnego.

W meczu z Lotosem Dirk Westphal zdobył trzy punkty blokiem
W meczu z Lotosem Dirk Westphal zdobył trzy punkty blokiem

Westphal po meczu z Effectorem tak naprawdę nie powinien w ogóle trenować. - Czuł się źle już w Kielcach i mieliśmy go oszczędzać. Po porażce usłyszeliśmy kilka przykrych słów, co nas wszystkich zmobilizowało. Dirk poświęcił zdrowie i zdecydował, że na własne ryzyko zagra - tłumaczy Robert Prygiel. - Myślę, że w takiej sytuacji co nas nie zabije, to nas wzmocni.

W związku z problemami zdrowotnymi i słabszą dyspozycją Wytze Kooistry szkoleniowiec beniaminka musiał rotować składem. Oprócz wspomnianego wcześniej Gutkowskiego, na boisko z ławki wszedł również Bartłomiej Bołądź, który ponownie świetnie poradził sobie w ataku. Gdy miejsce kontuzjowanego Jozefa Piovarciego zajął Bartłomiej Grzechnik, na parkiecie po stronie Czarnych byli głównie zawodnicy, dla których bieżący sezon jest pierwszym w PlusLidze.

Robert Prygiel ma więc powody do zadowolenia. Młodzi zawodnicy udowadniają, że można na nich polegać. - Przeciwko byłym lub obecnym reprezentantom Polski grali w zasadzie dwudziestolatkowie - zauważa trener radomian. - Wachnik, Bołądź, Kowalski, Grzechnik to są debiutanci na tym poziomie, a udało im się wygrać. Mam nadzieję, że wszyscy to docenią, bo to ogromny sukces.

Opiekun ekipy z Mazowsza ma świadomość, że, podobnie jak w meczu z Effectorem, spotkanie mogło się potoczyć inaczej. - Gdybyśmy w Kielcach skończyli dwie piłki setowe, nie nasłuchalibyśmy się, w jakim jesteśmy dołku. To potwierdza, że miłość od nienawiści dzieli niewiele, czasami są to właśnie takie dwie piłki w końcówce. Teraz wynik mógł być równie dobrze korzystny dla gdańszczan, ale na szczęście tym razem to my zdobyliśmy komplet punktów, z czego bardzo się cieszymy - podkreśla Robert Prygiel.

[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

[/b]

Komentarze (0)