Nina Gaworska: Kiedy i dlaczego zdecydowałeś się opuścić swój kraj - Kubę?
Sirianis Mendez Hernandez: Z Kuby do Stanów Zjednoczonych wyjechałem w 2005 roku. A dlaczego chyba każdy się domyśla, wszystko przez politykę jaka jest prowadzona na Kubie. Chcąc grać w innej lidze i udoskonalać swoje umiejętności musiałem uciec z Kuby. To było jedyne wyjście, abym mógł się rozwijać jako siatkarz.
Od twojego wyjazdu z ojczyzny minęło trochę czasu. Gdzie przez te lata grałeś?
- Najpierw przez rok uczyłem się i grałem w drużynie mojego koledżu, a następnie w jednej z portorykańskich drużyn. A teraz jak już wszyscy wiedza gram w Jadarze.
Dlaczego zdecydowałeś się na grę w Polsce? Czy słyszałeś coś o naszej lidze?
- Tak słyszałem o polskiej lidze dość dużo. Kiedy skończył mi się kontrakt z portorykańską drużyną, mój menadżer przedstawił mi kilka propozycji gry na następny sezon. Kiedy usłyszałem o możliwości grania w Polsce w tym klubie, obejrzałem kilka nagrań spotkań z polskiej ligi z zeszłego sezonu i zdecydowałem się na grę w tym kraju i Jadarze. Wiem, że wasza liga jest jedną z najmocniejszych w Europie.
Czy słyszałeś coś o Jadarze, w którym teraz grasz?
- Tylko troszeczkę. Obejrzałem kilka spotkań i stwierdziłem, że jest to mocny zespół. Dlatego właśnie gram teraz tutaj w Radomiu.
Słyszałam, że miałeś pewne problemy na lotnisku w Polsce. Czy już się udało je rozwiązać i dostałeś wizę?
- Wszystko jest jeszcze w trakcie, ale na dobrej drodze. 27 października po meczu z Resovią lecę do Stanów Zjednoczonych gdzie dostanę wizę i wtedy już będę mógł zostać w Polsce na dłużej. Także zostały już tylko formalności do pozałatwiania.
Gdy przyleciałeś do Polski nie miałeś podpisanego kontraktu z Jadarem, miałeś przejść okres próbny i dopiero podpisać umowę. Czy po prawie dwóch tygodniach i jednym meczu podpisałeś już oficjalnie kontrakt?
- Tak już kontrakt jest podpisany.
Na jak długo?
- Na razie na rok ale z możliwością przedłużenia na kolejne sezony, jeśli obie strony tego będą chciały.
Jak przyjęli Cię koledzy z drużyny i co czułeś podczas pierwszego treningu?
- Czułem się trochę dziwnie. Nie znam waszego języka i żadnego z siatkarzy poza Maikelem. Byłem również bardzo zmęczony po przejściach jakie miałem na lotnisku, ale ogólnie sam pierwszy trening i poznanie chłopaków pamiętam bardzo pozytywnie.
Powiedz jak radzisz sobie ze zmianą czasu?
- To chyba najtrudniejsza rzecz z jaką musiałem sobie poradzić, podczas krótkiego na razie pobytu w Polsce (śmiech - dop. red.). Trener poradził mi, abym nie szedł spać po południu tylko starał się jak najdłużej wytrzymać i położyć wieczorem koło 10 - 11. Po kilku dniach przyzwyczaiłem się do zmiany i teraz jest już znacznie lepiej.
Co czułeś kiedy wszedłeś pierwszy raz na boisku podczas ostatniego meczu, a wszyscy fani siatkówki zaczęli klaskać?
- To było dziwne uczucie ale i zarazem bardzo pozytywne. Dziwne chyba dlatego, że nigdy wcześniej nic takiego mi się nie zdarzyło. Publiczność w Polsce jest bardzo emocjonalna i spontaniczna. To jest bardzo fajne. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymś takim na tak dużą skalę.
Podczas treningu porozumiewasz się w trenerem po angielsku, ale słyszałam, ze Twój kolega Maikel nie mówi po angielsku. Jak więc on porozumiewa się z kolegami i trenerami?
- Mnie jest troszkę łatwiej bo znam angielski natomiast Maikel dopóki ja mu nie przetłumaczę na język hiszpański nie rozumie nic. Dlatego też trener mi mówi po angielsku, a ja tłumaczę na hiszpański.
Czy znasz już jakieś polskie słowa?
- Tak kilka, takich jak "tak" i "nie" (śmiech - dop. red.)
Czy masz zamiar uczyć się naszego języka?
- Chciałbym, chociaż wasz język jest bardzo trudny w porównaniu do hiszpańskiego. Zobaczymy ile będę w stanie się nauczyć.
Ostatnie moje pytanie dotyczy ostatniego meczu. Co sądzisz o tym spotkaniu? Jakie były przyczyny waszej porażki?
- W moje opinii przegraliśmy go bardziej mentalnie niż umiejętnościami. Zabrakło zgrania podczas meczu. Ja z drużyną przed meczem trenowałem tylko dwa razy, także brak mi zgrania i komunikacji zresztą zespołu. Myślę, że jak potrenujemy dłużej ze sobą będzie znacznie lepiej.