Również trener Ireneusz Mazur chwali wysoki poziom i zacięte oraz widowiskowe mecze i zdaje się przychylać do powyższej opinii. - Te dwie kolejki oceniam osobiście bardzo pozytywnie. Biorąc pod uwagę, że to dopiero początek rozgrywek, a część zawodników odczuwa jeszcze zmęczenie zakończonymi Igrzyskami Olimpijskim to mecze stoją na dobrym poziomie. Jest dużo walki i ciekawych momentów. Uważam, że początek Plus Ligi przebiega zgodnie z oczekiwaniami ekspertów. Porażki Resovii z kędzierzynianami można się było spodziewać, jeśli weźmie się pod uwagę wszystkie roszady jakich dokonał zespół z Podkarpacia. Walka była wyrównana, ale zadecydował brak zgrania w szeregach rzeszowian. Należy dodać że czas będzie pracował na korzyść drużyny Resovii.
W najbliższej kolejce wszyscy spodziewają się trzech przewidywalnych wyników (czyli zwycięstw gospodarzy w parach Asseco Resovia Rzeszów - Jadar Radom, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Delecta Bydgoszcz i Jastrzębski Węgiel - J.W. Construction Osram AZS Politechnika Warszawska) oraz zaciętych i wyrównanych bojów w meczu: Domex Tytan AZS Częstochowa - Trefl Gdańsk oraz w szlagierze kolejki w przypadku meczu AZS UWM Olsztyn - PGE Skra Bełchatów. Czy akademicy z Olsztyna są w stanie ograć pewnego kandydata do tytułu mistrza Polski? - Uważam że faworytem tego spotkania pozostają bełchatowianie, pomimo tego że zagrają osłabieni brakiem Janne Heikkinena oraz Stephane Antigua. O ile na środku siatki Heikkinena z powodzeniem mogą zastąpić Radosław Wnuk bądź Marcin Możdżonek. To już na przyjęciu może pojawić się problem, bo zarówno Michał Bąkiewicz jak i Bartosz Kurek odstają nieco klasą od Francuza. Młody Kurek jest znakomity w ataku oraz zagrywce, ale słabszy właśnie w przyjęciu. Z kolei Bąkiewicz nie jest aż tak skuteczny na siatce jak Antigua. Pomimo tego siła Skry jest olbrzymia, po ich stronie leży także doświadczenie w osobach: Dawida Murka, Miguela Falasca, Mariusza Wlazłego czy Daniela Plińskiego. Jeśli olsztynianie mogą wygrać z bełchatowianami to właśnie w tym najbliższym spotkaniu wykorzystując kontuzję reprezentanta Francji.
Akademicy z Olsztyna pomimo sporych ubytków kadrowych oraz kłopotów organizacyjnych i finansowych spisują się na razie bardzo dobrze. -To dzięki temu że dokonali trafnych transferów w osobach Tomasza Józefackiego, który może zastąpić w ataku Grzegorza Szymańskiego, natomiast fiński reprezentant Olli Kunnari jest według mnie lepszym graczem niż Turek Sinan Tanik oraz Niemiec Bjoerne Andre. Fina widziałem w obu dotychczasowych meczach i jest to gracz kompletny, bardzo dobrze wyszkolony technicznie, praktycznie bezbłędny zarówno w przyjęciu jak zwłaszcza w ataku. Potrafi z dużą skutecznością kończyć nawet najtrudniejsze i niedokładnie wystawione piłki - dodaje Ireneusz Mazur.
To dopiero początek rozgrywek i wszelkie dywagacje są jak wróżenie z fusów, ale większość ekspertów obstawia w finale jako "pewniaka" Skrę Bełchatów, a na ich przeciwnika typuje kogoś z trójki: Resovia, Jastrzębski Węgiel lub właśnie AZS Olsztyn. - Oczywiście jest za wcześnie na tego rodzaju sondy, ale dla mnie takim cichym faworytem, nie tylko do gry w finale, ale nawet do finałowego zwycięstwa są jastrzębianie. Drużyna Jastrzębskiego Węgla nie posiada co prawda tyle "gwiazd" co bełchatowianie, ale jest również drużyną kompletną i wyrównaną, z bogatą ławką rezerwowych. Działacze dokonali bardzo dobrych transferów, a takich graczy jak Francuz Guillaume Samica Holender Nico Freriks czy Australijczyk Benjamin Hardy nie trzeba nikomu reklamować. W I rundzie być może nie pokażą i nie zaprezentują jeszcze wszystkiego co mają najlepsze, ale na czas play-offów powinni się jako drużyna skonsolidować i tworzyć monolit trudny do pokonania - stwierdza trener Mazur.
Wydaje się że drużyna bełchatowska jako murowany faworyt do złota to typowy "samograj", o czym mogłoby zaświadczać gładkie i zdecydowane zwycięstwo bełchatowian nad AZS Częstochową, w którym to meczu nieobecnego trenera Daniela Castellaniego (wyjechał do Argentyny, aby oglądać syna grającego w reprezentacji młodzieżowej) zastępował II trener Skry Jacek Nawrocki. - Oczywiście, że praca z zespołem i prowadzenie w trakcie meczu drużyny klasy Bełchatowa to sama przyjemność. Co nie oznacza, że na ławce trenerskiej wystarczy postawić przysłowiowa teściową, a drużyna będzie grała i wygrywała sama. Co prawda bełchatowianie to drużyna doświadczona, a wszyscy zawodnicy odpowiedzialni, ale dużą rolę w tym zwycięstwie odegrał oczywiście bardzo dobry trener jakim jest Jacek Nawrocki. Rolą trenera jest nie przeszkadzać w grze i umiejętnie dokonywać zmian, dając odpocząć podstawowym zawodnikom. - podsumowuje Ireneusz Mazur.