Zespół z Polski nie rozpoczął środowego spotkania w Niżnym Nowogrodzie najlepiej. Po dwóch partiach PGE Skra Bełchatów przegrywała w setach 0:2 i jej sytuacja wyglądała naprawdę kiepsko. Podopiecznym Miguela Falaski udało się jednak wrócić do gry, dzięki czemu o końcowym zwycięstwie zadecydował tie-break. - Mamy za sobą bardzo trudne spotkanie. Zresztą tego się spodziewaliśmy, gdyż naprzeciw siebie stanęły dwie mocne drużyny. Rywal znakomicie zagrał w dwóch pierwszych setach, szczególnie w ataku i bloku. To wcale nie znaczy, że my zaprezentowaliśmy się słabo. Pozwoliliśmy rywalowi objąć prowadzenie 2:0, ale później byliśmy autorami małego cudu i udało nam się doprowadzić do wyrównania - zaznaczył szkoleniowiec bełchatowian po meczu.
Już w niedzielę rozegrany zostanie rewanż. Skra jest w dość komfortowej sytuacji, ponieważ zwycięstwo 3:0 lub 3:1 daje jej bezpośredni awans do finału, a w przypadku triumfu 3:2 rozegrany zostanie złoty set. Najważniejsze więc, by ekipa Falaski utrzymała miano niepokonanej w tym sezonie drużyny przed własną publicznością. - W rewanżu wcale nam nie będzie łatwiej, choć będziemy mieli wsparcie kibiców. Sprawa awansu rozstrzygnie się w samej końcówce. Taka jest siatkówka - podkreślił jeszcze w Niżnym Nowogrodzie Falaska.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Co do poziomu rywalizacji i klasy obu zespołów z opiekunem Skry zgadza się Plamen Konstantinow. - Za nami bardzo ciężkie spotkanie z silnym rywalem. Mimo naszego prowadzenia 2:0 przeciwnicy byli w stanie się podnieść i o losach spotkania zadecydować musiał tie-break. Po obu stronach barykady znajdują się bardzo doświadczeni zawodnicy, dlatego nie wydaje mi się, aby na ten moment któryś z zespołów miał wyraźną przewagę - podkreślił były gracz Jastrzębskiego Węgla, który już drugi sezon prowadzi z ławki szkoleniowej ekipę Guberniji Niżny Nowogród.