Po kilku ligowych porażkach z rzędu, drużyna z Siedlec wróciła na właściwe tory. KPS, podobnie jak na początku sezonu prezentuje się świetnie, w pełni wykorzystując swój największy atut - mocnej zagrywki. W czwartkowym pojedynku gospodarze mieli na koncie 12 asów serwisowych.
- Był to mecz walki, z pewnością mógł się podobać. Ciesze się, że pokonaliśmy mocny w tym sezonie Camper Wyszków. Mam nadzieję, że uwierzymy w siebie i jeśli będziemy tak grali, to jesteśmy w stanie wygrać z każdym, tylko musimy ustrzegać się błędów - tłumaczy Sławomir Gerymski, opiekun KPS. - Pojedynek ten kosztował nas bardzo dużo siły. Jest ich coraz mniej ale walczymy, gdyż chcemy utrzymać czwarte miejsce i grać ewentualnie piąty mecz przed własną publicznością. Cieszy na pewno postawa całego zespołu, nie mieliśmy słabego punktu. Dobrze funkcjonowała zagrywka oraz blok - tłumaczył z kolei Mateusz Jasiński, kapitan siedleckiego zespołu.
W końcówce czwartej partii wydawało się, iż inicjatywę przejęła drużyna Jana Sucha. Wtedy jednak w polu zagrywki pojawił się Arkadiusz Żakieta. - W czwartym secie uratował nas Arek Żakieta, który miał wejście smoka, podobnie jak w Kętach pomógł wygrać nam mecz. Wielkie brawa dla niego bo rozwija się bardzo dobrze. Nie widać go przy Damianie Schulzu, ale jego rozwój idzie do przodu. Jeżeli Damiana brzydko mówiąc nam podkupią, to Arek będzie w stanie w przyszłym sezonie poprowadzić grę KPS - analizuje były szkoleniowiec Energetyka Jaworzno.
Drużyna z Siedlec w tym sezonie z teoretycznie mocniejszymi zespołami prezentuje się zdecydowanie lepiej niż z ekipami z dołu tabeli. - Szukamy sobie wyzwań bo musimy. Chcieliśmy chociaż na chwilę zapanować na Mazowszu. Pokonaliśmy w tym sezonie Pekpol Ostrołęka, Camper Wyszków i AZS Politechnikę Warszawską. Oczywiście teraz dopiero przed nami są najważniejsze spotkania - analizuje.
W czwartek drużyna z Siedlec rozegrała ciężki bój z Camperem Wyszków, a w sobotę ekipę z Mazowsza czeka jeszcze trudniejsze zadanie. KPS wówczas rywalizować będzie w Będzinie z liderem rozgrywek.
- W piątek rano wyruszamy do Będzina. Jesteśmy przyzwyczajeni już do tego maratonu spotkań. Ja się złoszczę na nich, ale to bardziej teatralnie i tylko dlatego, żeby nie zwariować. Podziwiam bardzo moich graczy, bo widać, że są zmęczeni. Nie ukrywam, że zaczniemy mecz w Będzinie z trzema innymi zawodnikami, gdyż boje się o zdrowie moich zawodników. Ja mam siłę bo jestem niezniszczalny. Nawet jeśli przegramy w sobotę to i tak kluczowy będzie dla nas pojedynek ze Ślepskiem Suwałki - kończy Sławomir Gerymski.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!